niedziela, 24 listopada 2013

Zakazany sex


Konferencja „Kobieta w czasach gender” w Szkole Strumienie wczoraj, bardzo dobra. Gabriele Kuby prosto z Niemiec, od 9 lat zajmująca się ideologią gender, najlepsza specjalistka. Jak mówiła codziennie od tych 9 lat dociera do niej coś wstrząsającego. Potem Małgorzata Terlikowska o postępach gender w polskich szkołach, i Dobrochna Lama o pozytywnej wizji kobiecości.
 
Co to jest gender? Gender to tzw. płeć społeczna w odróżnieniu od płci biologicznej. Wcześniej była tylko płeć – po angielsku sex, męska i żeńska. Teraz podobno jest ich wiele.

Pominę tu wszystkie opowieści o tym, co wyprawia się w przedszkolach, w szkołach i na uczelniach na Zachodzie. Nie mam na to siły ale jest to naprawdę wstrząsające, nowy totalitaryzm, który podnosi rękę na prawa biologii i natury. Ci, ludzie chcą nam wmówić, że ziemia jest płaska, a kto ma wątpliwości - do więzienia. Tylko w Niemczech jest 170 katedr gender na uniwersytetach i 42 instytuty badające kwestie płci, tam kształci się kolejną generację. W Polsce 86 przedszkoli wdraża już tzw. programy uwrażliwiające na płeć. Polega to z grubsza na tym, że rozbudza się dzieci, wprowadza niepokój co do swojej tożsamości płciowej. „Bawię się w co chcę, płeć nie ogranicza mnie”. Te programy są opracowane w całości za grube pieniądze, finansowane przez UE, agendy ONZ, jeśli zrobicie to i to dostaniecie od nas kasę. Nie ma w tych przedszkolach kącików zabaw z lalkami albo z samochodami, bo to stereotypy, chłopców ubiera się w sukienki, do przedszkoli zaprasza się transwestytów, policjantki, strażaczki aby opowiedzieli jak oni czują się z tą swoją tożsamością, i jak jest im fajnie.


 
 Za prekursora tej ideologii można uznać Simone de Beauvoir i jej książkę „Inna płeć”. Pisała tam, że „nie rodzimy się jako kobiety ale czyni się z nas kobiety”, to że jesteśmy kobietami to przymus, tego nas uczy społeczeństwo, aby mężczyźni mogli nas ujarzmić. „Macierzyństwo równa się niewolnictwo”, musimy się z niewolnictwa uwolnić. To był początek ideologii gender.



A’propos niewolnictwa, kolejna prelegentka Dobrochna Lama w swojej prezentacji przypomniała inny cytat z Simone: „Kobiety nie powinny mieć możliwości wyboru pozostania w domu i wychowywania dzieci, ponieważ gdyby taka możliwość naprawdę istniała, zbyt wiele kobiet skorzystałoby z niej”. Nie brzmi znajomo? Np. z przekonywaniem Polaków do komunizmu „kolbami sowieckich karabinów”, z uszczęśliwianiem na siłę.

Obecnie za czołowego ideologa można uznać Judith Butler, która w latach 90-tych napisała książkę „Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości”. Jak twierdzi Kuby dzieło to napisane jest wyjątkowo trudnym językiem, bełkotem czy nowomową, ciężko zrozumieć o co jej chodzi, ale ostatecznie chodzi o zlikwidowanie przymusowej heteroseksualności, zdaniem Butler należy ją obalić, unicestwić. Trzeba zlikwidować płeć po prostu. Butler uczy na Columbia University, jest profesorem na Berkeley, obsypana nagrodami, świat nosi ją na rękach. Dlaczego ta kobieta jest szanowana przez cały świat – pyta Kuby, skoro mówi, że tożsamość mężczyzny i kobiety trzeba zniszczyć, a to są zupełne podstawy życia rodzinnego. Zatem, nie jesteśmy już mężczyznami, nie jesteśmy kobietami. Trudno byłoby uwierzyć w te historie i nie potraktować ich jak fabuły jakiegoś kiepskiego opowiadania S-F, gdyby to nie działo się na naszych oczach.

Dlatego warto też być za tydzień na Politechnice. Zobaczcie jaki niesamowity program. I będziecie mogli usłyszeć Gabriele Kuby na żywo. Na szczęście, bo te nieszczęsne notatki powyżej nie oddają oczywiście nawet części tego, co powiedziała. 

Nie opowiadałem jeszcze tej historii. Jest spotkanie w jednej ze szkół publicznych, pierwszy rok liceum, spotkanie rodziców. Wychowawca klasy ogłasza o obowiązkowej zbiórce po 650 zł na spotkania z ciekawymi ludźmi. Rodzice wszyscy na poziomie, a jakże, pracują w dobrych firmach, na ważnych stanowiskach, od razu sięgają po portfele. No, jak, nie stać mnie? Jedna matka zadaje pytanie: a jacy to ciekawi ludzie, kto ich dobiera? Okazuje się, że to takie tuzy jak gwiazdy polskiego feminizmu i redaktorzy magazynów dla panów, i to by było na tyle. A pani, która ich wybiera to pracownica organizacji propagującej gender (jak można mniemać organizacji o pękatym budżecie). Gdy te fakty wychodzą na jaw, z tyłu odzywa się jakiś jegomość, któremu też to się nie podoba, potem z drugiej strony rodzice, i jeszcze jakiś lekarz, i dobrze ubrana matka. Ostatecznie nikt nie zrzuca się na indoktrynację swoich z trudem wychowywanych dzieci przez tych, którzy wolą deprawować dzieci innych, a na swoje nie mieli ochoty i czasu.

My potrzebujemy armii aktywnych ludzi, nie mamy pieniędzy, budżetu od pana Billa czy George’a, pieniędzy zarobionych na nas. To przecież zwykli ludzie płacą krocie za okienka, by potem jeden pan czy drugi miał z czego finansować programy gender na całym świecie. Biednemu zawsze wiatr w oczy. Ale nie finansujmy chociaż z własnej kieszeni spotkań z działaczami nowej rewolucji obyczajowej. Aby do tego nie dochodziło, czasami wystarczy zadać tylko jedno pytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz