Całe natężenie uwagi, dyskusji, obrażenia i przeprosin (bardzo trefnych, polecam celny komentarz bp Barrona w tej sprawie) skupiło się na scenie imitującej Ostatnią Wieczerzę. Czy ma znaczenie, że to obraz Leonarda da Vinci, co myślał da Vinci, etc. albo czy to nie inny obraz (niezła wrzutka btw) – nie, nie ma żadnego! Ważne, że była to parodia ważnego, kluczowego wydarzenia dla chrześcijan, kluczowego dla Boga, który dał swoje ciało i swoją krew, uczynił coś najbardziej nieprawdopodobnego i wielkiego, i bez względu na to, czy ktoś w to wierzy, czy wydaje mu się to jedynie śmieszne, powinien to uszanować. I tak w ogóle to mógłby uszanować dla siebie samego, „na wszelki wypadek”, gdyby jednak Bóg istniał i był wszechmogący. Pomijam w tej chwili komentarze różnych zakompleksionych katolików, „może nie to mieli na myśli”, „może jesteśmy przewrażliwieni”, innych „usprawiedliwiających” performance, z pewną nieśmiałością ośmielających się uznać to za kontrowersyjne, skoro pochodzi z Francji, z zachodniej Europy, etc. Co ciekawe, zachodni świat katolicki wydaje mi się bardziej jednoznaczny w ocenach niż polski. My tu, w krainie Wisły i Odry, wydajemy się jacyś tacy zahukani, nieśmiali, przygaszeni, jakbyśmy uwierzyli, że nie mamy prawa zabierać głosu w żadnej sprawie bo przecież w Kościele znaleziono pedofili. Katolicy amerykańscy, francuscy wydają się być lepiej zorganizowani, bardziej jednoznaczni, energiczni. Tak mi się wydaje, ale mogę się mylić.
Ale nie o tym chciałem tak naprawdę.
Czy gdyby nie ta scena z Wieczerzą to wszystko było okej? Czy było okej aby
podczas uroczystego otwarcia igrzysk, święta sportu, pokoju, radości, gdzie
wygrywają najlepsi, wskutek pracy, wysiłku, talentu; gdzie ma królować fair
play, gdzie przedstawiciele tylu narodów, państw, o których nie mieliśmy nawet pojęcia,
że istnieją, rywalizują ze sobą w atmosferze braterstwa, solidarności - i że
podczas otwarcia takiej imprezy, ktoś postanowił zorganizować globalną
indoktrynację? Czy jest okej, że w tym performance z udziałem przedstawicieli
wszystkich liter znanego już powszechnie skrótu, facetów poprzebieranych za
kobiety a może odwrotnie, trudno było się dokładnie zorientować - brały udział
dzieci? W związku z tym, że performance miał bardzo seksualną atmosferę,
czego miała być to promocja? Co autorzy chcieli pokazać? Jak to się ma do zagrożenia
pedofilią? Czy wszyscy wrażliwi na to zagadnienie, uznają, że czymś normalnym
dla dziecka jest uczestnictwo w takim występie w osobami, którym ze spodenek wyglądają
pewne organy płciowe? Jaki wpływ na te dzieci miało to w czym uczestniczyły?
Ile było prób, ile tygodni przygotowań? Dlaczego nikt ze znanych tropicieli
pedofilii i nadużyć się nie odezwał, nie zaniepokoił losem tych dzieci, nie
zaprotestował? A może tylko ja to przeoczyłem?
I na końcu pytanie: czym jest „nieprawość”,
o której mówił Jezus? Która przecież dodatkowo może się „wzmagać”?
Wątki apokaliptyczne rozwijali
inni, większość twitterowiczów na pytanie Muska, odpowiedziała, że ceremonia
przypominała im spektakl satanistyczny. Jeszcze więc tylko wątek terroru
rewolucji francuskiej. Jak można bawić się takim tematem? Robić show, wypuszczać
kolorowy dym, aranżować odcięte śpiewające głowy. Jak można „robić sobie śmiechy”
z tych przerażających historii, przesyconych okrucieństwem, o jakim nam się nie
śniło w najgorszych snach. Inni późniejsi zbrodniarze inspirowali się rewoltą
francuską, Goebbels nie szczędził pięknych słów pod jej adresem. Zgilotynowana
w efekcie sfingowanego procesu, odarta z godności, prześladowana królowa Maria
Antonina, śpiewa z odciętą głową z okien więzienia, w którym spędziła ostatnie
77 dni swojego życia. To jest makabreska, skandal. Ale oni są tak pewni swego,
że mogą sobie na to bez problemu pozwolić. Więc sobie pozwalają. Obyśmy nie
oglądali jeszcze wielu innych rzeczy gorszych niż to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz