Powinniśmy czytać poezję. Tylko poeci, dobrzy poeci, są w stanie uchwycić w
jednej frazie prawdę o czasie i ludziach, a także prawdy ponadczasowe. Lepiej
niż tysiącstronicowy traktat. Odpowiednie dać rzeczy słowo, ująć coś tak, że
przez słowa widzimy żywe obrazy, słyszymy, to co niesłyszalne w codziennym
zgiełku. Objaśnić nam rzeczywistość wymykającą się szkiełku i oku, bezbronną
wobec instrumentarium publicystów, socjologów, historyków i innych badaczy.
Dzięki temu rozumiemy lepiej siebie i świat. To wielka sztuka.
Niestety jestem w grupie rzadko sięgającej po poezję. Życie. Jednak na
pewno sięgnę po tomik Przemysława Dakowicza pt. „Łączka”. Jak tylko go nabędę.
Zrobię to zachęcony jego wypowiedziami i omówieniami w mediach. M.in. takimi:
„Już nie pamięta, czy dowiedział się
o żołnierzach wyklętych z publikacji IPN, czy Sceny Faktu TVP. – W pewnym
sensie zawsze byli w mojej świadomości – jako pierwotne źródło fundamentalnego
pytania o Polskę – mówi. – Dlaczego jest taka… labilna, niepewna własnej
tożsamości, zrzekająca się odpowiedzialności za samą siebie, cierpiąca na
amnezję – wymienia. Im bardziej drążył temat, tym częściej do niego wracał.
Uważa, że zestawienie żołnierzy wyklętych z elitą polskiej inteligencji
zamordowaną w Katyniu jest uzasadnione: – Katyń to była zbrodnia założycielska
tej „nowej Polski”, którą Jakub Berman opisywał w rozmowie z Teresą Torańską.
Jego słowa mówią wszystko o rządach komunistów i ich wizji państwa, którym w
imieniu Związku Sowieckiego zarządzali. Berman stwierdza wprost, że chodziło
„o
zmianę koncepcji kraju, o zbudowanie całkiem nowej Polski w kształcie i
strukturze, zupełnie niepodobnej do tej, jaka była kiedykolwiek w historii. […]
Polska przecież istniała tysiąc lat, przez ten tysiąc lat nagromadziło się w
niej szereg pojęć, kompleksów, poglądów i wiar. I nagle przychodzą nowi ludzie,
wszystko jedno skąd – stąd czy z Moskwy – i przewracają kraj do góry nogami, by
ukształtować go na zupełnie inną modłę”.
Zwracam uwagę na określenia „całkiem nowa”,
„zupełnie niepodobna do tej, jaka była kiedykolwiek” i na przerażające
„wszystko jedno skąd – stąd czy z Moskwy”. Berman
nie ma najmniejszych wątpliwości, że to się udało. Bez Katynia i bez
fizycznej likwidacji członków antykomunistycznego podziemia, która była
kontynuacją tamtej zbrodni, „całkiem nowy” kraj i naród nigdy by nie
zaistniały. Masakra katyńska i wielkie mordowanie Polaków w drugiej połowie lat
40., realizowane przez majstrów z NKWD i ich miejscowych czeladników, oznaczały
operację na żywym organizmie zbiorowym. Dokonywało
się obcinanie głowy, rąk i nóg. Do kalekiego, krwawiącego korpusu ludzie
sowieccy przyszyli naprędce jakąś całkiem inną głowę, kończyny zupełnie
niepodobne do odciętych. Zmajstrowali nowego człowieka zbiorowego. Tym
zbiorowym człowiekiem w pewnym stopniu ciągle jesteśmy.”
I jeszcze jedna wypowiedź.
„…zobaczyłem strukturę ziemi w kwaterze
„Ł”, kolejne warstwy, którymi przykrywano i maskowano ślady zbrodni. To warstwy
przykrywające i maskujące naszą zbiorową świadomość, bo Łączka jest pod
względem symbolicznym identyczna z Polską – to, co najistotniejsze, co trzeba by nazwać rdzeniem naszej wspólnej
tożsamości, spoczywa najgłębiej, przysypane warstwą gruzu i śmieci.”
Czy jest sens drążyć trudną historię zamiast wybierać
przyszłość? Uważam, że jedno nie stoi w sprzeczności z drugim, a wręcz jedno
powinno wynikać z drugiego. Pamiętajmy, jeśli nie będziemy wiedzieć, odczuwać,
rozumieć, czym Polska była i jaka była, nigdy nie będziemy sobie w stanie
wyobrazić, czym mogłaby być i jaka mogłaby być! To jest jak prawo fizyki. Jeśli
ktoś narzeka na „ten kraj”, na to, że wiele rzeczy jest postawionych na głowie,
to owszem ma rację, tylko jakie wnioski z tego wyciąga? Obawiam się, że błędne
i wysoce niewystarczające.
Ignorancja, ignorancja… to największy wróg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz