poniedziałek, 5 października 2009

Katolicy to nie smutasy

Niedawno wróciłem z Irlandii (przez co nie byłem tym razem na Św. Krzyżu, który jak wszyscy opowiadają znowu był wspaniały i znowu jeszcze lepszy niż poprzednio). Kolejne mocne, dobre emocje, czy WAM nie jest za dobrze chłopaki? Inni ludzie tylu dobrych emocji nie mają przez cały rok a my co chwilę. Czy rozpalamy nimi innych?
A w Irlandii w każdym pubie grajkowie, wesoła atmosfera, ludzie śpiewają z wykonawcami i cieszą się życiem. Irlandia to katolicki kraj, tak jak Włochy, Hiszpania czy Francja. Wiemy wprawdzie, że laicyzacja poczyniła spustoszenie ale mimo wszystko widać chyba różnicę z krajami skandynawskimi, Wielką Brytanią, północnymi Niemcami, Holandią. Kraje protestanckie są smutniejsze, ludzie nie umieją się tak bawić. Czy powiedzenie o Polakach "do tańca i do różańca" nie znajdowało podstaw?
Będąc w Irlandii nie odmówiłem sobie tej przyjemności aby odwiedzić Bono z U2. Niestety był w tym czasie w Nowym Jorku, więc nie udało się tym razem przekazać osobiście życzeń z Polski. Muszę przyznać, że mieszka w przyjemnym miejscu.
Na koniec fragment koncertu z Chorzowa, zwróćcie uwagę na fragment od 6 minuta i 37 sekund, zwłaszcza 7 minuta i 5 sekund Moment of surrender Chorzów 2009. Czy ktoś czytał o tym w prasie?

poniedziałek, 21 września 2009

Po Sejmiku

Już sporo czasu upłynęło od Sejmiku i żyjemy innymi sprawami (to jest też powód dlaczego ten post nie pojawił się zaraz po tym ważnym wydarzeniu). Warto jednak pielęgnować w sobie dobre, mocne przeżycia. Dlatego zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy tym spotkaniu. W oparciu o „mocne” przeżycia pisarze piszą książki, zwykli ludzie podejmują przełomowe decyzje i czasami stają się bohaterami. Codzienność pędzi i wiele bodźców nas ciągle rozprasza, szukamy też wciąż nowych, ryzykując to, że się rozmienimy na drobne. Podczas gdy pielęgnowanie dobrych wspomnień, podsumowywanie, rozpamiętywanie (w rozsądnych graniach rzecz jasna) to coś absolutnie koniecznego. Rodzina, która nie wspomina śmiesznych sytuacji z wakacji albo nie powraca do starych zdjęć, przygód, anegdot rodzinnych zaczyna być smutną rodziną.

Mam nadzieję, że Sejmik był dla Was takim dobrym przeżyciem, spotkaniem doładowującym akumulatory. Mieliśmy okazję zaznać atmosfery radości i braterstwa. Miło było słyszeć od przedstawicieli obu związków ZHP i ZHR (których władze na tak wysokim szczeblu po raz pierwszy chyba przybyły na nasz sejmik), jak dobrze się czuli u nas, jak bardzo odetchnęli świetną atmosferą naszych obrad. Tak to było wspaniałe! Początek (odśpiewanie hymnu, recytacja Prawa Harcerskiego) był podniosły i osadzający nas we właściwym kontekście, tego co najważniejsze. Robimy skauting bo walczymy o wielkie ideały. Potem sprawozdania, „human story” w wykonaniu przyszłego komisarza federalnego, wybory, głosowania przeplatane wybuchami śmiechu i piosenkami. Czy ktoś widział bardziej radosne obrady poważnej organizacji? Potem wieczór, prześmieszny (podobnie jak poprzedniego dnia, gdy oglądaliśmy filmy i prezentacje, z bezkonkurencyjnym filmem puławskich szefów na czele). Wcześniej wystąpienie Jacquesa, który mówi tak, że każde słowo ma moc, jest nasączone treścią i wypływa z długoletniego doświadczenia. I śpiewy, po których wszyscy mieliśmy zdarte gardła. Tak powinno być zawsze, gdy zbierają się nasi ludzie. Niewiele trzeba do dobrej zabawy, mała iskra wystarczy do rozpalenia radości. I niedziela. Najpierw przekazanie buławy nowemu naczelnikowi, mianowanie przez legendarnego Jacquesa Mougenot, wszystkie rundy honorowe i podrzuty wśród salw śmiechu. Potem arcyciekawe spotkanie z aktorem Adamem Woronowiczem i expose nowych władz w entuzjastycznej atmosferze. Msza, piękna oprawa muzyczna, homilia nowego Duszpasterza Krajowego, nawet incydent z gwałtownym parafianinem. Tak, bo nasz skauting to ideały, przyjaźń i wspaniała pedagogika.

W tym miejscu chciałbym podziękować w imieniu nas wszystkich: Ani Mikos, Marcinowi Krukowi, Jarkowi Sroce, Tomkowi Kilianowi, Piotrkowi Świeżewskiemu, Ks. Markowi Adamczykowi za to, że okazali się „gotowymi do służby”. Także wszystkim członkom nowej Rady Naczelnej na czele z przewodniczącym Markiem Muchą, że są gotowi nieść odpowiedzialność za ruch i wspierać naczelników i cały zarząd. To jest bardzo budujące. Szczególnie cieszę się, że mamy nowego naczelnika, który z łaską Bożą poprowadzi nurt harcerzy dalej. Szkoda było kończyć tę służbę, ale jestem przekonany, że ta zmiana jest dobra dla naszego Ruchu i jestem szczęśliwy, że mogłem przekazać służbę w dobre, sprawdzone, pewne ręce. Marcinie, dziękuję, że podjąłeś tę misję. To jest wielka satysfakcja i spokój dla każdego szefa, jeśli może przekazać służbę komuś komu ufa, kto pociągnie sprawy dalej, zachowa to co zostało wypracowane i ulepszy to co wymaga ulepszenia. Jednak wychowanie jest taką działalnością (na co zwraca uwagę papież Benedykt XVI w swoim liście dotyczącym wychowania), gdzie każde pokolenie zaczyna poniekąd od początku. Każdy młody człowiek musi dokonywać swoich odkryć, wyborów, decyzji. Tak jak w drużynie co roku zmieniają się ludzie, jedni odchodzą, inni przychodzą, nie ma rzeczy raz na zawsze wypracowanych. Ciągle zaczynamy od nowa, budujemy, lecz z drugiej strony trzymamy się mocno fundamentów i ideowych, i pedagogicznych. Aby nie wywarzać otwartych drzwi, nie wymyślać od nowa koła. Jako były naczelnik, proszę też Was, wszystkich szefów o to, abyście stale pamiętali w Waszych modlitwach o swoich przełożonych, o Naczelniczce i Naczelniku, o hufcowej i hufcowym. To nasz obowiązek wynikający z drugiego punktu prawa. Tak przejawia się też lojalność wobec nich. Bez tego paliwa nie da się jechać w dobrym kierunku.

Oczywiście blog zmienia swoje oblicze, nie będzie to już blog naczelnika, lecz po prostu blog autorski. Jeśli będzie się cieszył zaufaniem naczelników (autor i treści), zgodnie z ich decyzją link do bloga może pozostać na stronie www Stowarzyszenia. Zmieniamy nazwę na „Jeszcze w zielone gramy” do czasu aż wymyślicie coś lepszego (jeśli macie dobre pomysły, przesyłajcie na maila). Jacques powiedział podczas Sejmiku, że nie zamierza pisać testamentu, jest służba, potem inna, mówimy „słudzy nieużyteczni jesteśmy”. Każdy powinien robić to co może, jeden sieje, drugi podlewa, Pan Bóg ma zbierać owoce. Ja tym bardziej jestem daleki od spisywania testamentu. Gra toczy się dalej!

Zapowiedzi: Nie zdążyliśmy odetchnąć po Sejmiku a wiadomości sejmikowe przebiła wiadomość o wyborze Polaka na funkcję komisarza federalnego. Wybór Zbigniewa Mindy na to stanowisko to niewątpliwie historyczna chwila. O tym będzie na blogu. Zapowiadam też poszerzenie wkrótce subiektywnej listy polecanych filmów.

wtorek, 30 czerwca 2009

Świetny tekst nt. miłości

Niestety z portalu gazety, która w ostatnich dniach robi tanią sensację i lansuje tezy idiotyczne starające się osłabić pole rażenia teologii ciała Jana Pawłą II, natomiast wystąpienie dr Wandy Półtawskiej jest doskonałe. Esencja tego czym jest miłość. B. dobre: Wystąpienie Pani Półtawskiej w jednej ze szkół

czwartek, 18 czerwca 2009

Beskidzkie rekolekcje

2 cytaty z wywiadu dr Wandy Półtawskiej dla Tygodnika Powszechnego:

"Jak można krótko określić: kim był Jan Paweł II, Karol Wojtyła?

Tego nie można krótko określić. On był przede wszystkim inny niż wszyscy. Z Nim nie było rozmów o niczym: oszczędny w słowach, od razu mówił, jak daną sytuację widzi... nie On, Pan Bóg. Ja z tym człowiekiem pięćdziesiąt lat rozmawiałam o Panu Bogu. O sprawach na świecie. Był przejęty ludźmi, bo kochał ludzi i nigdy o nikim nie powiedział jednego złego słowa. Powiedział mi, że kiedy był piętnastoletnim chłopakiem wstrząsnęło nim zdanie Jezusa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” oraz scena biczowania w drodze krzyżowej. To zaowocowało. Nigdy nie wypowiedział o nikim negatywnego sądu. To drugie zaś zaowocowało całą teologią ciała. Współpracowałam z nim przy pisaniu książki „Miłość i odpowiedzialność”. Czytałam wszystko, co napisał.

(...)

A audiencje generalne, cykl: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich”?

Były gotowe tu. Maszynopis powstawał w Krakowie, przed pontyfikatem. Podzielił to na katechezy i odczytywał.

To ogromny materiał, starczyło go chyba na dwa lata.

Bośmy nad tym pracowali całe życie. Ja pięćdziesiąt lat wykładam ludziom antropologię Jana Pawła II. „Humanae vitae” to było dzieło Pawła VI i Karola Wojtyły.

To dlatego irytacja z powodu „Humanae vitae” skierowana jest nie tylko pod adresem Pawła VI, ale i kardynała Wojtyły. Ci zirytowani nie wiedzą, że jest jeszcze jeden „winowajca”: Pani Doktor Półtawska."

Beskidzkie rekolekcje - książka o przyjaźni Wandy Półtawskiej, a także jej męża Andrzeja i ich dzieci z księdzem, biskupem, kardynałem, papieżem Wojtyłą.

czwartek, 4 czerwca 2009

Seriale zmieniają rzeczywistość

Poniżej link do bardzo ciekawego artykułu o tym, jak seriale kształtują rzeczywistość. Zgadzam się z zasadniczymi tezami tego artykułu. Od dawna jestem przekonany, że świat, zachowania, wzorce osobowe lansowane przez telewizję, ale szczególnie przez seriale, których przekaz sączy się i jest rozłożony w czasie, ma ogromną siłę rażenia. Umiejętność zauważania tego i odcedzania ziarna od plew to jedna z cech tzw. zmysłu krytycznego, który obok jedności życia jest jedną z dwóch ważnych spraw, które są celem formacji wędrowniczej.
Artykuł: W serialowym gabinecie luster

środa, 20 maja 2009

Filmy

Kolejna osoba ostatnio podzieliła moje spostrzeżenia i podobnie odebrała filmy "Nil" i "Popiełuszko". "Popiełuszko" był krytykowany w mediach jako zbyt edukacyjny, schematyczny, nie pamiętam właściwie więcej argumentów, były dziwnie miałkie, niektórzy najwyraźniej szukali dziury w całym. Pamiętam jednak nieprzychylną recenzję na pierwszej stronie "Dziennika", że to rozczarowanie artystyczne, etc. Do kina szedłem z obawami, wyszedłem zachwycony, nie tylko postacią ale filmem właśnie, jego tzw. walorami artystycznymi. Idąc z kolei na "Nila" rano ujrzałem na pierwsze stronie "Gazety Wyborczej" entuzjastyczną wręcz recenzję. Wychodząc z kina a nawet w trakcie nie mogłem ukryć rozczarowania, byłem zawiedziony właśnie aspektami "artystycznymi". Nadal uważam, że film należy zobaczyć, to historia, etc. ale niestety film jest tekturowy, Łukaszewicz gra moim zdaniem profesora a nie generała, czegoś tam brakuje.

A zatem nie można ufać recenzjom w prasie codziennej. Niestety wiele recenzji zamieszczanych w prasie katolickiej też nie daje jasności ani jasnych kryteriów. Będę zamieszczał swoje subiektywne oceny i preferencje, zachęcam do dyskusji.

