KILKA SŁÓW DLA OJCÓW
DOJRZAŁYCH BARDZIEJ
Było tu kiedyś coś dla ojców
młodych, teraz będzie dla s….., starszych trochę, bardziej dojrzałych ojców. Okrzepłych
w bojach ojcowskich, takich co powiedzmy są po czterdziestce, albo nie są ale
mają już dzieci-nastolatki. Czyli zderzonych z realiami, ze światem, bo wiecie,
moi drodzy, te wszystkie zachwyty pierwszymi kroczkami, pierwszymi słowami,
przedstawienia w przedszkolu, turlanie się po dywanie z pociechami, układanie
klocków lego, bujanie na huśtawce, bieganie za pociechą uczącą się jazdy na
rowerku, czytanie bajeczek na dobranoc, blogi młodzieńców celebrujących swoje
młode ojcostwo – to wszystko jest bardzo dobre, bardzo ważne, bardzo potrzebne,
bardzo właściwe. Tyle tylko, że w obliczu tego Panowie co Was czeka później, to
wszystko to sama przyjemność, konfitury, kaszka z mlekiem. Będziecie z
rozrzewnieniem wspominać, jak narzekaliście na nocne wstawanie do dziecka. Jak
nie w smak Wam było przewijać pieluchę albo mokrą chusteczką wycierać ubrudzoną
pupę Waszego najmłodszego bobasa. Możecie mi na to odpowiedzieć „nie strasz,
nie strasz”. I słusznie, carpe diem, żyj chwilą. Ciesz się Twoim
dzieckiem, rozkoszuj każdą chwilą, utrwalaj, uwieczniaj, zapisuj, fotografuj. Turlaj
się po podłodze, ile tylko możesz. Nasycaj się tym, co tak szybko przemija…
Wiecie dobrze: to jest umowne, że
post ten jest tylko dla starszych ojców. Wszyscy umiejący czytać ze
zrozumieniem są tu mile widziani i zachęceni do dalszej, uważnej lektury.
Wszyscy gotowi czytać dłuższe wpisy ma się rozumieć. Bo takie muszą być, jeśli
chcemy powiedzieć coś więcej a nie jesteśmy poetami. Jeśli ktoś uważa, że
wszystko da się zamknąć memem albo kilkoma wyrazami na Twitterze, albo z poezji
uznaje tylko haiku, albo powtarza ciągle, że jeden obraz wart jest tysiąc słów….
No to co? To trudno. Ja nie przeczę, że tak jest. Nawet jestem przekonany, że
obraz wypiera słowo, że film jest bardziej atrakcyjny dla większości niż
książka, itd., itp. Sam lubię skrótowość, esencjonalność, nie lubię lania wody,
lubię też błyskotliwe teksty na twitterze, i memy też lubię i cięte dialogi w
filmach. To wszystko nie znaczy, że ten wpis, i być może jakieś kolejne, jeśli
uda się je popełnić, będzie krótki😉
Jeśli chcemy poznać smak życia,
jeśli chcemy się zaangażować, jeśli chcemy coś budować razem czy osobno, musimy
mieć gotowość wysłuchania do końca, wgłębienia się w szczegóły, skupienia
swojej uwagi. I nie chodzi o ten czy inny wpis, tym razem mówię bardziej
ogólnie, generalnie, bo tracimy jako jednostki i jako społeczeństwo, jako
ludzkość (nie bójmy się wielkich słów), coś tracimy. Jakąś uważność,
zainteresowanie w ogóle, jesteśmy coraz bardziej powierzchowni. Zatem nie mogę
obiecać tego czego oczekują millenialsi, pokolenie Zet, Y, X itd., wiem bo pisują
mi czasami smsy, czy czy mogłoby być krócej niż onegdaj np. Manifest Młodych
Ojców. Ten akurat wpis jest głównie dla panów po czterdziestce, z
brzuszkami, pamiętających jeszcze czasy przed-memowe, przed-fejsbukowe. A może
i starszych. Może zatem damy radę, można podzielić sobie na kilka części i we
fragmentach przeczytać😉.
Obiecuję, że czasami może być krócej i wtedy też nie będę owijał w bawełnę. Ale
to nie dzisiaj.
No dobra, mam nadzieję, że mniej
wytrwali już się znudzili i przeskrolowali dalej, więc można zaczynać. Bo
będzie poważnie. Jesteśmy w doborowym towarzystwie.
Zacznijmy od strzału między oczy,
od lewego prostego wymierzonego prosto w szczękę. Panowie, jesteśmy
cienkimi bolkami, nie mamy jaj, jesteśmy wykastrowanymi kurczakami, anemicznymi
francuskimi pieskami, fajtłapami i safandułami.
Boli?
Jeszcze rozcieramy podbródek po tym
ciosie, ja też, ja też rozcieram, to jest też do mnie, do mnie osobiście, to
jest o nas i do nas wszystkich. Dlaczego boli?
Bo nie radzimy sobie ze
światem, który wdziera się do naszych domów. Nie radzimy sobie z bandą
anonimowych demiurgów kultury, filmu, mody, muzyki, polityki i pieniądza, przeliczających
pliki studolarówek na zapleczu. Plują nam w twarz a my udajemy, że deszcz pada.
Albo udajemy, że nie widzimy co się dzieje. Felicjan Dulski zakrzykujący „a
niech to jasna cholera” i uderzający się dłonią w kolano, to przy nas heros,
człowiek czynu, rewolucjonista i bohater.
Prawda jest taka, że jak bardzo
dobrymi ojcami byśmy nie byli, jak dobrze wychowywalibyśmy nasze dzieci, jak
dużo czasu w to nie angażowali, to przychodzi taki dzień gdy zaczynamy
rozumieć, że tracimy kontrolę. Nasz syn, nasza córka zaczyna dojrzewać! I
naturalnie zaczyna poszukiwać życia i prawdy, które leżą gdzie indziej niż w
rodzinnym domu. On czy ona wychodzą w świat, by się z nim zderzyć. I niestety
bardzo często to jest zderzenie czołowe. Jak bardzo dobrymi ojcami byście nie
byli, do pewnego stopnia jesteście uzależnieni od szczęścia, to loteria. Wiele,
bardzo wiele zależy bowiem od rówieśników, od otoczenia, od środowiska w klasie,
w szkole, do której trafiła Wasza pociecha, od atmosfery w klubie sportowym.
Wzorce są jasno zarysowane na Tik-Toku, Instagramie, grupowych czatach i
indywidualnych strumieniach świadomości na wszelkich dostępnych komunikatorach.
Ci z Was, którzy mają dzieci w harcerstwie, w skautingu, w klubie Patria, w Oazie
lub w jakimkolwiek innym środowisku, którego celem albo i dajmy na to efektem
ubocznym jest pozytywne oddziaływanie, mają z górki! Choć nie zawsze i nie
wszędzie. Inni natomiast mają prze……ane.
Zacznijmy od telefonów. Za
ciężkie pieniądze wyposażamy nasze pociechy w smartfony, na których za jednym
kliknięciem jest wszystko! Kiedyś młodzian musiał za uskładane ze sprzedaży
pustych butelek albo złomu pieniądze, pójść na bazar i kupić tzw. świerszczyk.
Potem oglądał nagie panie na zdjęciach w krzakach za szkołą, potem chował ten
świerszczyk w jakiejś kryjówce aby doń wrócić w dogodnym momencie. Teraz po
prostu klika, i po sekundzie ogląda wszystko co tylko możliwe. W szkole, u
siebie w pokoju, w dzień i w nocy. Efekty są tragiczne. Chłopcy odpadają z
edukacji, po prostu nie są w stanie skupić się na czymkolwiek innym, stają się
uzależnieni od pornografii, która nigdy nie zaspokaja, zawsze każe oglądać
więcej i więcej. Pisze o tym przekonywująco psycholog Zimbardo, pisze zachodnia
prasa, przekonują wreszcie dostępne badania. Zaczynają coś z tym robić rządy
tak progresywnych krajów jak Francja czy Wielka Brytania. To dłuższy i bardziej
kompleksowy temat.
Ale smartfony to nie tylko
pornografia, to po prostu uzależnienie od smartfona, to osłabienie i
nieumiejętność nawiązywania więzi społecznych w realu. Młodzi ludzie już prawie
nie umawiają się na randki? Po co, skoro można zbliżyć się do dziewczyny na
mediach społecznościowych. Obrazki grupy młodych ludzi gapiących się w swoje
smartfony na imprezie zamiast ze sobą rozmawiać śmieszyły jeszcze kilka lat
temu, teraz nikomu nie jest już do śmiechu. To samo na korytarzach szkolnych, w
tramwaju, pociągu, autobusie. Rzeczywistość wirtualna stała się bardziej
atrakcyjna niż ta realna. Właściwie nie ma już rozróżnienia między nimi. Co
będzie dalej?
To nie wszystko: jest texting. Nastolatki
nie dzwonią do siebie, tylko stukają cały czas na telefonie, Messenger,
Snapchat, Whatsup, nie wiem co jeszcze ale pewnie jest jeszcze z pół tuzina
innych aplikacji. Przeklinają tam na maksa. Bo tak jest modnie, bo słychać
wszędzie na ulicy, bo robią to celebryci, sportowcy, „wszyscy”. To „wszyscy”
pojawia się jak mantra. Iluż naiwnych rodziców, których córeczka grzecznie
siada do obiadu z babcią, a trzy minuty przed rzucała mięsem na czacie, a przed
deserem odpisuje koleżance, że jest „ch…owo”. Gdybyście wiedzieli, gdybyście
widzieli.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą
od starożytności, że sport to zdrowie a w zdrowym ciele zdrowy duch. I oczywiście
cała nasza młodzież powinna ćwiczyć, grać w gry zespołowe, jeździć na rowerach
do szkoły, a niechby i konno, itd., itp. Niech podniesie tutaj teraz rękę ktoś,
kto widział w ostatnim roku jadąc samochodem jakichś wyrostków kopiących w
piłkę na prowizorycznym boisku, odbijających od ściany bloku, grających na
jedną bramkę, bawiących się piłką? A może ktoś inny widział bawiących się w
chowanego, w wojnę, w cokolwiek razem na podwórku? A niechby i nudzących się
razem na podwórku, na murku, przy ścianie? Dlaczego nie? Dlatego, że w tym
czasie kiedy mogliby grać w piłkę albo nudzić się wspólnie na podwórku, chłopcy
nie nudzą się tylko łoją w gry na playstation, na X-boxie, a dziewczyny oglądają
kolejny serial dla young adults na netflixie. Fakt, nie nudzą się. Każda chwila
nudy zabijana jest otworzeniem smartfona albo komputera. Nie nudzą się, nie
mają czasu nawet zjeść.
Kolejna sprawa - Wasz nastolatek
zapewne zechce oglądać to „co wszyscy”. Najmodniejsze seriale na
Netflixie, HBO i innych platformach streamingowych adresowane do młodego widza.
Co drugi z nich ma w tytule sex, a każdy seks w treści. Nawet Polacy stworzyli
jakiś kilkuodcinkowy netfliksowy potworek. A w każdym z nich mocna promocja
rozpoczynania współżycia seksualnego jak najwcześniej, eksperymentowania, jednorazowego,
przygodnego seksu, promocja homoseksualizmu, morze alkoholu, narkotyki i przemoc.
Świetne wzorce, wprost do naśladowania. Poradnik dobrego i udanego życia.
Recepta na szczęście. Tak właśnie, aby nie można było wątpić, jak żyją
„wszyscy”, co robią „wszyscy”. Aby chcąc przynależeć, nie chcąc być odrzuconym,
znać kody zachowań, które należy naśladować. Albo chociaż spróbować jak to
fajnie jest pić, palić i ćpać. Ty ojcze możesz mówić co chcesz i ile chcesz,
ale Twoje dziecko potrzebuje akceptacji grupy rówieśniczej, i sam nic nie
wskórasz.
W klasie Twojego nastolatka
wszyscy piją i palą, oraz chwalą się podbojami, hm, ciężko pisać, powiedzmy, miłosnymi.
Znając życie, pewnie na wyrost, no ale presja jest. Jeśli piją alkohol to
wódkę, czystą ma się rozumieć. Jeśli palą to wszystko co się da. Narkotyki?
Bardzo proszę. Wszystkie szkoły są dobrze obstawione, w dwadzieścia minut masz
towar we wskazanym miejscu. Osiemnastki - przekleństwo. A ty biedaku, który
harujesz na etacie albo dwóch aby dziecko miało smartfona, co możesz
zaproponować? Spacery w mglisty poranek w sobotę albo odwiedziny u babci Stefci?
Grę w warcaby albo wspólną lekturę Rodziny Połanieckich? A ty odpowiedzialny
przecież ojcze, który pracujesz aby utrzymać rodzinę, wracasz co dzień zmęczony,
i nie oczekujesz kłopotów wychowawczych, oczekiwałbyś raczej jakiegoś wsparcia,
zrozumienia, niestety musisz sobie zdać sprawę z tego, że wsparcia z zewnątrz
jest zatrważająco mało. Że zamiast wsparcia jest horda dzikich barbarzyńców
wychylających się ze świata tzw. kultury, którzy idą po Twoje dziecko. Idą aby
je zabrać i zjeść. Dosłownie.
Jeśli ktoś nie widział ostatniego
San Remo albo gali rozdania nagród grammy, niech sobie zerknie. Podczas tego
ostatniego wydarzenia satanistyczna orgia, taki performance, wiecie, coś
nowego. O firmie Balanciaga i jej patronie Baalu zobaczcie sobie filmiki Pana
Dociekliwego albo Dailywire.
Wszyscy teraz się dziwią: plaga
depresji, gabinety psychiatrów pękają w szwach. Rekordowa liczba samobójstw
młodych ludzi, ostatnio podawane były dane, z łatwością znajdziecie. Rzecznik
praw dziecka nawet się wybudził z zimowego snu. Nie ma przyczyny. Czyżby?
Można by tak jeszcze długo. Czy
ma sens wyliczać dalej? Każdy może sobie dopowiedzieć kolejne aspekty: epidemia
egoizmu, instagram wpędzający w narcyzm a z drugiej strony w kompleksy, itd. itp.
Przejdźmy może do konkluzji.
A konkluzja jest taka: w
pojedynkę nie dacie rady. Twórzcie alianse, przyjaźnie z ojcami Waszych
dzieci, działajcie wspólnie. Jeśli czegoś zakazujecie i robicie to wspólnie,
jak bardzo ułatwiacie sobie i Waszym dzieciom sprawę. To należy zacząć robić
już od niemowlęctwa, przyjaźnić się z innymi rodzinami, tworzyć szersze grupy
towarzyskie. Jeździć na wspólne wakacje i inne wyjazdy. Wasze dzieci powinny
mieć wielu fajnych wujków i ciotek, przyszywanych ale serdecznych. Pamiętajcie:
„gdzie ojca nie ma tam wuja słuchał będziesz”. Nawet jak ojciec jest, łatwiej
pewne rzeczy przyswoić od wuja, bo on uosabia zewnętrzny świat, z którym
nastolatek się zderza, z którego czerpie aby zweryfikować to co dostał w
dzieciństwie w domu.
Druga konkluzja jest taka, że
poważni mężczyźni muszą wspierać i budować instytucje, które mają być
trwałe, trwać i przetrwać nas. Ma znaczenie to na co wydajecie swoje ciężko
zarobione pieniądze i czy jakaś ich część, nawet mała wspiera dobre dzieła, w
tym związane z edukacją i wychowaniem młodych, w także ze światem kultury,
wymiany myśli, tworzeniem dobra.
Na koniec ferii w województwie
mazowieckim - obu rzeczy sobie i Wam z całego serca życzę.