Już sporo czasu upłynęło od Sejmiku i żyjemy innymi sprawami (to jest też powód dlaczego ten post nie pojawił się zaraz po tym ważnym wydarzeniu). Warto jednak pielęgnować w sobie dobre, mocne przeżycia. Dlatego zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy tym spotkaniu. W oparciu o „mocne” przeżycia pisarze piszą książki, zwykli ludzie podejmują przełomowe decyzje i czasami stają się bohaterami. Codzienność pędzi i wiele bodźców nas ciągle rozprasza, szukamy też wciąż nowych, ryzykując to, że się rozmienimy na drobne. Podczas gdy pielęgnowanie dobrych wspomnień, podsumowywanie, rozpamiętywanie (w rozsądnych graniach rzecz jasna) to coś absolutnie koniecznego. Rodzina, która nie wspomina śmiesznych sytuacji z wakacji albo nie powraca do starych zdjęć, przygód, anegdot rodzinnych zaczyna być smutną rodziną.
Mam nadzieję, że Sejmik był dla Was takim dobrym przeżyciem, spotkaniem doładowującym akumulatory. Mieliśmy okazję zaznać atmosfery radości i braterstwa. Miło było słyszeć od przedstawicieli obu związków ZHP i ZHR (których władze na tak wysokim szczeblu po raz pierwszy chyba przybyły na nasz sejmik), jak dobrze się czuli u nas, jak bardzo odetchnęli świetną atmosferą naszych obrad. Tak to było wspaniałe! Początek (odśpiewanie hymnu, recytacja Prawa Harcerskiego) był podniosły i osadzający nas we właściwym kontekście, tego co najważniejsze. Robimy skauting bo walczymy o wielkie ideały. Potem sprawozdania, „human story” w wykonaniu przyszłego komisarza federalnego, wybory, głosowania przeplatane wybuchami śmiechu i piosenkami. Czy ktoś widział bardziej radosne obrady poważnej organizacji? Potem wieczór, prześmieszny (podobnie jak poprzedniego dnia, gdy oglądaliśmy filmy i prezentacje, z bezkonkurencyjnym filmem puławskich szefów na czele). Wcześniej wystąpienie Jacquesa, który mówi tak, że każde słowo ma moc, jest nasączone treścią i wypływa z długoletniego doświadczenia. I śpiewy, po których wszyscy mieliśmy zdarte gardła. Tak powinno być zawsze, gdy zbierają się nasi ludzie. Niewiele trzeba do dobrej zabawy, mała iskra wystarczy do rozpalenia radości. I niedziela. Najpierw przekazanie buławy nowemu naczelnikowi, mianowanie przez legendarnego Jacquesa Mougenot, wszystkie rundy honorowe i podrzuty wśród salw śmiechu. Potem arcyciekawe spotkanie z aktorem Adamem Woronowiczem i expose nowych władz w entuzjastycznej atmosferze. Msza, piękna oprawa muzyczna, homilia nowego Duszpasterza Krajowego, nawet incydent z gwałtownym parafianinem. Tak, bo nasz skauting to ideały, przyjaźń i wspaniała pedagogika.
W tym miejscu chciałbym podziękować w imieniu nas wszystkich: Ani Mikos, Marcinowi Krukowi, Jarkowi Sroce, Tomkowi Kilianowi, Piotrkowi Świeżewskiemu, Ks. Markowi Adamczykowi za to, że okazali się „gotowymi do służby”. Także wszystkim członkom nowej Rady Naczelnej na czele z przewodniczącym Markiem Muchą, że są gotowi nieść odpowiedzialność za ruch i wspierać naczelników i cały zarząd. To jest bardzo budujące. Szczególnie cieszę się, że mamy nowego naczelnika, który z łaską Bożą poprowadzi nurt harcerzy dalej. Szkoda było kończyć tę służbę, ale jestem przekonany, że ta zmiana jest dobra dla naszego Ruchu i jestem szczęśliwy, że mogłem przekazać służbę w dobre, sprawdzone, pewne ręce. Marcinie, dziękuję, że podjąłeś tę misję. To jest wielka satysfakcja i spokój dla każdego szefa, jeśli może przekazać służbę komuś komu ufa, kto pociągnie sprawy dalej, zachowa to co zostało wypracowane i ulepszy to co wymaga ulepszenia. Jednak wychowanie jest taką działalnością (na co zwraca uwagę papież Benedykt XVI w swoim liście dotyczącym wychowania), gdzie każde pokolenie zaczyna poniekąd od początku. Każdy młody człowiek musi dokonywać swoich odkryć, wyborów, decyzji. Tak jak w drużynie co roku zmieniają się ludzie, jedni odchodzą, inni przychodzą, nie ma rzeczy raz na zawsze wypracowanych. Ciągle zaczynamy od nowa, budujemy, lecz z drugiej strony trzymamy się mocno fundamentów i ideowych, i pedagogicznych. Aby nie wywarzać otwartych drzwi, nie wymyślać od nowa koła. Jako były naczelnik, proszę też Was, wszystkich szefów o to, abyście stale pamiętali w Waszych modlitwach o swoich przełożonych, o Naczelniczce i Naczelniku, o hufcowej i hufcowym. To nasz obowiązek wynikający z drugiego punktu prawa. Tak przejawia się też lojalność wobec nich. Bez tego paliwa nie da się jechać w dobrym kierunku.
Oczywiście blog zmienia swoje oblicze, nie będzie to już blog naczelnika, lecz po prostu blog autorski. Jeśli będzie się cieszył zaufaniem naczelników (autor i treści), zgodnie z ich decyzją link do bloga może pozostać na stronie www Stowarzyszenia. Zmieniamy nazwę na „Jeszcze w zielone gramy” do czasu aż wymyślicie coś lepszego (jeśli macie dobre pomysły, przesyłajcie na maila). Jacques powiedział podczas Sejmiku, że nie zamierza pisać testamentu, jest służba, potem inna, mówimy „słudzy nieużyteczni jesteśmy”. Każdy powinien robić to co może, jeden sieje, drugi podlewa, Pan Bóg ma zbierać owoce. Ja tym bardziej jestem daleki od spisywania testamentu. Gra toczy się dalej!
Zapowiedzi: Nie zdążyliśmy odetchnąć po Sejmiku a wiadomości sejmikowe przebiła wiadomość o wyborze Polaka na funkcję komisarza federalnego. Wybór Zbigniewa Mindy na to stanowisko to niewątpliwie historyczna chwila. O tym będzie na blogu. Zapowiadam też poszerzenie wkrótce subiektywnej listy polecanych filmów.
Zastanawiam się nad nazwą bloga. Czy nie lepiej byłoby nazwać go: "A my wciąż w zielone gramy..." zamiast: "Jeszcze w zielone gramy..."?
OdpowiedzUsuń'Jeszcze' - sugeruje, że coś robimy ale kiedyś to się skończy.
'A my wciąż' - pokazuje, że ciągle na nowo, pomimo przeciwności tak jak w piosence harcerskiej "(...) ciągle pniemy się wzwyż".
Dzięki za powrót! Ten blog jest bardzo potrzebny!