NAJPIĘKNIEJSZY
ZAWÓD ŚWIATA
Oczywiście bycie księdzem nie jest zawodem. Jest powołaniem.
Jakże piękne jest to powołanie. Powołanie
zaszczytne. Kapłan Kościoła Rzymskokatolickiego wyznający Credo, wiarę w
obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii, w ofiarny i zbawczy sens Mszy Św., we
współuczestniczenie w ofierze Chrystusa na krzyżu. Oddanie swojego życia w
całości temu aby ułatwiać ludziom zbawienie, być dla nich, być szafarzem
sakramentów, pośrednikiem poprzez którego działa sam Bóg - jest czymś
niebywałym. Niebywale wielkim i wymagającym niebywałej pokory i powagi koniecznej
do wykonywania tych zadań. Rozgrzeszanie, wysłuchiwanie najgorszych przewin, udzielanie
ostatniego namaszczenia, obcowanie ze śmiercią, rozpaczą i brakiem nadziei. Z
drugiej strony piękno i radość przygotowania do pierwszej komunii Św. albo do
sakramentu małżeństwa, udzielanie chrztu świętego małym dzieciom. Piękna,
niesamowita misja.
Jak pisał Bousset, którego cytuje
Mauriac w swoich pamiętnikach, ksiądz to najbardziej wszechstronny zawód
świata, bo będąc księdzem można być jednocześnie: aktorem, nauczycielem,
retorem, psychologiem, lekarzem dusz, przedsiębiorcą, zarządzającym, trzeba też
opanować mnóstwo umiejętności praktycznych. Gdy sprawuje się opiekę nad
ministrantami, dodajmy od siebie, warto być też piłkarzem, rowerzystą,
programistą, informatykiem, a gdy ma się pod opieką harcerzy to można wykazać
się również jako kucharz, survivalowiec, śpiewak, gitarzysta, ratownik,
pielęgniarz.
Bousset nie przewidział jednak,
że można też być bokserem albo szefem hospicjum dla śmiertelnie chorych.
Chodzi mi mianowicie w tym
momencie o zareklamowanie trzech filmów, które są absolutnymi „must see”. Jako
że pogoda na Wielkanoc nas nie rozpieszcza, jestem prawie pewien, że zamiast
spacerów rodzinnych, zasiądziecie w niedzielę albo lany poniedziałek przed telewizorem
albo rzutnikiem aby coś obejrzeć. Dlaczego zatem nie któryś z niżej wymienionych
filmów?
Pierwszy to „Father Stu”, w tej
chwili jest na różnych platformach streamingowych np. HBO. Prawdziwa historia
boksera łobuziaka, który został księdzem, lecz wcześniej zapadł na ciężką
chorobę, w wyniku starć na ringu. Nieprawdopodobna historia gdyby nie była
prawdziwa. W roli głównej Mark Wahlberg, który jest jednocześnie reżyserem a do
współpracy zaprosił innego znanego, przy czym wielce grzesznego jak sam o sobie
mówi, katolika z Hollywood, Mela Gibsona. Wahlberga nie trzeba przedstawiać,
porządna firma. A i film jest przyzwoicie zrobiony.
Drugim filmem, który już wszyscy
chyba obejrzeliście, ale może jednak nie wszyscy, jest „Johnny”. Opowieść o ks.
Janie Kaczkowskim, założycielu hospicjum w Pucku. Śmiertelnie chory na glejaka
mózgu, nie zaprzestał pracy ale walczył do końca. O ludzi, o dusze, o godne
umieranie i przechodzenie stąd do tam. Niektóre sceny są naprawdę wstrząsające.
A postać tego kapłana, żyjącego na „pełnej petardzie” może porywać, może
inspirować. Jego nieporozumienia z hierarchią, owszem wiemy, że takie były, w
filmie ukazane są jednak w karykaturalny sposób a aktor dobrany do roli biskupa,
cóż, szkoda gadać. To już kolejny film, w którym postać biskupa jest pokazana niczym
z pisemek antyklerykalnych w okresie stalinizmu. Czyż konflikt nie zyskałby kolorów,
gdyby twórcy, jeśli już koniecznie chcieli ten wątek wyeksponować, wierniej odwzorowali
pierwowzór? Dobrze, nie ma się co czepiać, młody kapłan, pozytywny bohater,
robiący coś dobrego wbrew hierarchii. Super w dzisiejszych czasach, a mając na
uwadze to, że film znalazł się ostatnio na Netfliksie, czyż można chcieć więcej?
Uprzedzę jeszcze pytanie, ze
względu na intensywność emocjonalną niektórych scen, moim zdaniem, raczej nie
do oglądania z dziećmi młodszymi niż starsze nastolatki.
I last but not least – “Ostatni szczyt”, film
Juana Manuela Cotelo. Szalony hiszpański reżyser jedzie aby zrobić
wywiad ze znanym księdzem. Niestety nie udaje mu się to, bo ksiądz ginie w
górach. Wstrząśnięty tą nagłą, tragiczną śmiercią, reżyser nie daje za wygraną,
rozmawia z przyjaciółmi i rodziną zmarłego i decyduje się zrobić film. I jest
to film genialny. Dokument, który ogląda się lepiej niż wiele filmów fabularnych.
Historia jednego z tysięcy kapłanów oddanych swojej pracy. Przejętego wiarą,
idealisty stąpającego twardo po ziemi, miłośnika gór, człowieka wesołego, o
szerokich horyzontach. Film wciąga wszystkich, małych i dużych. Widziałem
czterdziesto- a nawet pięćdziesięcioletnich chłopów jak dęby, którzy podczas
projekcji ryczeli jak bobry.
Film do obejrzenia na katoflix i cda.
Mam nadzieję, że Was trochę zachęciłem.
Z okazji Wielkiego Czwartku przekazuję
najlepsze życzenia dla wszystkich kapłanów! Macie wspaniałą misję, nie zrażajcie
się niczym, róbcie swoje najlepiej jak umiecie, każdego dnia!