1. Jak większość Polaków od zawsze wiedziałem, że Henryk Sienkiewicz
„wielkim pisarzem był”. Wiadomo: Trylogia, Quo vadis, nagroda Nobla, W pustyni
i w puszczy, wielkie filmowe ekranizacje. W ostatnie wakacje pomyślałem, że
dobrą, integracyjną, rodzinną lekturą będzie kieszonkowe, piękne wydanie
„Ogniem i mieczem”, które akurat zakupiłem. Starszych wciągnie fabuła a młodsi
będą usypiać przy kolejnych odsłonach kresowej epopei.
Przyznam szczerze: głośne czytanie epopei w letniej atmosferze napotykało
pewne opory i ostatecznie niewiele z tego wyszło. Idąc jednak tym tropem, z
tuzina książek towarzyszących mi jak zwykle na rodzinnych wakacjach
(towarzyszących z oddali, gdyż od dawna nie łudzę się już, że uda się
przeczytać więcej niż jedną, dwie), sięgnąłem po zakupioną w ostatniej chwili za
12 złotych na „taniej książce” biografię autora Trylogii. Postanowiłem samemu
zagłębić się w życiorys wybitnego pisarza. Im dalej brnąłem przez historię jego
życia, tym bardziej byłem urzeczony. Właściwie wszyscy wiemy, że pisał dla
pokrzepienia serc, że dostał Nobla, a Trylogia uwodzi nawet największych troglodytów
w gimnazjum czy liceum, gdy już się w nią wciągną. I tyle wiemy z grubsza.
Czyli naprawdę niewiele.
Czytając biografię tego wybitnego Polaka i dowiadując się coraz więcej, nie
posiadałem się z wrażenia. Czy zdajecie sobie sprawę, że Sienkiewicz był w
swojej epoce pisarzem numer jeden na świecie? Nie przesadzam. Absolutny numer
jeden, jeśli chodzi o nakłady i liczbę wypożyczeń w bibliotekach w Stanach
Zjednoczonych i w całej Europie. W Rosji na pierwszym miejscu, a wielki Tołstoj
dopiero na trzecim, we Francji 33% wszystkich czytanych książek to Sienkiewicz,
tylko 8% największy pisarz ówczesnej Francji Emil Zola. Niemcy, Anglia, Skandynawia,
Bałkany – wszędzie to samo. Opery, przedstawienia teatralne, ciągłe premiery
oparte na jego książkach. Fani oblegający go w hotelach, na dworcach
kolejowych. Kieszonkowiec zwracający portfel z przepraszającym listem, gdy
tylko dowiedział się, że ten, komu go ukradł, to wielki Sienkiewicz. Nasz autor
cieszył się wprost niezwykłą popularnością. Wyobraźmy sobie teraz jakiegoś
polskiego współczesnego pisarza, którego książki zdobiłyby witryny wszystkich
księgarń od Tokio po Los Angeles, a co drugi delikwent w tramwaju, w pociągu
czy w samolocie dzierżyłby pod pachą którąś z rozchwytywanych powieści naszego współczesnego
literata. A pisarz wtedy to nie to samo, co teraz. Wtedy to był guru, demiurg
zbiorowej wyobraźni, ktoś więcej niż skrzyżowanie Steve’a Jobsa z Johnem
Lennonem.
2. Zachwyca mnie po przeczytaniu jego biografii jednak przede wszystkim to,
jak wykorzystał talent, i jak go użył do dobrych spraw, nie to jak pisał. Prus być
może pisał lepiej, pod względem techniki literackiej. Sienkiewicz obmyślał całą
rzecz w głowie a potem przelewał na papier, bez skreśleń wkładał do koperty,
przyklejał znaczek i wysyłał do wydawcy, który drukował kolejne odcinki w
gazecie. Trudne do wyobrażenia. Nie dziwi, że nie cyzelował każdego zdania,
wyrazu niemalże, jak robią czeladnicy literatury współcześnie. Nie miał na to zwyczajnie
czasu. Nasz noblista był też być może zbyt kwiecisty, egzaltowany. Już wtedy mu
to wypominano, a co dopiero teraz w epoce stylu oszczędnego, bez przysłówków,
długich opisów, na które nikt nie ma cierpliwości, bo wszyscy pędzą. Co z tego?
Jeśli czytały go miliony. Tak, miliooooony. Bo wzruszał ich do łez, bo dawał
nadzieję, bo odpoczywali przy lekturze, czuli się dowartościowani. Bo dał im
bohaterów, którzy porywają, są szlachetni i odważni a jednocześnie bardzo
ludzcy. Mówiono, że każdy ojciec chciał, aby jego syn wzorował się na
bohaterach Trylogii.
Gdy Sienkiewicz objeżdżał trzy zabory z prelekcjami i odczytami tysiące
chłopów podchodziło i mówiło mu „Panie Sienkiewicz, pan z nas zrobił Polaków”.
Zrobił Polaków z kilkunastu milionów chłopów. Niepiśmiennych, oni wysłuchiwali
Trylogii czasami odczytywanej z ambony po niedzielnej sumie.
3. Co jeszcze szczególnie uderzyło mnie w jego historii? To, że poszedł za swoją
głęboką intuicją. (A’propos: Duch Św. zazwyczaj przemawia przez dobre
natchnienia). Sienkiewicz najpierw porzucił wydział medyczny uniwersytetu, by
oddać się pisaniu. Potem, gdy zaczynał myśleć o powieści z czasów rebelii
kozackiej, przyszłego „Ogniem i mieczem”, krytyka w Polsce i Europie obwieściła
koniec powieści historycznej. Ni mniej ni więcej ogłoszono, że ten rodzaj literacki
jest już passé. On nie
przejął się tym wcale, usłyszał w sobie szept, pomysł i za nim poszedł. Zresztą
nigdy nie przejmował się opinią ludzką, krytykami. I dobrze, bo mógłby
zwariować. Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby zlekceważył ten głos
wewnętrzny? Gdyby posłuchał krytyków i rzesz życzliwych, aby dał spokój i
pomyślał o kolejnych „Szkicach węglem”. Zapewne nie byłoby noblisty! Nie byłoby
milionów uszlachetnionych przez jego dzieło i podźwigniętych z kolan ludzi.
4. Był człowiekiem obdarzonym fantazją, wielkim podróżnikiem, zapalonym
myśliwym. Jako młody człowiek z grupą przyjaciół wyjechał do Stanów Zjednoczonych,
w których spędził dwa lata i w których zakochał się (szczególnie w Kalifornii).
Warto zacytować jedno z jego wielu spostrzeżeń z 1876 r.: „Amerykanie są tak dzielni ludzie, tyle mają lojalności, prawości i cnót
prawie niepojętych u nas, że przyzwyczaiwszy się do ich szorstkości, niepodobna
się po prostu w nich nie rozkochać, a zarazem nie dojść do wcale nie
egzaltowanego przekonania, jak nasza
Europa się zestarzała, spodlała, zniewieściała i wyrodziła”.
To uczucie do Stanów zostało odwzajemnione po latach. Jak pisze jego
biograf: „Najsławniejsze nazwiska obecne
w życiu kulturalnym Stanów Zjednoczonych to nazwiska polskie: pianista
Paderewski, Jan Reszke – tenor operowy, Modrzejewska na scenie dramatycznej,
Sienkiewicz – autor powieści o Neronie. Modrzejewska w liście pisze, że
Amerykanie „są kompletnie na tym punkcie zwariowani” i po prostu „jedni drugich napędzają do czytania
Sienkiewicza”.”
Na dowód, że Helena Modrzejewska nie przesadzała zacytujmy fragment wiersza
o Sienkiewiczu z jednej z nowojorskich gazet:
„(…) W stanie Michigan czytelniczki
I czytelnicy – innej książki
Niż Sienkiewicza nie uznają.W Illinois i Marylandzie
Nie sięgnie nikt po nic innego
Oprócz Quo vadis? wspaniałego.
Ohio, Massachusetts, Pen –
sylwania, Missisipi, Ten –
nessee i Luizjana,
Wisconsin, Teksas, Waszyngton,
Północna Karolina, Oregon,
Wirginia i Montana,
I Delaware, i Idaho,
Columbia, Meksyk Nowy,
Nebrasca, Maine, Missouri też,
Rhode Island, Kalifornia,
Connecticut, no i Floryda -
Wszystkie jak jeden, nasze stany
Ogarnął polski szał”.
5. Zyskał sławę i szacunek na całym świecie, wśród ludzi prostych, ale i
intelektualistów, innych pisarzy i wybitnych osobistości swego czasu.
Lew Tołstoj pisał do swojej żony: „Cały
wieczór czytaliśmy głośno – czytałem ja – Połanieckich z prawdziwą
przyjemnością. Świetny to pisarz,
szlachetny, mądry, opisujący co prawda tylko życie warstw wykształconych,
lecz we wszystkich jego przejawach, nie zaś wyłącznie nihilistów, felczerów i
studentów, jak czynią to nasi pisarze”.
Zapytany przez dziennikarza Mark Twain powiedział o Sienkiewiczu: „Jestem w nim zakochany. Mam młode serce w
starym ciele, a gdy czytam jego znakomite epopeje, wciąż mi bije serce
zachwytem. Cóż to za cudowna rzecz: Quo vadis! Teraz dopiero czytałem to dzieło
po raz pierwszy. Jestem nim zachwycony. Córka moja, miss Klara, czytała mi
także ustępy z waszego Mickiewicza. To kolos! Gdyby polskie piśmiennictwo miało tylko Sienkiewicza i Mickiewicza, już
byłoby wielkim.”
Z Francji pisała córka pewnego ministra francuskiego: „Żadna książka żadnego autora francuskiego nie miała u nas takiej
wziętości jak Quo vadis; w przeciągu dziesięciu miesięcy rozeszło się jej 269
wydań, co znaczy, że czytało ją około miliona osób. Gorączkowy zapał ogarniał
wszystkich czytelników; jeden z krytyków nazwał ten kult Sienkiewiczowski u nas
. O powieści Sienkiewicza rozmawiano nawet w najmniejszych zapadłych
mieścinach na prowincji. W salonach wieszano obrazy z wizerunkami Winicjusza,
Ligii i Petroniusza. Sienkiewicz przewyższał w popularności swej wszystkich
współczesnych autorów francuskich ”.
Pozostając na chwilę przy Francji. W restauracji w Paryżu student polski
obelżywie wyrażał się o Sienkiewiczu, drugi student polski uderzył lżącego.
Zajście skończyło się pojedynkiem, śmierć poniósł obrońca pisarza.
Można wręcz mówić o sienkiewiczomanii. Na torach wyścigowych Europy wiele koni
nosiło takie nazwy jak: Ursus, Winicjusz, Ligia, Quo vadis. Imiona, nazwiska i
nazwy z powieści rozpowszechniają się w handlu na etykietach mnóstwa towarów,
znajdą się na domach, pensjonatach, jachtach.
6. Stopniowo i bezapelacyjnie wyrósł na główny autorytet polski,
prawdziwego przewodnika narodu. W 1905 r. narasta wrzenie w zaborze rosyjskim.
Gdy w Warszawie dochodzi do rozpaczliwego zamętu, trwają „tłumne i pijane
wolnością manifestacje, jakich stolica jeszcze nie miała”, gdy dwustu ludzi po
jednej z manifestacji ginie od kul wojsk carskich, Sienkiewicz przemawia do
tłumu 5 listopada 1905 r. w Warszawie z balkonu domu w Alejach Ujazdowskich,
aby uspokoić nastroje. Przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski poprosił go
o to, gdy narodowi demokraci dla uspokojenia nastrojów zwołali wielką
demonstrację, pochód przez miasto. Sienkiewicz wywiązuje się z tej misji
wspaniale. Ludzie go słuchają, nad emocjami bierze górę rozsądek. Szkoda
polskiej krwi, jeszcze będzie potrzebna, gdy jej przelanie na coś się ojczyźnie
przyda.
c.d.n.
Świetny tekst! Każdy powinien go przeczytać przy okazji omawiania suchych faktów z biografii Sienkiewicza na polskim. On był i nadal jest jednym z największych Polaków w dziejach, a to co wymyślił to dowód istnienia nadludzkiej inteligencji i talentu. Gratuluję Panu artykułu:)
OdpowiedzUsuń