Istnieją jednak na świecie przewodniki po filmach dające kryteria moralne, dzięki którym nie traficie z narzeczoną na film "Psy" jak jeden z moich przyjaciół onegdaj bazując na rekomendacji kolegi studenta. Poniżej zamieszczam linki do dwóch ciekawych katalogów filmów w języku angielskim:

Lista filmów oceniana przez komisję Episkopatu USA

oraz

Catholic News Service

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Uroda nie przeszkadza & Nil

Bardzo sympatyczny news o tym, że uroda nie przeszkadza w umeblowaniu głowy (co nie jest regułą): Miss z kręgosłupem.

Z innej beczki ciekawy wywiad dot. Generała Nila: Odnajdziemy ciało generała "Nila". Byliśmy na filmie sympatycznym składem: ekipa PuSZczy (w mundurach i z plecakami, oj działo się), komendantka chorągwi mazowieckiej z mężem i rodziną, szczepowy falenicki z żoną, naczelnik z żoną. Film oczywiście konieczny do obejrzenia! Natomiast mnie czegoś w nim brakowało, świeżości, geniuszu twórców, tego co znalazłem w filmie "Popiełuszko". Ale nie ma co narzekać, dobrze, że powstał!

czwartek, 23 kwietnia 2009

Pożegnanie Krzysztofa Eychlera

We wczorajszym pogrzebie na warszawskich Powązkach uczestniczyłem wraz z naszym przewodniczącym Tomaszem Pałką, Markiem Muchą, Frankiem Podlachą i Michałem Pałamarzem. Kościół wypełniony był głównie starszymi ludźmi, przyjaciółmi i rodziną zmarłego. Ks. Marian Sedlaczek (syn Stanisława) w pięknej homilii wspominał zmarłego. Opowiedział m.in. historię procesu Hufców Polskich z roku 1947 i późniejszego uwięzienia całego naczelnictwa. Dh Krzysztof był najmłodszym z ukaranych (miał wtedy 18 lat, w chwili aresztowania 16 lat) i spędził w więzieniu półtora roku. Wzruszająca była opowieść o tym, jak do więzienia przemycono Najświętszy Sakrament i jak ważne to było dla NICH. To właśnie wyróżniało ludzi Hufców Polskich - wiara naprawdę, wiara nadająca sens i kierunek życiu, wiara traktowana poważnie, wiara głęboka. W artykule do 6 numeru naszej gazety "Gniazdo" w 1997 r. druh Krzysztof przytaczał relację rozmowy między Henrykiem Glassem a Stanisławem Sedlaczkiem, w której ten ostatni mówił "Harcerstwo Polskie nie ma żadnych tendencji rozłamowych, ale nie pozwoli wiązać sobie rąk w dążeniu do religijnego wychowania młodzieży".

Gdy na cmentarzu wygłaszano słowo pożegnalne usłyszeliśmy o tym, że w latach 40-tych UB podjęło próbę złamania Krzysztofa Eychlera, próbę nieudaną. Odtąd jak wielu innych, tych najlepszych w naszym narodzie, mógł być tylko obywatelem drugiej kategorii. Dla bohaterów nie było pracy, byli szykanowani i inwigilowani przez całe życie aż do końca lat 80-tych. Polska tradycja została przerwana.

Dla mnie było też bardzo poruszające widzieć starszych ludzi, małżeństwa wspierające się nawzajem. Odchodzą już ostatni spośród tych, co jeszcze pamiętają czasy wojny i tuż po wojnie. Nie przegapmy okazji by spotykać się z nimi, pytać świadków historii, jak ona wyglądała ich oczami.

Złożyliśmy kondolencje wdowie po śp. dhu Krzysztofie, pani Barbarze Eychler. Powiedziała, że nasza obecność była dla niej miłym zaskoczeniem, że mąż na pewno bardzo się cieszy, widząc nas na swoim pogrzebie (Franek służył do Mszy Św. i czytał czytania). Ja natomiast pomyślałem, że uczestniczenie w tym ostatnim pożegnaniu to był zaszczyt przede wszystkim dla nas. Z tego, że byliśmy bardzo się cieszę.

Cześć jego pamięci, niech spoczywa w pokoju.

niedziela, 19 kwietnia 2009

Wspomnienie o śp. Krzysztofie Eychlerze

15 kwietnia 2009 roku zmarł druh Krzysztof Eychler.

Druh Krzysztof był harcerzem i drużynowym 2 WDH, w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej w Harcerstwie Polskim ("Hufce Polskie"), żołnież batalionu Gustaw, w Powstaniu Warszawskim 1944 walczył w Pułku Baszta, w grudniu 1945 r. wraz z innymi instruktorami i Naczelnictwem HP aresztowany przez komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa, więziony i torturowany w osławionym więzieniu mokotowskim, skazany przez sąd władz okupacyjnych w 1947 ale po kilku miesiącach objęła go ustawa amnestyjna z 22 lipca i opuścili więzienie. W PRL był aktywnym opozycjonistą, taternikiem, wieloletnim prezesem Stowarzyszenia Harcerstwa Polskiego - "Hufców Polskich".

Pamiętam wizytę u niego w domu na warszawskim Ursynowie gdzieś w pierwszej połowie lat 90-tych. Wcześniej czytaliśmy książkę o Stanisławie Sedlaczku, legendarnym naczelniku Hufców Polskich, odkryliśmy Hufce Polskie, łapczywie szukaliśmy wszelkich inspiracji w historii, nawet skrawków informacji o motywacjach, poszukiwaniach tych, którzy założyli Hufce Polskie. Było to dla nas zatem niesamowite przeżycie poznać kogoś, kto w HP uczestniczył, choćby jako tylko harcerz ze względu na swój ówczesny młody wiek.

Potem druha Krzysztofa zaprosiliśmy na sławetne Harce Majowe w 1996 r., podczas których pojawiły się po raz pierwszy sztandary FSE. Mogę powiedzieć, że znaleźliśmy z jego strony zrozumienie dla wstąpienia do FSE a rozmowy z nim były dla nas bardzo ważne i inspirujące, nie tylko ze względu na to, że osobiście był wspaniałym człowiekiem i rozmówcą, ale i dlatego, że czuliśmy się w jakiś sposób spadkobiercami myśli twórców Hufców Polskich i szukaliśmy potwierdzenia dla naszych decyzji (pamiętajmy, że wtedy decydowało się dopiero czy FSE będzie w Polsce i w jakiej formie). Publikowaliśmy druha Krzysztofa w "Gnieździe", co było dla nas zaszczytem. Żałuję, że w ostatnim czasie nasz kontakt z nim był raczej sporadyczny.

W najbliższą środę 22 kwietnia 2009 roku o godz. 11.00 w kościele
pw. Świętego Boromeusza na warszawskich Powązkach odbędzie się Msza Św. pogrzebowa w intencji zmarłego. Pamiętajmy o nim w naszych modlitwach!

Cześć jego pamięci !

czwartek, 16 kwietnia 2009

Twoja sprawa

Ruszyło pełną parą Stowarzyszenie Twoja Sprawa, którego celem jest m.in. wpływ na to abyśmy nie byli bezbronni wobec agresywnych reklam czy zalewu pornografii w przestrzeni publicznej. Akcją prowadzoną obecnie jest skłonienie spółki Ruch S.A. aby nie eksponowała pornografii, tak jak robi to dotychczas. Zwróćcie uwagę, że najgorzej właśnie (nie wiem dlaczego) jest w kioskach firmowanych przez Ruch: tam nie da się kupić biletu bez natknięcia się na tuziny tych gazet. Stowarzyszenie robią ludzie zasługujący na nasze zaufanie, niektórzy znani są z wielu podobnych akcji. Zachęcam do zajrzenia na twoja sprawa i zapisanie się do newslettera.

Wysłanie maila do tej czy innej spółki, tego czy innego reklamodawcy to jest niecała minuta - a jakże wiele można tym wskórać. Przykłady można mnożyć (głównie w USA) ale mamy też niedawną historię z agresywnie antyreligijną kampanią reklamową marki House. Rada Reklamy (jest takie ciało) została w ciągu jednego dnia zalana ponad 300 skargami, co stanowiło więcej niż w całym roku. Efektem podobnych działań było wycofanie się producenta z tej kampanii. Innym przykładem jest akcja mojego kolegi, który doprowadził do zniknięcia pornografii ze stacji benzynowej, na której tankował. Inny znajomy był poruszony reklamą radia (nie wymienię nazwy, ale reklama uprzedmiotawiała kobietę), polskie spółki reklamodawców zlekceważyły maile. Wtedy napisał do central i otrzymał błyskawicznie odpowiedź, a następnie miłe listy już od polskich spółek, że przeanalizują, zastanowią się drugi raz, etc.

Nie możemy być obojętni na to co dzieje się wokół nas, co wisi na przystankach, na billboardach koło szkół, kościołów i wszędzie tam, gdzie jesteśmy nimi atakowani. Okazuje się, że nie tak trudno mieć na to wpływ. Wykorzystajmy okazję, nie bądźmy obojętni. Codzienny dobry uczynek obowiązuje na całe życie. Wysłanie maila też może nim być.

środa, 15 kwietnia 2009

Resurrexit!

Wszystkim wiernym czytelnikom tego bloga (oj, trzeba być wiernym naprawdę skoro posty pojawiają się jakże nieczęsto) życzę utrzymania w sobie jak najdłużej radości ze Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i promieniowania tą radością na ludzi wokoło. Czy masz świadomość (ja cały czas za słabą), że to najważniejsze wydarzenie naszej wiary, że jeśli nie wierzylibyśmy w Zmartwychwstanie, to nasza wiara nie miałaby żadnego sensu, byłaby stekiem haseł i niczym więcej. A najbardziej niesamowite jest to, że inaczej nie da się wytłumaczyć tej historii niż cudem, takim jak opisują go Ewangelie. Podaję link na ciekawy artykuł w świątecznej Rzeczpospolitej, warto przeczytać: www.rp.pl/artykul/289582.html

Uczestniczyłem w liturgiach Triduum ze swoimi dziećmi, niestety nie zawsze zapewnia to najlepsze skupienie. Jest wspaniale gdy liturgia i jej cała oprawa są przygotowane pieczołowicie, śpiewy są piękne (nawet były śpiewy Dominikanów w Józefowie), to pomaga nam lepiej zrozumieć. Szkoda, że w mojej parafii jeszcze nie mogłem zobaczyć Skautów Europy w asyście ołtarza czy na warcie przy Grobie Jezusa. Jeszcze nie, ale może niedługo nie.

piątek, 27 lutego 2009

Hojność i męstwo

Jeden z HR-ów niedawno opowiadał mi, że był pod wrażeniem naszych szefów z jednego hufca, którzy zaprosili go na spotkanie. Podobnie dobre wrażenie zrobili na nim szefowie z innego hufca, którzy co tydzień spotykają się na wspólnej Mszy Św. w mieście, w którym studiują. HR ów po dłuższej nieobecności w Polsce ze względu na swoją pracę naukową był pozytywnie podbudowany, że TO działa, że DZIEŁO jest kontynuowane!

Jacques Mougenot był nie pierwszy raz porażony wspaniałą skautową atmosferą podczas kursu szczepowych na Dolnym Śląsku. Opowiadał o tym wszystkim podczas jednego z ostatnich spotkań międzynarodowych.

Moja żona uczestniczyła ostatnio w spotkaniu z profesorem filozofii z zachodniej Europy zajmującym się m.in. analizą zjawisk w świecie biznesu. Jest on przekonany, że za kilkanaście lat w świecie zachodnim zabraknie prawdziwych managerów, zdolnych do właściwego zarządzania, wypełniających właściwie swoje funkcje, aby sprostać wyzwaniom przyszłości. Przyczyną tego stanu jest fatalne wychowanie, w którym brakuje miejsca na postawę hojności, oddania się innym, bezinteresowności oraz umiejętności mężnego wymagania od siebie, surowości, karności. Otóż, jego zdaniem świat zachodni cierpi na ogromny deficyt tych dwu postaw, które powinny być podstawowe dla wychowania a bez których ciężko patrzeć w przyszłość.

Codziennie gazety i inne media przynoszą coraz bardziej alarmujące wieści na temat światowego kryzysu już nie tylko finansowego ale obejmującego całą gospodarkę. Co chwila dowiadujemy się o nowych skandalach spowodowanych przez managerów, którzy mimo upadłości czy fatalnej sytuacji swojej spółki wypłacili sobie horrendalne nagrody, czy też w inny sposób nadużyli zaufania tych, którzy powierzyli im swoje pieniądze.

Po co to wszystko piszę? Nie trudno zgadnąć. Bycie szefem, kierowanie jednostką, odpowiedzialność za powierzonych młodszych, za ich wychowanie wymaga postawy hojności, oddania swojego czasu, energii, rezygnacji z przyjemności, wyrzeczenia, postawy bezinteresownej, ducha służby. Czy można tego dokonać, czy można wytrwać w tej służbie bez wewnętrznego męstwa, bez wymagania od siebie, bez codziennego hartu ducha?

Bycie szefem to wyraz postawy służby, odpowiedzialności za innych, gdzie nie wolno kalkulować, robimy to bezinteresownie. Możecie być jednak pewni, że te Wasze czyny zasługują na nagrodę w niebie. Jestem jednak głęboko przekonany, że i w perspektywie ludzkiej, życiowej: po prostu warto! Bycie szefem to też wspaniałe doświadczenie aby w przyszłości wykorzystać je w pracy zawodowej!

niedziela, 1 lutego 2009

Odznaka Św. Pawła

Mamy nareszcie wymagania Odznaki Św. Pawła, którą może zdobyć każdy harcerz. Trwa rok tego wielkiego świętego ogłoszony przez papieża i świetnie, że w taki sposób możemy odpowiedzieć na liczne zachęty Benedykta XVI do naśladowania apostoła narodów. Spełnienie wymagań świadczyć będzie o zapale i odwadze apostolskiej każdego harcerza, który to wezwanie podejmie. Jako szefowie powinniście Waszych chłopaków zachęcać i doradzać im aby byli ambitni w postawieniu sobie zadań.

Poruszył mnie e-mail Kuby hufcowego radomskiego: "super sprawa, sam bym chętnie o taką odznakę zawalczył". Myślę, że nie ma przeszkód aby każdy z nas taką odznakę przed Panem Bogiem zdobył. A zatem: zaplanujmy i przeprowadźmy zadanie apostolskie do czerwca ze swoją jednostką (akcja w innej parafii, seminarium, etc.) lub osobiście w swoim środowisku na studiach czy w pracy. Przeczytajmy książkę o Św. Pawle, Dzieje Apostolskie lub kilka jego listów, zorganizujmy dobre spotkanie formacyjne dla siebie i innych, dołączmy do Zdrowej Fali lub przypuśćmy szturm modlitewny w konkretnej intencji. Pomysłów niech będzie tyle, ilu nas!!!

środa, 14 stycznia 2009

Kontynuować to co najlepsze

Wczoraj spotkaliśmy się w gronie kilku szefów by porozmawiać sobie o książce napisanej przez prof. Ryszarda Legutkę pt. Esej o duszy polskiej. Główna teza tej pracy, wartej przeczytania inaczej przecież byśmy nie poświęcali jej czasu, jest taka, że Druga Wojna Światowa i to co po niej nastąpiło przerwała ciągłość historyczną polskiego narodu, czego nie spowodowało nawet ponad sto lat zaborów. W efekcie w miejsce narodu polskiego pojawił się naród PRL-owski, zgnieciony, schamiały, bez wiary w siebie, zniszczony, pozbawiony najlepszych. Innymi słowy wojna, 45 lat komunizmu i brak suwerenności odcisnęły głębokie piętno. Celem była przebudowa społeczeństwa i ten cel w dużej mierze został osiągnięty. To niby oczywiste ale rozpisanie tej tezy na ponad stu stronach, z pasją, w emocjach, ale i przedstawiając wiele konkretnych argumentów i faktów, pozwala sobie to mocno uświadomić. Świadomość tego natomiast mobilizuje. To szpetne dziedzictwo trzeba przezwyciężyć, przerwaną tradycję należy kontynuować, i nic nie robi się samo. My to robimy wychowując siebie i młodych, nawiązując do najlepszych tradycji, szukając wzorów, czując się kontynuatorami tych, którzy byli przed nami. Szkoda, że nie ma nas więcej. Szkoda, że nie ma nas w Wielkopolsce czy na Pomorzu, i jeszcze w wielu innych miejscach.

A poniżej zachęcam do obejrzenia krótkiego filmu, w sieci już od jakiegoś czasu. Pan Piotr Fronczewski zaimponował mi, naprawdę czapki z głów:
http://www.youtube.com/watch?v=9X5vSmlcpYQ

wtorek, 6 stycznia 2009

In vitro jest niemoralne

W dzisiejszej Rzeczpospolitej na uwagę zasługuje bardzo dobry tekst Tomasza Terlikowskiego o tym, dlaczego in vitro jest niemoralne. To nie taka kwestia, jak zdają się wmawiać nam niektórzy, że no katolicy nie mogą, ale jeśli już pozostałe zarodki ludzkie nie będą brutalnie mordowane, to wszystko jest ok, katolicy wprawdzie nie mogą korzystać z tej metody, gdyż Kościół jej zakazuje, no ale dlaczego nie pozwolić na to innym? Otóż dlatego, że to jest nieludzkie. Nie ma sensu abym referował cały artykuł, przeczytajcie sami:
link 1
link 2

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Orszak Trzech Króli

Orszak Trzech Króli odbył się wczoraj na Starym Mieście w Warszawie organizowany głównie przez Stowarzyszenie Rodziców Szkoły "Żagle", do której uczęszcza mój syn Staś. Jak powiedział we wstępnym słowie JE arcybiskup Kazimierz Nycz byliśmy świadkami powstania być może nowej tradycji i za sto lat będzie się mówiło, że pierwszy taki orszak miał miejsce właśnie w 2009 r. Wspaniała inicjatywa. Dziś w Gazecie Wyborczej Stołecznej na zdjęciu właśnie Staś przebrany za pastuszka idzie za rękę z abp Nyczem ubranym również w strój góralski. Poniżej również link do podobnego zdjęcia:

http://www.foto.ekai.pl/s.php?wp=view&id=182488

i innych zdjęć:

http://www.foto.ekai.pl/?wp=display&did=2761

A tu relacje filmowe:

http://www.mmwarszawa.pl/3053/2009/1/4/orszak-trzech-kroli-zdjecia--wideo?districtChanged=true

ww6.tvp.pl/6692,20090104856782.strona

http://fronda.pl/news/czytaj/orszak_trzech_kroli__relacja_video

piątek, 2 stycznia 2009

nowy rok, nowy blog

Czuwaj!

Początek roku sprzyja podejmowaniu postanowień, chcemy się zmieniać, poprawiać nasze życie. Jednym z moich postanowień jest to by częściej zamieszczać posty. Na nowy rok proponuję też nowe oblicze techniczne bloga. Mam nadzieję, że te zmiany odpowiadają choć w części na Wasze sugestie.

Zakończenie kolejnego roku uświadamia nam o nieubłaganym upływie czasu. Jan Paweł II na rynku w Wadowicach podczas jednej z pielgrzymek żartobliwie powiedział „czas ucieka, wieczność czeka”. Nasz komisarz federalny Jacques Mougenot z kolei często powtarza, że z biegiem lat czas płynie szybciej. Coś w tym jest. Tak czy inaczej, czas jest skarbem. Nasz czas nie należy do nas, to jak z talentem, który można pomnażać lub zakopać w ziemi. Wszyscy znamy ten cytat z ks. Twardowskiego „śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Tak, ten kto kocha, musi się śpieszyć, kto kocha ludzi, temu nie może zbywać czasu, za dużo jest do zrobienia.

Dobrym postanowieniem na nowy rok może być lepsze wykorzystanie czasu. Na filmie „Świadectwo” kard. Dziwisz opowiada, że Jan Paweł II czasami czytał dwie książki równocześnie, jedną trudniejszą sam a drugą, lżejszą ktoś czytał mu na głos. Czy też taki G.K. Chesterton, wybitny angielski pisarz i apologeta chrześcijaństwa, pisał książkę sam na maszynie do pisania i jednocześnie dyktował artykuł prasowy swojej sekretarce. No tak, ale to przecież byli giganci. A my? Otóż, my też możemy walczyć o lepsze wykorzystanie swojego czasu. Jak? Niech każdy zastanowi się sam. Dobrą ideą jest łączenie czynności (np. obieranie ziemniaków i rozmowa przez telefon) czy słuchanie na mp3 ciekawych wykładów w obcym języku podczas jazdy komunikacją miejską czy w innych okolicznościach (co praktykuje np. nasz dyrektor Hoboka).

Z innych rzeczy: nie do przegapienia ostatni list biskupów polskich odczytywany w poprzednią niedzielę podczas mszy św. Wspaniałe, prawdziwe, proste i zdecydowane słowa. Po wysłuchaniu tego listu czułem spontaniczną wdzięczność dla pasterzy naszego Kościoła. Poniżej link.

http://ekai.pl/wydarzenia/polska/x17191/biskupi-do-polskich-rodzin-nie-bojmy-sie-adoptowac-dzieci/