niedziela, 18 kwietnia 2010

My Naród

Przede wszystkim piękne słowa JE ks. abp Józefa Michalika, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (czyli najważniejszej osoby w polskim Episkopacie) z Placu Piłsudskiego wczoraj:
Słowo JE ks. abp Józefa Michalika
Niestety nie znalazłem innego źródła w internecie. Szkoda, że tak mało słyszymy tak pięknych, głębokich słów, głosu Kościoła rozumiejącego naród. Polecam wszystkie wypowiedzi abp Michalika, śledźcie je, nie zawiedziecie się.

Jeszcze homilia z 11 kwietnia ks. Piotra Pawlukiewicza z kościoła Świętego Krzyża:
Ks. Pawlukiewicz m.in.: "Nie cofniemy biegu wydarzeń z wczorajszego przedpołudnia. Ale my Polacy możemy podjąć wysiłek, by uczynić to samo, co nasz Mistrz. Pokrzyżować drogi Złemu Duchowi".

I na koniec jeszcze raz Terlikowski wpis z 16 kwietnia

Piękne słowa też ministra Łopińskiego i przed chwilą przewodniczącego "Solidarności" p. Janusza Śniadka, od serca, od nas wszystkich. Linki zamieszczę później.

Wydarzenia ostatnich dni uświadamiają nam, że jesteśmy narodem, narodem, który ma prawdopodobnie ważną misję. Że nie jesteśmy masą, zbiorowiskiem jednostek, że mamy historię, że umiemy stanąć na wysokości zadania, że Polskości nie należy się wstydzić ale można być z niej dumnym. Oczywiście, gdy uniesienie opadnie nie zwalnia nas to z codziennej pracy, troski o szczegóły, rzeczy drobnych, zwyczajnych, codziennych.

czwartek, 15 kwietnia 2010

Usłyszymy dzwon Zygmunta

W nekrologu zamieszczonym 12 kwietnia w Rzeczpospolitej wszystkie organizacje harcerskie zadeklarowały: „naszym obowiązkiem jest kontynuować ich pracę i trud”. Bardzo dobra deklaracja. Ta katastrofa uświadamia nam jednak więcej, że wciąż nie możemy zapełnić miejsca po tych, którzy zginęli w Katyniu, w Powstaniu Warszawskim, w katowniach UB. To nie jest takie proste. To miejsce okupowane jest teraz przez kogoś innego. Przez tych, którym teraz przeszkadza pochówek pary prezydenckiej na Wawelu. Przez tych, których formacja w II Rzeczpospolitej była niesłyszalnym marginesem, a teraz dzierży rząd dusz.

Zastanawiano się jak to możliwe, że po tak poruszającej żałobie po odejściu Jana Pawła II tak mało podobno w nas pozostało. (Pomijam chwilowo dyskusję czy mało czy dużo, być może nie tak mało, jak się zdaje powierzchownym mediom). Pod wpływem daleko mniej poruszających wydarzeń swoje wielkie dzieła tworzyli wielcy wieszczowie. A ja się pytam gdzie są te wzruszające filmy o tym czasie, gdzie powieści, od których nie można się oderwać przez pół nocy, gdzie piosenki rockowe czy popowe, wszystko jedno, gdzie sztuki teatralne, gdzie komiksy, gdzie gry komputerowe? Wskażcie mi, choć po jednym przykładzie takich dzieł. Ludzie sztuki powinni stworzyć poruszające dzieła podtrzymujące w nas to coś, co wtedy zrozumieliśmy. Jednak oni wolą pisać sztuki o rozpadających się małżeństwach, o poczuciu bezsensu.

W takich chwilach poeta powinien dać „odpowiednie rzeczy słowo”, wypowiedzieć pięknie to, co współodczuwamy, a czego lepiej wypowiedzieć sami byśmy nie mogli. Oddajmy glos Wojciechowi Wenclowi, poecie, który dawno temu wygrał konkurs poetycki Frondy, teraz publikuje w Gościu, a którego słychać chyba za mało.

Zajrzyjcie na jego stronę Blog Wojciecha Wencla i zobaczcie ostatnie wpisy od dnia 10 kwietnia, w dzisiejszym Gościu na drugiej stronie piękny wiersz. A oto niektóre fragmenty:

O naszym stanie: „Snujemy się z zastygłym na twarzy grymasem bólu, mechanicznie wykonując codzienne obowiązki. W głowach siedzi nam śmierć, znienawidzona za swoje okrucieństwo, ale też wyrywająca nas z jałowego materializmu.”

O Prezydencie: „Kto wie? Może zginął po to, by idea IV Rzeczypospolitej jednak się urzeczywistniła. Dzięki zaangażowaniu nas wszystkich – wyrwanych z letargu, zobojętnienia, bezsilności”. „Ludzie mali nie giną w ten sposób”.

„Tego się boimy. Powrotu żywej pamięci narodowej. Bo jeśli prezydent Lech Kaczyński zostanie pochowany na Wawelu, będzie to pomost łączący Polskę dawną i dzisiejszą. Potwierdzenie wspólnoty polskiego losu, który jednoczy żywych i umarłych. Podanie do publicznej wiadomości, że wielkie wydarzenia z udziałem Boga nie odeszły bezpowrotnie w przeszłość, ale dzieją się również tu i teraz”.

O tym co się dzieje: „To jest wojna. Wojna o polską duszę, której po wyjściu z antykomunistycznego podziemia się wyrzekliśmy. Wojna z własnym lenistwem, niechęcią do podejmowania wielkich wyzwań, minimalizmem oczekiwań i wyobraźni”.

„Smoleńska tragedia daje nam szansę na nowy romantyzm, ukazujący dzieje Polski w perspektywie duchowej. Czas wreszcie przestać wstydzić się żarliwego patriotyzmu i katolicyzmu, który przez wieki stanowił o naszej tożsamości i sile. Pora przywrócić naszej kulturze wykpione przez cyników wielkie słowa, takie jak Bóg, prawda, dobro, honor, ojczyzna. Odzyskać pasję, odwagę, zdolność do ponoszenia krwawych ofiar, eschatologiczną wyobraźnię. I zacząć naprawdę kochać Polskę, a nie traktować ją jak miejsce do mieszkania”.

I JESZCZE SZYMON HOŁOWNIA: Jest mi wstyd

Polecam też Radio WNET Radio WNET, w Internecie lub na falach Radia Warszawa 106,2 FM w godzinach 7-9 rano, słucham codziennie, na szczęście mam daleko do pracy. Dziś np. Jadwiga Staniszkis o tym co się dzieje, o Wawelu (cytuję z pamięci): „Nie powinno się robić w tego polityki, bo to jest coś więcej”. O śmierci wielu: „To jest dramat władzy, która nie jest w stanie zrealizowac swoich marzeń”.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Piękne wspomnienie o Tomaszu Mercie List do Tomasza Merty

Gościliśmy Pana Tomasza na konferencji Dusza Europy kilka miesięcy temu. Umówiliśmy wszystko kilka tygodni wcześniej, w przededniu konferencji próbowałem się dodzwonić do wszystkich prelegentów aby sprawdzić czy aby nikomu nic nie wypadło. Pan Tomasz nie odbierał, pewnie był na jakimś wyjeździe. Gdy zjawił się kilka minut przed swoim wystąpieniem, i podzieliłem się z nim swoim wcześniejszym niepokojem, ujął mnie stwierdzeniem, że u niego słowo jest słowem, "przecież umówiliśmy się" (kilka tygodni wcześniej).

Mój mały synek zasypia mi na ramieniu, po raz drugi oglądam w telewizji przejazd konduktu z Panią Prezydentową Marią Kaczyńską. Właściwie mógłbym oglądać godzinami te sceny, wzruszać się, nasycać się wiarą, że możliwa jest SOLIDARNOŚĆ.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Lawa

Byłem tam dziś. Znowu. Podczas przerwy na obiad. Szum kilkudziesięciu pracujących kamer. Grube warstwy wosku na chodnikach. Płynący tłum, w ciszy, w poczuciu powagi i mocy chwili. Przebijam się przez tłum do barierek, widzę naszych harcerzy. Przed Pałacem Prezydenckim Jurek Żochowski rękami w grubych rękawicach zbiera do plastikowego worka wypalone znicze, kilku innych wędrowników robi to samo obok. Są tylko kilka metrów ode mnie, ale nie ośmielam się zakrzyknąć do nich, zamienić kilka radosnych słów. W powietrzu unosi się jakieś poczucie narodowego sacrum. Nie chcę go zakłócać, wolę milczeć, i patrzeć. Wracam w kierunku Bristolu, tam kilka naszych szefowych i przewodniczek odbiera od ludzi kwiaty, znicze, ustawia je i porządkuje. Robią to z gracją, dziewczęco, godnie.

Wczoraj też tu byłem, wieczorem, z dziećmi, z ich babcią. Dywany świec, stosy świeżych kwiatów, milczący, nieprzebrany tłum. To było niesamowite doświadczenie, tłumaczyłem Stasiowi, że będzie o tym opowiadał swoim wnukom. Cała droga powrotna to lekcja historii, niekończących się pytań, opowieści, nasiąkania patriotyzmem i szlachetnymi ideałami.

Wracam do biura, dziś jestem w czarnym krawacie, który po raz pierwszy założyłem od śmierci ojca w 2001 roku. Inaczej nie można. W biurze wielkiej światowej korporacji, firmy z tzw. Wielkiej Czwórki, wielu kolegów wygląda podobnie, ciemne garnitury, ciemne krawaty, białe koszule. Odczuwamy chyba solidarność narodową. Dostałem dziś kondolencje, jako Polak, z Ukrainy, Luksemburga, Indii, Danii, od wszystkich, z którymi teraz pracuję.

To co się wydarzyło jest wielką, trudną do ogarnięcia tragedią. Poniżej zamieszczam, jak sądzę, jeden z najciekawszych komentarzy, które pojawiły się bezpośrednio po katastrofie:

Tomasz Terlikowski, Szukając sensu w bezsensownym