28 lipca 2003 r.
Ta
noc nie należała do najprzyjemniejszych. Około 3 rano obudziły mnie narastające
głosy gdzieś parę metrów za moim namiotem a potem huk ciężarówek i okropnie
pyrkoczących traktorów. Od razu uświadomiłem sobie, o co chodzi. Tego dnia po
raz pierwszy nastąpił rozładunek tzw. niepsującej się żywności. Kilka
olbrzymich TIR-ów, wózki widłowe, w tym terenowe, traktory z przyczepami,
ludzie z Sodexho i silna ekipa naszych wędrowników dokonywała rozładunku przez
dobre kilkanaście godzin. W tym momencie w każdym biwaku powinna już być jego
ekipa z przygotowanym magazynem żywnościowym. Niestety okazało się, że był
jakiś szum na łączach i nie ma ekip biwaków francuskich ani wędrowników
francuskich. Wtedy zaczął działać Jacques Mougenot zwany również swojsko
Żakiem. Jacques przez długie lata był naczelnikiem francuskim i już pierwszy
rzut oka na tego już emerytowanego mera małej francuskiej miejscowości wskazuje
na przywódczy temperament i mocny charakter. Jacques wspierał ekipę eurojamową
ze strony ekipy federalnej i, jak wielokrotnie powtarzali i Zbyszek Minda, i
Rafał Grudzień, jego doświadczenie, precyzja przewidywań i umiejętność
wymagania od innych była prawdziwym wyzwaniem dla naszej bądź co bądź dużo
młodszej i o wiele bardziej słowiańskiej w stylu działania ekipy. Otóż, Żak zdobył
namiary do wędrowników francuskich, którzy mieli swoje wędrówki wakacyjne w
Polsce i po prostu ściągnął ich w trybie natychmiastowym na miejsce eurojamowe.
Bogu ducha winni wędrownicy, którzy nic nie wiedzieli, że mają tu być tak
wcześnie stawili się natychmiast ze swoich szefem Emmanuelem de Sachy,
przerywając swój program wędrówki. Biedny Emmanuel podszedł do sprawy honorowo
i gdy zdał sobie sprawę, że ktoś tu nawalił a na niego skierowane są oczy
wszystkich, nie powiedział, że przecież to nie jego sprawa, tylko wziął na
siebie odpowiedzialność, pokornie znosił złośliwe spojrzenia i starał się jak
najlepiej wywiązać ze wszystkich zadań, które przed nim stanęły. To było
strasznie sympatyczne i niebywale honorowe podejście. Na nim zawisł honor
Francji i on to brzemię podjął, poniósł i podołał wyzwaniu.
W
każdym razie nie miałem żadnych problemów z pobudką tego dnia. Większość
przewodniczek i wędrowników oraz ekipy przygotowującej Eurojam spotykała się
codziennie rano na Mszy Św. o godz. 7.00 w kaplicy w Żelazku. Pozostała część,
która z powodu pełnionych służb nie mogła być obecna o godz. 7 rano, uczestniczyła
we Mszy Św. o godz. 20.30. To było niesamowite, widzieć młodych wędrowników i
przewodniczki mające po 17, 18, 19-naście lat jak intensywnie i z entuzjazmem
pracują przez cały dzień, w nocy pełnią warty i jeszcze zrywają się rano aby na
godzinę 7-ą rano pięknie śpiewać w kościele. Czasami też wieczorem przechodząc
koło kaplicy w Żelazku słyszałem piękne śpiewy, to grupka
wędrowników-entuzjastów po godz. 22-ej spotykała się, by ćwiczyć piękne
tradycyjne polskie śpiewy liturgiczne. To jest właśnie styl, trzymanie fasonu,
panowanie ducha nad ciałem!
W
poniedziałek od rana byłem do dyspozycji naszego Kraala czyli ścisłej ekipy
przygotowującej Eurojam. W jej skład wchodzili m.in. Zbyszek Minda – Naczelnik
Harcerzy i spiritus movens całego przedsięwzięcia. Gdyby nie jego szaleństwo i
zawsze hojność w odpowiadaniu na wyzwania - tej imprezy na pewno by nie było!
To przecież on natychmiast po telefonie Komisarz Federalnej Pierrette Givelet
trzy lata temu i jej pytaniu „Czy Polacy chcą organizować następny Eurojam?”
prawie wykrzyknął w słuchawkę „Tak!”. Potem kierownictwo naszego ruchu w Polsce
drapało się w głowę, co on najlepszego narobił, przecież jesteśmy mali, nie
mamy ludzi, za to mamy tysiąc powodów, żeby tego nie robić. Mimo to, nikt nie powiedział, że to
niemożliwe. Następnie Rafał Grudzień - dawny drużynowy z Radomia, który po
kilku latach nieobecności i intensywnego zaangażowania w życie zawodowe i rodzinne,
nagle postawił się do dyspozycji, gdy „Sprawa” tego wymagała. Niewątpliwie
okazał się człowiekiem opatrznościowym, który na swoje barki wziął prawie całą
logistykę zlotu. To on stał się niemalże mieszkańcem Żelazka i spędzał tu całe
tygodnie w miesiącach poprzedzających to wydarzenie. Dla ludności Żelazka i
okolic znany również jako ‘kierownik’. To jego doświadczenie życiowe i
biznesowe pomagało załatwiać najtrudniejsze sprawy, uruchamiać do pomocy
miejscową ludność i dyscyplinować ją, gdy była taka potrzeba. Do annałów
przejdą niektóre historie jak na przykład ta.
Któregoś
razu Rafał pojawił się w niedzielny wieczór w miejscowym „Barze pod Dębami” i
zobaczył, że ludzie których zatrudnia przy kopaniu dołów pod wodociąg, zamiast
siedzieć z rodzinami w domu i wypoczywać przed pracą następnego dnia wlewają
alkohol w gardła ile wlezie. Podszedł do baru i oznajmił, że w poniedziałek
rano czeka na pracujących z alkomatem i niestety, ale niewytrzeźwiałych nie
przyjmuje. Przez salę przeszedł szmer niezadowolenia, ale ciżba mężczyzn zaczęła
początkowo ospale a po chwili gremialnie opuszczać lokal.
Rafała
wspierała Magda Cygielska, która odpowiadała za logistykę ze strony nurtu
harcerek. Nikt nie wie jak pogodziła pracę nad Eurojamem, obronę pracy
magisterskiej i jeszcze w międzyczasie zaręczyny i przygotowanie do ślubu. Nota
bene narzeczony Magdy przyjechał na Eurojam w charakterze lekarza. Dalej Hubert
Nakoneczny, wszyscy mamy nadzieję, że w przyszłości pierwszy bankowiec
Rzeczypospolitej a tymczasem niezastąpiony minister finansów zlotu. Hubert z
chłodną powściągliwością odpowiadał na wszelkie wnioski o pieniądze, często
odpowiedzią było po prostu „tego nie ma w budżecie”. Trzeba przyznać, że był to
kolejny właściwy człowiek na właściwym miejscu. Na marginesie, napawało mnie
osobiście ogromną satysfakcją obserwowanie wielu osób wyżywających się wręcz w
swojej działce i pasujących do swych zadań jak nikt inny. Proszę oto kolejne
przykłady: Marcin Kruk – Namiestnik Wędrowników, energiczny i przywódczy, mocną
ręką dysponował służbami, znajdując do nich zawsze gotowych do pracy
wędrowników. Asystowała mu żona Ola, która zarządzała służbami przewodniczek. Następnie
Tomasz Pałka – szef zaprowiantowania, objął swoją służbę kilka tygodni przez
zlotem, gdy okazało się, że strona francuska nie zapewni organizacji wyżywienia.
Jako osoba, która uczestniczyła z Tomaszem w części negocjacji prowadzonych z
dostarczającą żywność firmą Sodexho Polska Sp. z o.o., mogę śmiało powiedzieć,
że był to kolejny strzał w dziesiątkę, jeżeli chodzi o kompetencje osoby
dobrane do pełnionych zadań. Tomasz negocjował jak lew i nie odpuszczał ani
złotówki, z matematyczną zręcznością dokonywał karkołomnych obliczeń i
kalkulacji. Teraz już wiem po co studiuje się na MBA.
Nie
sposób wymienić wszystkich. Wspomnijmy jeszcze Anię Pałkę, która dzielnie
produkowała wszelkie pisma do niezliczonych urzędów, Tomasza Szydło naszego
przewodniczącego, który angażował się w różnorakie kwestie począwszy od
załatwiania spraw z samorządowcami (jak samorządowiec z samorządowcami),
poprzez walkę o Internet, umowy z drukarnią a skończywszy na godnym nas
reprezentowaniu wobec różnorakich VIP-ów, Ks. Prymasa, mediów, itd. Dalej
jeszcze Ks. Stanisław Gregorczyk, którego doskonały zmysł praktyczny zapewnił
brak wpadek związanych z liturgią i obsługą duchową (jeżeli tak można się
wyrazić o tym jakże ważnym aspekcie całej sprawy). W codziennych naradach brał
udział także Robert Fedorowicz – szef służb ochrony a poza Eurojamem hufcowy
rawski. Robert był wspierany przez swoich fantastycznych wędrowników z Rawy.
Tak nagradza P. Bóg za cierpliwość i wytrwałość. Roberta z kolei wspierała
heroicznie rodzina, żona Ula przyjechała z Jędrkiem i Kasią, której dopiero co
zdjęto gips z małej nóżki, a zatem możecie sobie wyobrazić, że dla Uli to nie
był najłatwiejszy czas. Dalej Krzysiek Staszak – odpowiedzialny na kantynę. Nie
znałem Krzycha wcześniej tak dobrze – okazał się morowym facetem, zawsze
gotowym do służby. W trakcie tygodnia, nie pamiętam już czy we wtorek czy we
środę dojechali jeszcze Basia Lorek – główny lekarz, muszę przyznać, że budziła
zaufanie zwłaszcza jako pediatra (moje dzieci miały okazję skorzystać z diagnoz
i recept od Basi) oraz Bartek Mleczko – nasz namiestnik harcerzy odpowiedzialny
za program Eurojamu. Bartka wspierała od strony dziewcząt Ania Oleszczyk, a nad
wszystkim a zwłaszcza dobrym klimatem czuwała Naczelniczka – Asia Przypolska. Nie
wspominam tu nawet o całej redakcji „The Daily Żelazko” z Pawłem Lochyńskim na
czele. Przepraszam wszystkich, których pominąłem, ale musiałbym tak ciągnąć w
nieskończoność.
W poniedziałek rano najpierw spotkałem się z
Policją z Zawiercia w Żelazku w celu omówienia kwestii sprawnego dojazdu
uczestników na miejsce. Następnie pojechałem do Olkusza do Komendy Powiatowej
omawiać to samo. Przyjął mnie sam komendant powiatowy, który zapewnił, że
policja pomoże nam tak, jak tylko to jest możliwe. W Olkuszu obskoczyłem
jeszcze Sanepid, który, trzeba to przyznać, był wyjątkowo nam przychylny,
bardziej niż na niejednym zwykłym obozie. Cóż, widać Duch Św. naprawdę czuwał
nad nami. Prosto z Olkusza na lotnisko Balice by odebrać Rosario Barone. Rosario
był szefem logistyki Eurojamu ze strony włoskiej, prywatnie niesamowicie miłym
trzydziestokilkulatkiem i do tego wciąż kawalerem. Rosario miał pechową
przygodę, gdyż odwołano jego lot i spędził na lotnisku w Budapeszcie całą dobę.
Tym razem samolot przyleciał punktualnie i parę minut po godzinie 15-ej w holu
ujrzałem uśmiechniętego od ucha do ucha Włocha pchającego wózek z plecakiem i
innymi bagażami. Ten niesamowity uśmiech powodował, że Rosaria widać było już z
daleka. Boże, jak ja lubię tych Włochów. Pamiętam, że pierwszy raz spotkałem
Rosario dwa lata temu na obozie 12 gwiazd w Gryfowie Śląskim. Wtedy odwoziłem
go na lotnisko we Wrocławiu, dziś z lotniska go odbierałem. Po drodze
rozmawialiśmy - oczywiście - cały czas o Eurojamie. Rosario już nie mógł się
doczekać, kiedy stanie na ziemi żelazkowej. Jako odpowiedzialny za włoską
logistykę był pełen obaw czy mimo jego nieobecności prace w podobozie włoskim
idą prawidłowo. Rosario był bardzo zadowolony z tego, że uczestniczył w ekipie
przygotowującej Eurojam. Mówił mi, że powstała nowa jakość, czuł się tak blisko
po przyjacielsku związany z innymi członkami tej ekipy: Polakami, Francuzami,
Belgami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz