sobota, 28 grudnia 2013

Mój mąż nie jest może idealny, ale przynajmniej mi się oświadczył a właściwie dlaczego najłatwiej wychowywać swoje dzieci


Wiecie, że staram się polecać na tym blogu jedynie rzeczy bardzo dobre. Jasne, zawsze to kwestia gustu, jednak niewątpliwie nie znajduję czasu na odstręczanie od rzeczy słabych czy dzielenie się tymi, które okazały się nie dość dobre albo miały swoje mankamenty (zresztą takich unikam).

Jednym z takich filmów, które mają swoje mankamenty i dotąd nie znalazły się tutaj, choć obejrzałem go już chyba 2-3 lata temu jest film, który telewizja polska emituje dzisiaj o godz. 20.20.

„Tak to się robi teraz” (głupie i stronnicze tłumaczenie, po angielsku tytuł to „switch” - zamiana i taki byłby zdecydowanie lepszy)

A zatem ostrzegam, żeby ktoś nie zgłaszał do mnie reklamacji, możecie go obejrzeć na własne ryzyko. Ta komedia z Jennifer Aniston i Jasonem Batemanem w rolach głównych jest bardzo nierówna. Singielka (Jennifer) czuje się samotnie i postanawia sobie „zafundować” dziecko. To adekwatne określenie. Wybiera bowiem dawcę nasienia (rosłego osiłka) i poddaje się sztucznej inseminacji. Niestety w wyniku pewnych zawirowań (tak to ujmijmy), biologicznym ojcem dziecka zostaje jej długoletni adorator, fajtłapowaty Wally. Nikt nie wie, że zaszła taka zmiana. Tak, to nie powinno być wcale śmieszne, jest więcej niż niesmaczne, jest drwiną z życia ludzkiego, zabawą, krotochwilą. Niestety autorzy filmu chcą, aby nas to śmieszyło, a to powinno wywoływać grymas niezgody.

Jeśli jednak przebrniemy przez początek, potem jest lepiej i dlatego zwracam uwagę na ten film. Niestety tak ostatnio jest, że ludzie, jeśli czegoś nie widzą w filmach czy serialach to to nie istnieje. Co z tego, że polski ruch oporu był kilkadziesiąt razy silniejszy niż rachityczny francuski, z filmów europejskich to nie wynika, przeciętny Europejczyk uważa, że było na odwrót. Przykłady można mnożyć. Tym bardziej w świetle ostatnich dyskusji o in vitro, teoriach gender itp. druga część filmu daje do myślenia.

Co mianowicie tam dalej się dzieje? Po kilku latach fajtłapa Wally spotyka swoją miłość z sześcioletnim synkiem, i ze spotkania na spotkanie coraz bardziej odnajduje w nim swoje cechy, zachowania czy fobie. Okazuje się być jedyną osobą, która rozumie małego chłopca, który nie jest typem sportowca, ale jak ojciec inteligentnym nadwrażliwcem. Niestety o chłopcu przypomina sobie również osiłek, który jest przekonany, że jest biologicznym ojcem dziecka. Wkracza do akcji, chce poślubić Aniston i zaczyna wychowywać domniemanego syna na swój obraz i podobieństwo. Każe mu wspinać się po ściankach skałkowych, tak jak sam uwielbiał w dzieciństwie, czego mały nie cierpi. Zaczyna się walka o szczęście dziecka, obfitująca w sytuacje melodramatyczne. I tu ten film zaczyna być po prostu niezły.

Widzimy na własne oczy, że jest coś takiego, o czym wszyscy biolodzy i genetycy wiedzą od lat (a za mało o tym mówią w mediach) – geny! Geny, które przenoszą cechy nie tylko płciowe, ale i typ charakteru, skłonności, zdolności i mnóstwo innych cech, z powodu których babcie i ciotki mają zawsze co robić na spotkaniach rodzinnych, omawiając które z dzieci jest do którego z rodziców czy nawet dziadków podobne, „a ten się wrodził w wuja Stefana”, etc. Własne dzieci kochać przez to najłatwiej, rodzice są tymi, którzy najlepiej powinni rozumieć swoje dzieci. Oczywiście, nie zawsze syn choleryka jest cholerykiem i to dla rodzica jest wyzwanie, aby starać się rozumieć swoje dziecko nie intuicyjnie, ale wkładać w to więcej wysiłku, również intelektualnego. Tu kłania się cała nauka o typach osobowości, co jest tematem fascynującym i zaniedbanym w wychowaniu, ale nie na dzisiaj. Tym bardziej szacunek i cześć dla małżonków decydujących się na adopcję! To jeszcze większa miłość, nie zawsze łatwa, to wielki dar i większa zasługa. Ludzie, chwała Wam za to!

A wracając do Wally’ego i Aniston, widzów krew zalewa, gdy patrzą jak facetowi brak wciąż odwagi, by wziąć się w garść, poważnie zawalczyć o kobietę swego życia i wreszcie wyznać jej miłość. Po seansie niejedna żona pomyśli: „uff, mój mąż nie jest może idealny, ale przynajmniej mi się oświadczył”.

Dlatego film jest do obejrzenia przez dorosłych, męża z żoną najlepiej, ale zdecydowanie bez dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz