… na Brackiej nie padał deszcz, był lekki mróz, zresztą nie było szans aby
urządzać spacery. Ledwo dotarliśmy na czas na Rynek Główny 34 do zjawiskowej
siedziby Klubu Jagiellońskiego, po prawie pięciu godzinach w samochodzie. Jak
na dystans 104 km z Zakopanego to chyba dość zaskakujący czas. Wszyscy byli
dzielni łącznie z Martą i Piotrem, by bez jedzenia, picia i zatrzymywania się
do łazienki nie stracić nawet minuty, która groziłaby kompromitującym
spóźnieniem.
Spotkanie z szefami Skautów Europy w Krakowie i okolicach oraz
zaprzyjaźnionymi ludźmi dobrej woli było wreszcie realizacją tego, o co chodzi
w całej tej książce z bloga. Czyli uczynieniem z niej przez szefa, hufcowego,
hufcową, lidera środowiska pretekstu
do spotkania, do wykorzystania tego „pretekstu”
dla „swoich” celów, by zgromadzić swoich szefów, rodziców, przyjaciół, znajomych,
ludzi dobrej woli właśnie, i „poszerzyć pole”, „podnieść ciśnienie”, skonkludować
a może tylko zaznaczyć, że chodzi nam o coś więcej a wizja ta jest porywająca.
A może tylko i aż mieć uzasadnienie dla integracji, wypicia wspólnego potem
kawy, małego after party, gdzie może ktoś przyprowadzi po raz pierwszy swoją
dziewczynę a ona uzna, że całkiem fajne jest to środowisko. 1 kwietnia 2014 r.
pisałem o tym tak:
„Jak przejrzycie te teksty zebrane na
dwustu kilkudziesięciu stronach to wyłoni się Wam z nich wiele wątków, o
których warto rozmawiać, wiele tez, ledwie zaznaczonych, które można i trzeba
rozwinąć. Bo wydanie tej książki to właściwie pretekst. By spotkać się w
szerszym gronie i przez półtorej godziny albo dłużej porozmawiać o życiu, o tym
dlaczego Polska nie może nas nie boleć a jaką by być mogła, o wychowaniu i
dlaczego dobre szkoły i Skauci Europy mogą być stałym źródłem pozytywnych
doznań młodych i dorosłych, o przywództwie, wierności, źródłach szczęścia,
bohaterstwie, wielkich Polakach, kanonie miejsc, lektur i filmów, i wielu
innych sprawach, na które akurat pojawi się zapotrzebowanie zebranych, będzie
im sprzyjał towarzyszący spotkaniu klimat lub wytworzone podczas niego
intelektualne ciśnienie. Jeśli faktycznie to ciśnienie będzie wysokie, może
dojdziemy nawet do nowych zaskakujących konkluzji, jak zmieniać ten świat by
stawał się trochę lepszy niż go zastaliśmy”.
Tak zrobili hufcowi krakowscy i jak zapewnił mnie Bartek, nie żałują tego.
Przeciwnie. Ja na pewno bardzo się cieszę z tego spotkania, z możliwości
rozmowy z ludźmi szlachetnych pragnień i ofiarnej służby. Patos? Nie,
rzeczywistość! Tak to się nazywa, gdy ktoś dojeżdża pięćset kilometrów aby
prowadzić jednostkę, kręci kilkusetosobowym duszpasterstwem albo rozkręca nowe
środowisko w swoim mieście w Małopolsce.
Rozmawialiśmy w Krakowie przez prawie dwie godziny, a poruszyliśmy tylko
niektóre wątki i poczucie niedosytu pozostało. Tematem zadanym był rozwój
osobisty, temat rzeka, właściwie padło tylko kilka myśli, przepraszam. Rozmawialiśmy
sobie natomiast dużo o Polsce i zmienianiu świata.
Moja najmłodsza córka wręczyła mi potem nasz mały kalendarzyk z hasłem "Pomóż nam zmieniać świat" i zachętą do dawania
jednego procenta. I powiem Wam, że to hasło jest świetne! Nie czekajmy na
pomoc, na wielkie akcje, na to, że będzie dobra telewizja, kompetentny rząd,
pomyślna koniunktura międzynarodowa, itp. Niech każdy z nas zmienia świat
codziennie tak jak mu sumienie nakazuje, niech o nie dba i robi to, co uważa za
najlepsze w danym momencie. Ale niech nie śpi, niech nie szuka wymówek, niech
od siebie wymaga. „Codzienny dobry uczynek” to jest bomba atomowa skautingu. Mamy ponad 4 tysiące ludzi, 4 tysiące dobrych uczynków
codziennie! Niewyobrażalna
siła. Tak możemy zmieniać świat! Jeśli będzie to realne, jeśli jesteśmy
przejęci tym, jeśli traktujemy poważnie nasze teksty, zasady, prawo, trzy cnoty
harcerskie. O tym też mówiliśmy, w tych tekstach jest zapisana mądrość wielu
pokoleń, trzeba się po nią schylić, uczynić praktyką codzienności.
Ja głęboko wierzę w rolę jednostek w
historii, co najmniej od czasu omawiania w liceum wiersza C.K. Norwida „Do
obywatela Johna Brown”. To jednostki zdecydowane, przekonane ciągną innych. Nie
mówmy, że coś jest zdeterminowane, że już tak ma być, że pewne tendencje są
przesądzone, że rządzi nami konieczność dziejowa, a my jesteśmy tylko wypadkową
zewnętrznych czynników. A jeszcze bardziej wierzę w siłę jednostek połączonych
wspólnym celem, działających razem, solidarnie, bez zbędnych ambicji
rozbijających jedność działania.
Jak pisał inny poeta, Miłosz Czesław: „lawina
bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach”. Nie muszę dokonywać analizy
tej frazy, rozumiemy wszyscy, o czym tu mówimy, prawda-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz