wtorek, 14 kwietnia 2015

Nie ma gender w domu Korbów


Nic nie regeneruje mnie bardziej niż weekend spędzony z moimi dziećmi. W poniedziałek rano czuję się jak szczypiorek na wiosnę, pełen pozytywnej energii i zapału do pracy. Nie zawsze tak było. Bywało, że po weekendzie byłem zmęczony jak pies myśliwski po pogoni za kaczkami w bagnach biebrzańskich. Dzień w biurze w symbiozie z klawiaturą, monitorem, telefonem konferencyjnym czy nawet negocjacjami w eleganckim towarzystwie był ukojeniem dla zmysłów, lepszym niż najwymyślniejsze zabiegi pielęgnacyjne w wykwintnym SPA (chciałem napisać jak kąpiel w borowinie w Ciechocinku, ale tego jednak nie umiem sobie wyobrazić). Takie dwa pełne dni ze sobą skłaniają do różnych obserwacji i refleksji. Na dzisiaj mam refleksję taką, że nie ma gender w domu Korbów. Są natomiast płcie, mężczyźni i kobiety, chłopcy i dziewczęta.

Jak to jest, że pudło samochodzików nie wzbudziło żadnego zainteresowania dwóch sióstr i musiało upłynąć dziewięć długich lat, aby sięgnął po nie młodszy brat tego, który nimi bawił się całymi dniami niegdyś?

Jak to jest, że tenże chłopaczek nie sięga wcale po inne pudło, z maskotkami wszelkiego rodzaju, piesków, kotków i misiów, nie rozkłada ich na kanapie, nie prowadzi dla nich lekcji, nie jest panem nauczycielem, nie ustawia ich w rodziny z mamą, tatą i dziećmi? Nie robi tego nigdy sam z siebie. Powtarzam – nigdy!

Owszem uczestniczy i chce bardzo uczestniczyć w zabawach ze starszymi siostrami, ale najlepiej, aby to była gonitwa, ściganie się, bieganie na czas, chowanie, wszystko co przyprawia o zawrót głowy moją żonę. Odbywa się to porą zimową w domu, rzecz jasna.

Mimo dużej różnicy wieku chłopcy doskonale się dogadują i lubią spędzać ze sobą czas. Czas „szalenia”. „Stasiek, poszalejesz ze mną?” - to błagalne pytanie słyszę nader często. Nie pada odpowiedź, tylko błysk w oku jest tu odpowiedzią. „Szalenie” zaczyna się natychmiast, chłopaki startują jak sprinterzy, a kobiety wydają pisk dezaprobaty.

Innymi ulubionymi zabawami synów i braci, których kobiety w moim domu wręcz nie znoszą, są wieczne przepychanki i przekomarzanki. Jeden drugiego cpyka w ucho, w nogę, w rękę, drugi się irytuje i zaczynają się zmagać, siłować. Dziewięć lat różnicy. Więc wszyscy krzyczą, aby starszy przestał, ale nic złego się nie dzieje, to zabawa, on zawsze siłuje się na żarty, z taką charakterystyczną pobłażliwością dla młodszego. Zresztą starszy sam nadzwyczaj dobrze się przy tym bawi. Mimo to młodszy jest przeszczęśliwy, owszem ciągle domaga się, aby starszy nie dawał mu forów, ale liczy się sam ruch i spalanie kalorii.

Jeśli nie poszaleją, nie ma spokoju. Nie ma też szczęścia, spontanicznego poczucia zadowolenia na twarzy pięciolatka. Czy to jest zalążek męskości? Piotrek teraz jest w fazie wzrastającej fascynacji piłką nożną. Na razie kopie w nią w domu, na podwórku, w szkole. Na urodziny dostał karty z piłkarzami i album do ich umieszczania. Mój Boże, do nabycia w każdym kiosku z prasą a ile radości. To się babcie zdziwiły, że tak z prezentami udało się wstrzelić. Mały człowiek zasypia z kartami w ręku i budzi się mając je tuż przy głowie. A w przedszkolu chłopaki stoją lub siedzą w kółku i cały czas dyskutują o tym, który piłkarz najlepszy. „A ten jest dobry”. „Nie, ten jest najlepszy”.

Cóż, czas ucieka, nikt już u nas nie budzi się siedem razy w nocy, nie ma kolek, nie płacze bez powodu, nikomu nie trzeba zmieniać pieluch, nosić na rękach ani miksować zupek. O dziwo, wszyscy posługują się sztućcami i zasiadają z powagą do stołu (choć niektórzy tę powagę mają tylko przez chwilę). Nie używamy wózków, fotelików do karmienia, nosidełek a nawet oddaliśmy znajomym łóżeczko niemowlęce ze szczebelkami.

Każda faza rodzicielstwa ma swoje radości i troski. Inne, fascynujące, angażujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz