Tak jak ważny jest pewien kanon lektur, które trzeba znać, bez których nie
rozumiemy Polski (czyli siebie) albo rozumiemy mniej, tak samo wydaje mi się
trzeba tworzyć pewien kanon miejsc, które trzeba odwiedzić. Wiecie z tego
bloga, że rodzinnie byliśmy na tego rodzaju wycieczce w Krakowie. Teraz
wybraliśmy się do Gniezna. Ja byłem pierwszy raz, opowiadam różnym znajomym, i
okazuje się, że oni też nie byli. Tylko 3 godziny samochodem z Warszawy, a to
przecież kolebka państwa polskiego, miejsce koronacji pierwszych królów. Tam
wszystko się zaczęło.
Gniezno jest niewątpliwie miejscem niewykorzystanym i niesłusznie mało popularnym. Podobnie chyba jak do niedawna był Sandomierz, ale od czasów wejścia na ekran „Ojca Mateusza” nie można tam znaleźć w ogóle noclegów i wyjazd na weekend trzeba planować z ogromnym wyprzedzeniem. W Gnieźnie jest całkiem sympatyczny rynek, otoczony przez kilka zadbanych ulic, kilka starych kościołów i najważniejsze – ma wspaniałą katedrę gnieźnieńską, gdzie znajduje się relikwiarz Św. Wojciecha oraz słynne drzwi gnieźnieńskie z 1170 roku. Drzwi zostały odlane z brązu i przedstawiają historię życia Św. Wojciecha. Relikwiarz robi wrażenie. Jest umieszczony wysoko pod tzw. konfesją wzorowaną na tej z Bazyliki Św. Piotra w Rzymie. Drzwi gnieźnieńskie uświadamiają jak mądrym i dalekowzrocznym władcą był Bolesław Chrobry. Wykupił ciało świętego za kilkadziesiąt kilogramów złota i umieścił w katedrze, a cesarz Otton III już sam się pokwapił z wizytą. Pamiętamy, że witany był we wspaniałym stylu, zupełnie ujęty i pod wrażeniem tego władcy z północy.
Gniezno jest niewątpliwie miejscem niewykorzystanym i niesłusznie mało popularnym. Podobnie chyba jak do niedawna był Sandomierz, ale od czasów wejścia na ekran „Ojca Mateusza” nie można tam znaleźć w ogóle noclegów i wyjazd na weekend trzeba planować z ogromnym wyprzedzeniem. W Gnieźnie jest całkiem sympatyczny rynek, otoczony przez kilka zadbanych ulic, kilka starych kościołów i najważniejsze – ma wspaniałą katedrę gnieźnieńską, gdzie znajduje się relikwiarz Św. Wojciecha oraz słynne drzwi gnieźnieńskie z 1170 roku. Drzwi zostały odlane z brązu i przedstawiają historię życia Św. Wojciecha. Relikwiarz robi wrażenie. Jest umieszczony wysoko pod tzw. konfesją wzorowaną na tej z Bazyliki Św. Piotra w Rzymie. Drzwi gnieźnieńskie uświadamiają jak mądrym i dalekowzrocznym władcą był Bolesław Chrobry. Wykupił ciało świętego za kilkadziesiąt kilogramów złota i umieścił w katedrze, a cesarz Otton III już sam się pokwapił z wizytą. Pamiętamy, że witany był we wspaniałym stylu, zupełnie ujęty i pod wrażeniem tego władcy z północy.
Zwiedzaliśmy jeszcze Muzeum Początków Państwa Polskiego. Budynek
modernistyczny, tchnący socrealizmem, ale wystawa nowoczesna z ub. roku. W
trzech salach najpierw film w 3D, potem spacer wzdłuż gablot. Filmiki, można
wyobrazić sobie lepsze, ale i tak dobrze, że powstały. Z zainteresowaniem
oglądał nawet nasz Piotr, trzylatek. Wprawdzie Chrobrego grał jakiś statysta,
który zapomniał, że gra dumnego władcę a nie chłopa pańszczyźnianego, ale wybaczyliśmy
mu natychmiast. Pan profesor historyk sztuki nie zawiązał sobie dobrze krawata
na nagranie, też mu wybaczamy, to może detale, ale detale to ważne rzeczy
nazwane tak dla niepoznaki. Wśród eksponatów w gablotach berło, korona,
ewangeliarz z XI w. – wszystko kopie. Dlaczego? Oryginały wciąż znajdują się w
Niemczech, w Austrii, w Szwecji albo w Norwegii. Nikt nie dopomina się o ich
zwrot, być może dlatego że powiedziano by nam „pocałujcie nas w nos, nie oddamy
i co nam zrobicie”. No to chociaż powiedzmy, że złodziej powinien oddać cudzą
własność.
Reasumując, muzeum jest ok, ale widać, że brakuje tam fantazji, pasji, jak
w Muzeum Powstania w Warszawie. Jest bo jest. I znowu podobna refleksja jak na Wawelu:
czym by być mogło? To kwestia wizji gospodarzy miasta, jak twierdzili wszyscy
indagowani tubylcy, podobno brak jej kompletnie. W sklepiku muzealnym kompletny
brak książek o Piastach, ni to historycznych, ni to powieści. Mój Boże, oni
nawet nie wiedzą jak robić pieniądze. Sam bym kupił od razu kilka.
Jedźcie zatem do Gniezna. Ci, którzy macie dzieci, koniecznie póki chcą z
wami jeździć, tam nawet nie docierają wycieczki szkolne, tylko kuracjusze z
Inowrocławia. Szefowie, zróbcie sobie wypad zastępu zastępowych w tamte
okolice, może obóz. Spotkanie ze Św. Wojciechem – bezcenne. Tam w powietrzu
unosi się duch dziejów, historia. Byłoby to też świetne miejsce pielgrzymki
przewodniczek i/lub wędrowników na 1050 lecie Chrztu Polski. To już za 3 lata. Jakby
co – ja jestem za. A tymczasem planujemy następny wypad.
Ha. Też bym nie pomyślał jako o celu wycieczki :)
OdpowiedzUsuń