sobota, 24 marca 2012

Uruchamiający innych lider

Wielgolas. Pielgrzymka na Święto FSE. Niezwykła pogoda, piękna Polska, dobrze nastrojone twarze. To tylko prawy brzeg a jaka moc ludzi. Tak, ludzie nie mogą ginąć w tłumie. Nie ginęli. Po drugie, środków nie można nigdy mylić z celami. Dziś środek był dobrany do celu.

Rozmowy. Z kilkoma spotkanymi dzisiaj osobami uczestniczyliśmy we czwartek w wykładzie w szkole Strumienie, dr Szymona Grzelaka, psychologa, autora książki „Dziki ojciec”. Wykład z grubsza o wychowaniu córek. Prelegent znany jest z nietuzinkowych pomysłów na wychowanie, w szczególności z lansowania zwyczajów rodzinnych związanych z przechodzeniem dzieci na kolejny szczebel rozwoju osobistego. I tak, sześciolatka odbywa z tatą wyprawę do lasu, a dwunastolatka z obojgiem rodziców do wybranego miasta. Cytowana francuska rodzina wyprawiała się z kolejnymi córkami do Wenecji, Rzymu, Mediolanu. My nie zrażajmy się. Atrakcją może być nawet wyjazd na działkę do wujka Ryśka. Pomysły są istotne ale grunt aby nie umykały nam ważne momenty w życiu naszych dzieci, aby je podkreślać, dostarczać pozytywnych przeżyć i wykorzystywać wychowawczo. Zgadzam się z tym w stu procentach.

Utkwiła mi też w pamięci opowiedziana historia jak to ojciec wymyślał coraz to nowe pomysły na uświetnienie życia najstarszej córki-nastolatki. W końcu nieco zniecierpliwiona pierworodna musiała ostudzić twórczego ojca w mniej więcej taki sposób: „wiesz tato, pozwól, że sama sobie to zorganizuję”. Ta z pozoru błaha anegdota wydała mi się niezwykle dobrze ilustrować znane zjawisko, nie tylko wychowania w domu czy w harcerstwie, ale i w życiu politycznym, zawodowym, społecznym. Otóż, często im bardziej „pomysłowy” ojciec, tym bardziej pasywne dzieci; im bardziej aktywny drużynowy, tym bardziej pasywni zastępowi; im bardziej omnipotentny lider czy szef w pracy, tym bardziej wycofani współpracownicy. Bycie liderem w domu, w życiu społecznym czy zawodowym to nie tylko instynkt przewodzenia ale szereg umiejętności, które należy stale rozwijać. Dyrygent nie gra sam na żadnym instrumencie lecz wprawia w ruch całą orkiestrę, prowadzi ją umiejętnie a efektem jest symfonia. Wydobywać z innych to co najlepsze, uruchamiać ich potencjał a samemu się chować, wciągać do współdecydowania i faktycznie ludzi słuchać, być w stanie zmienić zdanie pod wpływem mądrej uwagi najmniej doświadczonego współpracownika, rzucać ludzi na głęboką wodę ale nie pozwolić aby utonęli, uczciwie oceniać (czasami upominać) ale tak, aby byli po chwili wdzięczni i dzięki temu poszli do przodu – oto sztuka! Powiedzmy od razu - sztuka rzadka. Być takim ojcem, szefem to cel. Napiszę o tym więcej przy okazji recenzji filmów. Niebawem.