wtorek, 1 października 2013

Ojcostwo - tęsknota męskiej duszy

Miałem wziąć udział w sobotę obok aktorów Radosława Pazury i Redbada Klijnstry w debacie pt. „Ojcostwo tęsknota męskiej duszy”, zorganizowanej na dobre podsumowanie wyścigu rowerowego „Ojcowie na start”. Miałem, ale nie udało się, za dużo rzeczy w jednym terminie, szkoda. Nie wiem co znani aktorzy mieli do powiedzenia o ojcostwie, tęsknocie za nim i męskiej duszy, bo nie dotarłem, choć byłem bardzo ciekaw. Zwłaszcza, że p. Redbada chwaliłem już na tym blogu kilka miesięcy temu, bo mądrze mówił w jednym z wywiadów. A sensownie mówiących aktorów popieram. Cóż, tak to już jest dzisiaj, że chętnie słuchamy aktorów, dziennikarzy sportowych i telewizyjnych czy nawet kucharzy, jeśli tylko występują w telewizji i wyglądają w miarę sympatycznie, chętniej niż nawet najmądrzejszych i najszlachetniejszych profesorów i kaznodziejów. Więc jeśli ktoś chce być kaznodzieją, ma coś mądrego do przekazania, chce, aby go ludzie usłyszeli, może powinien pomyśleć o szkole aktorskiej, albo wygrać w konkursie na komentatora sportowego, albo po prostu zgłosić się na casting i zagrać epizod w jakiejś telenoweli albo choćby reklamie. Nie drwię, mówię poważnie. Więcej, szanuję i bardzo doceniam tych, którzy wykorzystują swoją popularność do tego, aby powiedzieć coś mądrego, wypowiedzieć się w jakiejś ważnej sprawie. Mało tego, uważam, że dużo za dużo ludzi jakoś tam popularnych wypowiada się bez sensu, a tych, którzy mają coś do powiedzenia i chcą to coś powiedzieć jest za mało, o wiele za mało. Więc szkoda, że nie byłem, bo temat jest ważny, ale to co w tym czasie robiłem, też było bardzo ważne.

Gdy dowiedziałem się, że punktem wyjścia mają być tezy Johna Eldredge’a z książki „Dzikie serce” żachnąłem się: „nie, znowu ten Eldredge”. Przypomniałem sobie jak kilka lat temu cały wieczór spędzony na kursie dla szefów Adalbertus spędziłem na dyskusji o „Dzikim sercu”, zobaczyłem oczami wyobraźni znowu te rozemocjonowane twarze, Eldredge albo śmierć niemalże. Pomyślałem, o nie! Tym razem żadne poetyckie wizje, inicjacje męskie, opowieści o wyprawach w canoo wzdłuż dzikiej rzeki, romantyczne teorie o wychowaniu nie przejdą. Dokonamy obnażenia tego, co kryje się za tym wszystkim. To duży chłopiec w facecie, to ucieczka w przygodę przed codziennością pod pretekstem wychowywania syna. My tu wiecie, wprowadzamy syna w życie, z kolegami jesteśmy, no tak, oni też z synami, o, tam się bawią, a my sobie tak spokojnie bez żon i matek pogadamy o polityce, futbolu, itp.

A przecież są tylko dwie proste recepty dla każdego ojca, tęskniącego za ojcostwem nie wiem czy duszą czy sercem, dzikim czy zwyczajnym. Mianowicie: CZAS dla dzieci, i po drugie POCZUCIE HUMORU.

Czas, aby co dziennie w miarę możliwości z każdym porozmawiać, chociaż chwilę, zachowując kontakt wzrokowy. Kiedyś jedna osoba przekonywała mnie, że nie ma znaczenia to, że ma mało czasu dla dzieci, ważna bowiem jest jakość tego czasu. A czas w weekend jest właśnie wysokiej jakości. Jakość – oczywiście, szczególnie jak czasu jest mało, lepiej aby był on wysokiej jakości. Przykładowo, w weekend lepiej pójść na wycieczkę pieszą do lasu, odwiedzić jakieś muzeum czy zaprzyjaźnioną rodzinę, niż siedzieć w domu przed telewizorem. Na pewno zawsze mieć jakiś PLAN spędzenia czasu. Jednak musi być jakaś ilość krytyczna, minimalne pensum czasu, którego lepiej nie przekraczać. Kilkakrotnie słyszałem opowieści ojców, którzy usiłowali od czasu do czasu pracować w domu (co może być trudne). Ich mali, kilkuletni synowie wpadali na chwilę tylko zobaczyć, że ojciec wciąż jest, odwzajemnia maluchowi uśmiech, po czym od razu chłopak odbiegał do swoich klocków czy samochodów. Tak było kiedyś. Ojciec siedział w kuźni czy jakiejś dajmy na to stolarni, syn zaglądał od czasu do czasu i znowu brykał z kolegami. Ojciec wpadał na obiad, potem wracał do pracy. Teraz taki układ zazwyczaj jest niewykonalny, ale to nikogo nie zwalnia z walki. Jednak przecież nie o to chodzi aby ojciec sobie był, i był kompletnie pasywny, zmęczony, zajęty swoimi sprawami. Chodzi nam tu o czas dla dzieci, dla każdego z nich. Codzienne zapytanie się o to jak upłynął dzień, spojrzenie w oczy, uśmiech, serdeczność, zainteresowanie się sprawami trochę młodszego człowieka.

Teraz o poczuciu humoru. Niektórzy uważają, że bez tego się po prostu w ogóle nie da! Wytrwać w małżeństwie i wychować dzieci. Pamiętacie Billa Cosby’ego i jego numery, lekko drwiącego z dzieci a czasami nawet mocno. O to właśnie by chodziło. Oczywiście nie każdy może, czy nawet powinien zachowywać się w domu jak Bill w swoim show. Ale popróbować nie zawadzi. Ci, którzy macie rodziny, rzecz jasna. Wielu czytelników tego bloga (spośród tych niewielu) to zadanie ma jeszcze przed sobą. To po co ja to piszę? Dla kolegów z pracy? Jeśli zechcą przeczytać, jasne. Piszę jednak przede wszystkim dla tych, którzy mają szansę zaplanować pewne sprawy od początku dobrze. Pamiętacie od czego wyszliśmy? Od tęsknoty męskiej duszy. To, do czego tęskni ta dusza, jak to sobie wszystko wyobraża, co planuje – jest niezwykle ważne. Działanie, zmiana zaczyna się od obserwacji, pewnej wizji, odpowiedniej motywacji.

Pomyślawszy to wszystko i napisawszy, muszę jednak stwierdzić, że dostałem kilka cytatów z tego Eldrege’a i on jest jednak niesamowity. Pisze on, że „męskość musi zostać nadana – może ją nadać tylko mężczyzna”. Albo „Nasze społeczeństwo produkuje w nadmiarze chłopców, a jednocześnie coraz mniej mężczyzn. Mężczyzna jest niebezpieczny.” I jeszcze np. „Cechą prawdziwego wojownika jest to, że służy on sprawie większej niż on sam”.

I co na to powiecie?