Miałem wziąć udział w sobotę obok aktorów Radosława Pazury i Redbada
Klijnstry w debacie pt. „Ojcostwo tęsknota męskiej duszy”, zorganizowanej na
dobre podsumowanie wyścigu rowerowego „Ojcowie na start”. Miałem, ale nie udało
się, za dużo rzeczy w jednym terminie, szkoda. Nie wiem co znani aktorzy mieli
do powiedzenia o ojcostwie, tęsknocie za nim i męskiej duszy, bo nie dotarłem, choć
byłem bardzo ciekaw. Zwłaszcza, że p. Redbada chwaliłem już na tym blogu kilka
miesięcy temu, bo mądrze mówił w jednym z wywiadów. A sensownie mówiących
aktorów popieram. Cóż, tak to już jest dzisiaj, że chętnie słuchamy aktorów,
dziennikarzy sportowych i telewizyjnych czy nawet kucharzy, jeśli tylko
występują w telewizji i wyglądają w miarę sympatycznie, chętniej niż nawet najmądrzejszych
i najszlachetniejszych profesorów i kaznodziejów. Więc jeśli ktoś chce być
kaznodzieją, ma coś mądrego do przekazania, chce, aby go ludzie usłyszeli, może
powinien pomyśleć o szkole aktorskiej, albo wygrać w konkursie na komentatora
sportowego, albo po prostu zgłosić się na casting i zagrać epizod w jakiejś
telenoweli albo choćby reklamie. Nie drwię, mówię poważnie. Więcej, szanuję i bardzo
doceniam tych, którzy wykorzystują swoją popularność do tego, aby powiedzieć
coś mądrego, wypowiedzieć się w jakiejś ważnej sprawie. Mało tego, uważam, że
dużo za dużo ludzi jakoś tam popularnych wypowiada się bez sensu, a tych,
którzy mają coś do powiedzenia i chcą to coś powiedzieć jest za mało, o wiele
za mało. Więc szkoda, że nie byłem, bo temat jest ważny, ale to co w tym czasie
robiłem, też było bardzo ważne.
Gdy dowiedziałem się, że punktem wyjścia mają być tezy Johna Eldredge’a z
książki „Dzikie serce” żachnąłem się: „nie, znowu ten Eldredge”. Przypomniałem
sobie jak kilka lat temu cały wieczór spędzony na kursie dla szefów Adalbertus
spędziłem na dyskusji o „Dzikim sercu”, zobaczyłem oczami wyobraźni znowu te
rozemocjonowane twarze, Eldredge albo śmierć niemalże. Pomyślałem, o nie! Tym
razem żadne poetyckie wizje, inicjacje męskie, opowieści o wyprawach w canoo
wzdłuż dzikiej rzeki, romantyczne teorie o wychowaniu nie przejdą. Dokonamy
obnażenia tego, co kryje się za tym wszystkim. To duży chłopiec w facecie, to
ucieczka w przygodę przed codziennością pod pretekstem wychowywania syna. My tu
wiecie, wprowadzamy syna w życie, z kolegami jesteśmy, no tak, oni też z
synami, o, tam się bawią, a my sobie tak spokojnie bez żon i matek pogadamy o
polityce, futbolu, itp.
A przecież są tylko dwie proste recepty dla każdego ojca, tęskniącego za
ojcostwem nie wiem czy duszą czy sercem, dzikim czy zwyczajnym. Mianowicie:
CZAS dla dzieci, i po drugie POCZUCIE HUMORU.
Czas, aby co dziennie w miarę możliwości z każdym porozmawiać, chociaż
chwilę, zachowując kontakt wzrokowy. Kiedyś jedna osoba przekonywała mnie, że
nie ma znaczenia to, że ma mało czasu dla dzieci, ważna bowiem jest jakość tego
czasu. A czas w weekend jest właśnie wysokiej jakości. Jakość – oczywiście, szczególnie
jak czasu jest mało, lepiej aby był on wysokiej jakości. Przykładowo, w weekend
lepiej pójść na wycieczkę pieszą do lasu, odwiedzić jakieś muzeum czy zaprzyjaźnioną
rodzinę, niż siedzieć w domu przed telewizorem. Na pewno zawsze mieć jakiś PLAN
spędzenia czasu. Jednak musi być jakaś ilość krytyczna, minimalne pensum czasu,
którego lepiej nie przekraczać. Kilkakrotnie słyszałem opowieści ojców, którzy
usiłowali od czasu do czasu pracować w domu (co może być trudne). Ich mali,
kilkuletni synowie wpadali na chwilę tylko zobaczyć, że ojciec wciąż jest,
odwzajemnia maluchowi uśmiech, po czym od razu chłopak odbiegał do swoich
klocków czy samochodów. Tak było kiedyś. Ojciec siedział w kuźni czy jakiejś
dajmy na to stolarni, syn zaglądał od czasu do czasu i znowu brykał z kolegami.
Ojciec wpadał na obiad, potem wracał do pracy. Teraz taki układ zazwyczaj jest
niewykonalny, ale to nikogo nie zwalnia z walki. Jednak przecież nie o to
chodzi aby ojciec sobie był, i był kompletnie pasywny, zmęczony, zajęty swoimi
sprawami. Chodzi nam tu o czas dla dzieci, dla każdego z nich. Codzienne zapytanie
się o to jak upłynął dzień, spojrzenie w oczy, uśmiech, serdeczność,
zainteresowanie się sprawami trochę młodszego człowieka.
Teraz o poczuciu humoru. Niektórzy uważają, że bez tego się po prostu w
ogóle nie da! Wytrwać w małżeństwie i wychować dzieci. Pamiętacie Billa Cosby’ego
i jego numery, lekko drwiącego z dzieci a czasami nawet mocno. O to właśnie by
chodziło. Oczywiście nie każdy może, czy nawet powinien zachowywać się w domu
jak Bill w swoim show. Ale popróbować nie zawadzi. Ci, którzy macie rodziny,
rzecz jasna. Wielu czytelników tego bloga (spośród tych niewielu) to zadanie ma
jeszcze przed sobą. To po co ja to piszę? Dla kolegów z pracy? Jeśli zechcą
przeczytać, jasne. Piszę jednak przede wszystkim dla tych, którzy mają szansę
zaplanować pewne sprawy od początku dobrze. Pamiętacie od czego wyszliśmy? Od tęsknoty
męskiej duszy. To, do czego tęskni ta dusza, jak to sobie wszystko wyobraża, co
planuje – jest niezwykle ważne. Działanie, zmiana zaczyna się od obserwacji, pewnej
wizji, odpowiedniej motywacji.
Pomyślawszy to wszystko i napisawszy, muszę jednak stwierdzić, że dostałem
kilka cytatów z tego Eldrege’a i on jest jednak niesamowity. Pisze on, że „męskość
musi zostać nadana – może ją nadać tylko mężczyzna”. Albo „Nasze społeczeństwo
produkuje w nadmiarze chłopców, a jednocześnie coraz mniej mężczyzn. Mężczyzna
jest niebezpieczny.” I jeszcze np. „Cechą prawdziwego wojownika jest to, że
służy on sprawie większej niż on sam”.
I co na to powiecie?
Myślę że, poczucie humoru u ojca jest bardzo ważne, to zacieśnia więzi, ponieważ zazwyczaj żartujemy z przyjaciółmi. Wesołość taty udziela się też dzieciom, na ich małych twarzyczkach pojawia się uśmiech , są szczęśliwe, czują się bezpiecznie. Żarty w stylu wspomnianego Billa Cosby’ego to też dobry sposób na naukę dziecka dystansu do siebie, zetknięcia się z krytyką inną niż stanowcze „nie rób tak.., tego nie wolno..” Pogoda ducha ojca to mimowolna nauka dzieci pogody ducha, z czego i kiedy można żartować, określenia indywidualnych zasad psikusów dla każdej rodziny. Kiedy np. rano przed wyjściem do pracy widzimy jednego buta bez sznurówki, albo nie możemy odnaleźć krawatu.., na pytanie: „chłopcy co się stało z sznurówką z prawego buta? ..tata spóźni się do pracy.”, można zobaczyć udawane zdziwienie na twarzach dzieci i usłyszeć odpowiedź w stylu: „.. to pewnie krasnoludki, o których nam tyle opowiadałeś tato..”, także w razie dość szerokiego pola do żartów wato wozić w bagażniku zapasowe służbowe ubranie :)
OdpowiedzUsuń