Trwa festiwal prof.
majora Baumana w mediach wywołany przypomnieniem jego przeszłości oficera
Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jednostki, przypomnijmy, której głównym
celem było zwalczanie polskiego podziemia niepodległościowego i zaprowadzanie
sowieckich porządków na polskiej ziemi (bo prawdziwej Polski już nie było).
Zwrócę tu uwagę tylko na
jedną, wydaje mi się, interesującą rzecz. Bauman jest guru środowisk
lewicowych, w większości swoich licznych książek odmienia przez przypadki taką
oto zasadniczą myśl: wszystko jest płynne, ewoluuje; normy, zasady, reguły nie
są stałe; nie ma jasnych granic, pojęcia takie jak dobro – zło, prawda –
kłamstwo są w zupełności względne. Już nic nie wiadomo, jest chaos ale ładnie,
uczenie i modnie się nazywa: ponowoczesność, płynna nowoczesność, czy też moralność
ponowoczesna.
Zwracałem już uwagę na
tym blogu na wpływ biografii na dzieła, koncepcje i myślenie m.in. na
przykładzie Sienkiewicza. W Polsce biografistyka w tej chwili, oprócz kilku
chlubnych wyjątków, jest w opłakanym stanie. Szkoda. Czytanie biografii jest
niezwykle pouczające. Rodzi się bowiem pytanie: jak bardzo służba w KBW
wpłynęła na stworzenie socjologiczno-filozoficznej koncepcji rozmywającej
wszystko, którą Bauman w sposób bardzo zręczny rozwija na różne sposoby w
swoich książkach? Jak inaczej usensownić swoją biografię, jak intelektualnie wyjść
z twarzą dla samego siebie? Często - konceptualizując, tworząc misterną, wielopiętrową
konstrukcję intelektualną uwodzącą samego siebie.
I nie chodzi tu nawet o Baumana.
Nie słyszeliście gadek, o tym, że dzieci będą szczęśliwsze, kiedy rodzice
wreszcie się rozwiodą, bo źle jest trwać w fałszu, kiedy uczucie wygasło… Chodzi
zatem o każdego z nas, "syna Adama" żyjącego w tym, jak mawiał Tolkien, upadłym
świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz