Zauważyliście, że tu obok po prawej stronie pojawiła się taka mini ankieta,
w której można zagłosować nt. jakiej tematyki na blogu mogłoby być więcej? W
ramach małej wiwisekcji tego bloga rozpoczętej poprzednim postem, teraz ją
kontynuując, chciałbym zatrzymać się na jej wynikach. Otóż wynika z ankiety, że
biorący w niej udział oczekiwaliby przede wszystkim tematyki związanej z
rozwojem osobistym, książkami, filmami i tym, jak żyć, ale jeszcze bardziej o
sytuacji społeczno-politycznej. Czy mogłoby takich postów być więcej? Pewnie.
Myślicie, że mnie to nie interesuje? Przeciwnie, interesuje i to bardzo, a
nawet budzi emocje. Dlaczego zatem tematyki takiej jest tu jakby mało. Bo te
emocje są w dużej mierze gwałtowne, negatywne, a ja zaplanowałem ten blog jako
źródło pozytywnego materiału, być może inspiracji dla kogoś, aby na coś
spojrzeć z innej strony, a nie dawania upustu frustracji, manifestowania
bezsilności i świętego oburzenia czy pojękiwania w bezradności. Ciężko czasami
wytrzymać, ciężko się powstrzymać, jak człowiek zastanawia się jak jest a jak
mogłoby być, czy gdy dzieją się rzeczy wołające o pomstę do nieba. Wtedy nic
nie piszę, a czasem milczę tygodniami.
Weźmy przykłady z ostatniego tygodnia, film „Nasze matki, nasi ojcowie”,
gdzie plują Polakom w twarz a pomagierzy tutaj jeszcze przyklaskują. Albo facet
w damskiej peruce demoralizuje przedszkolaków w Lublinie (do zobaczenia na
stronie Fundacji Mamy i Taty). Czy ktoś jest w stanie teraz zakrzyknąć nie w
Polsce, ale w świecie, że serial publicznej telewizji niemieckiej jest
skandalem, tak jak zrobił to Sienkiewicz, gdy Prusacy germanizowali nas z całą bezwzględnością
(pisałem na blogu o tym)? Nie, bo nie mamy teraz nikogo takiego jak
Sienkiewicz, o takiej pozycji, tak popularnego i uczciwego.
A zatem: czy można oddawać się grze w scrabble w domowym zaciszu, gdy u
bram barbarzyńcy sztyftują machinę oblężniczą? Czy można spokojnie czytać
dzieciom o bohaterach w niedzielny poranek, gdy słychać już ryk krążącego nad
osadą smoka? Czy można wtedy oddawać się - wydawać by się mogło - beztroskim
rozważaniom o Sienkiewiczu albo Mickiewiczu? Albo o filmach z czasów
wiktoriańskich? Niewątpliwie może to być trudne, bo emocje podpowiadają, by walnąć
ręką w stół, zakląć „a niech to jasna cholera”. I niektórzy tak robią. I czują się
wtedy lepiej, jakby wykonali bohaterski czyn. I co? Poskandują i wracają do
domów w poczuciu dobrze wykonanego obywatelskiego obowiązku, by zasiąść nad
ogórkową i zagryzając pajdą chleba, odpalić telewizor, gdzie właśnie emitują
nowy serial. Czy ten cytowany okrzyk nie przypomina jednak słynnej frazy Felicjana
Dulskiego, która nic nie zmienia, nie odwraca biegu spraw, a jest tylko wyrazem
bezsilności i zagraniem dla świętego spokoju? Krzyknęliśmy, więc o co chodzi.
Daliśmy wyraz oburzenia, wykonaliśmy, co do nas należy.
Otóż, można i trzeba zająć się Mickiewiczem, a wcześniej Stanisławem
Staszicem, Stanisławem Konarskim a potem pozostałymi wieszczami, i tymi, którzy
Polskę przygotowali. Niepodległość nie wybuchła, ot tak sobie, oto nadszedł
koniec wojny, jesień i nagle Polska wyskakuje jak królik z kapelusza, jak filip
z konopi. Odzyskanie niepodległości zostało przygotowane, kilkudziesięcioletnim,
świadomym, planowanym, systematycznym wysiłkiem tysięcy ludzi. Takich jak np.
Kazimierz Łazarowicz, na zewnątrz znany w Warszawie jako skromny, cichy i
sumienny urzędnik Towarzystwa Kredytowego Miejskiego. Niektórzy tylko wiedzieli,
że cały swój czas poza godzinami biurowymi poświęcał działalności oświatowej. I
tak przez ponad dwadzieścia lat.
A zatem trzeba zająć się Mickiewiczem i innymi, nawet wbrew sobie, właśnie
w poczuciu obowiązku. By szukać odpowiedzi, by szukać podpowiedzi, co robić? By
budować, by odbudowywać. W świadomości, że nie wypadliśmy sroce spod ogona.
Trzeba też zająć się Chestertonem, który wyrobił sobie sąd o Polakach na
podstawie opinii i zachowań ich nieprzyjaciół: „Odkryłem niezawodną niemal
prawdę, że wrogowie Polaków byli wrogami wielkoduszności i męstwa. Gdy
ktoś miłował niewolnictwo, gdy ktoś lubował się w lichwiarstwie, gdy ktoś
kochał terroryzm i wydeptane błoto materialistycznej polityki, przekonywałem się
prawie zawsze, że z uczuciami tymi łączyła się namiętna nienawiść do Polski”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz