W miarę jak dorastają moje dzieci, jeszcze bardziej jestem przekonany o wielkiej
roli w wychowaniu babć, ciotek, znajomych, przyjaciół rodziny i w końcu wujów.
Pamiętamy to: „Jak ojca nie ma, wuja słuchał będziesz”? Na myśl przychodzi mi też
jakiś wykład o przygotowaniu do założenia rodziny, słuchany wtedy gdy byłem
studentem, i postulat, który utkwił mi w pamięci, aby nastolatek, gdy będzie
miał dość rodziców, miał gdzie znaleźć azyl: u wujostwa, u dziadków, u babci,
która go zrozumie, dokarmi, wysłucha, etc. To prawdy i poglądy wypowiadane
przez gości przy rodzinnym stole są dla dzieci zwierciadłem odbijającym
mądrości wtłaczane do głów mozolnie przez rodziców, którzy czasem wychodzą z siebie,
są zmęczeni, może mają mniej cierpliwości. W dawnych czasach gościa słuchano z
zapartym tchem, gościa podróżnika, gościa przybywającego z daleka, który miał
dla domowników opowieści o dawno nie widzianych ziomkach, przygody, historie.
I zdradźmy sekret - dziś też to działa. Jakkolwiek wiele rozpraszających
elektronicznych gadżetów miałyby dzieci, dobra opowieść może być atrakcyjniejsza.
Powtórzmy: dobra. Czyli ciekawa, wciągająca, mająca swój klimat, pełna zwrotów
akcji, z wyrazistymi bohaterami, skrząca się dowcipem i przerywana salwami
śmiechu słuchających, opowiadana głosem, który nie jest matowy ale wie co to
modulacja, intonacja i akcent. Dołóżmy do tego jeszcze mimikę twarzy i
ekspresyjną gestykulację. Ale któż tak dziś opowiada historie? Grajmy dalej w
otwarte karty - może to być każdy z nas.
Historia podana w odpowiednim miejscu i czasie, przed rozpakowaniem
prezentów, gdy za oknem hula wiatr i sypie śnieg, gdy otwieramy kolejną stronę
rodzinnego albumu ze zdjęciami, gdy opowiadamy coś w odpowiedzi na pytanie, za
którym kryje się nieśmiałość, niepewność lub po prostu dziecięca ciekawość
świata.
Ale rola wuja, ciotki, to nie tylko opowiadanie historii, dzielenie się
światem, uchylanie tajemnic z młodości mamy i taty, tworzenie mitologii
rodzinnej, nieodzownej, koniecznej i ważnej. To również obecność. Po prostu i
aż. Gdzieś na orbicie życia rodziny, podczas uroczystości rodzinnych i świąt,
wizyt zapowiedzianych lub znienacka, ale i za pośrednictwem kartki z wakacji.
Wuj może też mieć swoją specjalizację, np. u mnie w rodzinie wiadomo, że to
mój brat jest ekspertem od wszelkich urządzeń technicznych, nowinek aż do
najzwyklejszego rozumienia sposobu działania danego urządzenia. Gdy zatem ktoś
chce wiedzieć jak działa telefon, jak podłączyć dvd do telewizora czy wieżę do
kolumn, czeka cierpliwie na przyjazd wujka. Wujek też inspiruje do słuchania
muzyki, zawsze jak u niego jesteśmy, puszcza nam z tego swojego sprzętu nadzwyczajne
koncerty mało znanych muzyków (może inaczej: znanych w gronie znawców, mało
znanych dla zwykłych zjadaczy chleba): Bona Masa, Gary Moore, Eagle, jacyś
jazzmani czy bluesmani, których nazwisk nie pomnę. Więc słuchamy albo i nie,
ale ma to kolosalne znaczenie dla tworzenia pewnego klimatu, dobrej atmosfery,
inspirowania i wzmacniania dobrych ambicji. Nasz stryj też wybornie gotuje
(wraz ze swoją żoną wprawdzie, ale jednak), co odróżnia go bardzo od ojca.
Moja żona często wspomina swoje ciocie, które bywały powiernicami,
rozumiały krnąbrną nastolatkę lepiej niż mama. „I tak ci powiedziała, wiesz co,
okropna jest”, „mama cię nie chce puścić, poczekaj zaraz z nią pogadam”, itd.,
itp. Ja myślę, że bez względu na to czy mamy nastolatki w domu czy młodsze
dzieci, warto mieć pewność, że mają one dobrych wujków i ciocie.
Prof. Rafael Alvira, syn kandydatów na ołtarze Thomasa Alviry i jego żony,
który kilka lat temu miał wykład w Polsce, wspominał, że dla jego ojca, który
był nota bene geologiem i miał „skrzywienie” zawodowe, najważniejsza była…
gleba. Zarówno dla roślin, dla ich rozwoju, jak i dla rozwoju ludzi. A dla
młodych ludzi tą glebą są w dużej mierze rówieśnicy, przyjaciele i koledzy.
Jeśli do grona swoich przyjaciół mogliby zaliczyć swojego wujka czy ciotkę, czyż
nie byłoby fantastycznie?
I dlaczego ja o tym wszystkim piszę? Bo idą Święta Bożego Narodzenia,
najbardziej rodzinne, szczególnie w Polsce. Nie poprzestawajmy na tym, że jak
zawsze jest miło, że jest pasterka, choinka, karp na wigilii, opłatek, prezenty
i kilka dni wolnego. To jest również niebywała wręcz okazja, aby być lepszym
ojcem, matką, ale i wujkiem czy ciotką. I nie tylko przez to, że powiększamy
pulę prezentów dla najmłodszych, ale że możemy uczestniczyć w rodzinnym
misterium, w kreowaniu historii rodzinnych, podtrzymywaniu mitów, w tworzeniu
przestrzeni radości i akceptacji. Przestrzeni, która dzisiejszych najmłodszych
będzie budowała na lata, której wspomnienie może zapaść w pamięć na całe życie.
Ludzie różnych epok tacy jak Św. Teresa, czy J.R. Tolkien wspominali, że to co
utkwiło im w pamięci na całe życie to były obrazki z wczesnego dzieciństwa
spaceru z ojcem za rękę i zwyczajne sceny z codzienności, w których kryła się
jednak ciepła, beztroska i szczęśliwa atmosfera domu rodzinnego.
A zatem Drogi Wuju! Czy masz na podorędziu jakieś smaczne historie z
dzieciństwa i młodości twojego brata czy siostry, które możesz opowiedzieć ich
dzieciom? A może pamiętasz pierwszy dzień, jak dziadek odebrał na talony nowego
fiata 126p? I jak się zepsuł w drodze z fabryki? Czy pamiętasz, co robiłeś 13
grudnia, gdy nie było Teleranka i dlaczego rano stałeś w kolejce do sklepu po
ocet? Jaka atmosfera towarzyszyła wydarzeniom historycznym, których byłeś
świadkiem? Jak przeżywałeś śmierć papieża, jak zachowywali się wtedy ludzie na
ulicach? A może masz już tyle lat, że możesz opowiedzieć cokolwiek z karnawału
„Solidarności”, a może z wizyt papieskich, jak to o czwartej rano zajmowałeś
miejsce w sektorze? Nie skazuj swoich bratanków na naukę historii jedynie z nudnych
podręczników. Masz wielką rolę do odegrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz