czwartek, 23 kwietnia 2009

Pożegnanie Krzysztofa Eychlera

We wczorajszym pogrzebie na warszawskich Powązkach uczestniczyłem wraz z naszym przewodniczącym Tomaszem Pałką, Markiem Muchą, Frankiem Podlachą i Michałem Pałamarzem. Kościół wypełniony był głównie starszymi ludźmi, przyjaciółmi i rodziną zmarłego. Ks. Marian Sedlaczek (syn Stanisława) w pięknej homilii wspominał zmarłego. Opowiedział m.in. historię procesu Hufców Polskich z roku 1947 i późniejszego uwięzienia całego naczelnictwa. Dh Krzysztof był najmłodszym z ukaranych (miał wtedy 18 lat, w chwili aresztowania 16 lat) i spędził w więzieniu półtora roku. Wzruszająca była opowieść o tym, jak do więzienia przemycono Najświętszy Sakrament i jak ważne to było dla NICH. To właśnie wyróżniało ludzi Hufców Polskich - wiara naprawdę, wiara nadająca sens i kierunek życiu, wiara traktowana poważnie, wiara głęboka. W artykule do 6 numeru naszej gazety "Gniazdo" w 1997 r. druh Krzysztof przytaczał relację rozmowy między Henrykiem Glassem a Stanisławem Sedlaczkiem, w której ten ostatni mówił "Harcerstwo Polskie nie ma żadnych tendencji rozłamowych, ale nie pozwoli wiązać sobie rąk w dążeniu do religijnego wychowania młodzieży".

Gdy na cmentarzu wygłaszano słowo pożegnalne usłyszeliśmy o tym, że w latach 40-tych UB podjęło próbę złamania Krzysztofa Eychlera, próbę nieudaną. Odtąd jak wielu innych, tych najlepszych w naszym narodzie, mógł być tylko obywatelem drugiej kategorii. Dla bohaterów nie było pracy, byli szykanowani i inwigilowani przez całe życie aż do końca lat 80-tych. Polska tradycja została przerwana.

Dla mnie było też bardzo poruszające widzieć starszych ludzi, małżeństwa wspierające się nawzajem. Odchodzą już ostatni spośród tych, co jeszcze pamiętają czasy wojny i tuż po wojnie. Nie przegapmy okazji by spotykać się z nimi, pytać świadków historii, jak ona wyglądała ich oczami.

Złożyliśmy kondolencje wdowie po śp. dhu Krzysztofie, pani Barbarze Eychler. Powiedziała, że nasza obecność była dla niej miłym zaskoczeniem, że mąż na pewno bardzo się cieszy, widząc nas na swoim pogrzebie (Franek służył do Mszy Św. i czytał czytania). Ja natomiast pomyślałem, że uczestniczenie w tym ostatnim pożegnaniu to był zaszczyt przede wszystkim dla nas. Z tego, że byliśmy bardzo się cieszę.

Cześć jego pamięci, niech spoczywa w pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz