niedziela, 23 czerwca 2013

Wiwisekcja z ogórkową i pajdą chleba w tle


Zauważyliście, że tu obok po prawej stronie pojawiła się taka mini ankieta, w której można zagłosować nt. jakiej tematyki na blogu mogłoby być więcej? W ramach małej wiwisekcji tego bloga rozpoczętej poprzednim postem, teraz ją kontynuując, chciałbym zatrzymać się na jej wynikach. Otóż wynika z ankiety, że biorący w niej udział oczekiwaliby przede wszystkim tematyki związanej z rozwojem osobistym, książkami, filmami i tym, jak żyć, ale jeszcze bardziej o sytuacji społeczno-politycznej. Czy mogłoby takich postów być więcej? Pewnie. Myślicie, że mnie to nie interesuje? Przeciwnie, interesuje i to bardzo, a nawet budzi emocje. Dlaczego zatem tematyki takiej jest tu jakby mało. Bo te emocje są w dużej mierze gwałtowne, negatywne, a ja zaplanowałem ten blog jako źródło pozytywnego materiału, być może inspiracji dla kogoś, aby na coś spojrzeć z innej strony, a nie dawania upustu frustracji, manifestowania bezsilności i świętego oburzenia czy pojękiwania w bezradności. Ciężko czasami wytrzymać, ciężko się powstrzymać, jak człowiek zastanawia się jak jest a jak mogłoby być, czy gdy dzieją się rzeczy wołające o pomstę do nieba. Wtedy nic nie piszę, a czasem milczę tygodniami.

Weźmy przykłady z ostatniego tygodnia, film „Nasze matki, nasi ojcowie”, gdzie plują Polakom w twarz a pomagierzy tutaj jeszcze przyklaskują. Albo facet w damskiej peruce demoralizuje przedszkolaków w Lublinie (do zobaczenia na stronie Fundacji Mamy i Taty). Czy ktoś jest w stanie teraz zakrzyknąć nie w Polsce, ale w świecie, że serial publicznej telewizji niemieckiej jest skandalem, tak jak zrobił to Sienkiewicz, gdy Prusacy germanizowali nas z całą bezwzględnością (pisałem na blogu o tym)? Nie, bo nie mamy teraz nikogo takiego jak Sienkiewicz, o takiej pozycji, tak popularnego i uczciwego.

A zatem: czy można oddawać się grze w scrabble w domowym zaciszu, gdy u bram barbarzyńcy sztyftują machinę oblężniczą? Czy można spokojnie czytać dzieciom o bohaterach w niedzielny poranek, gdy słychać już ryk krążącego nad osadą smoka? Czy można wtedy oddawać się - wydawać by się mogło - beztroskim rozważaniom o Sienkiewiczu albo Mickiewiczu? Albo o filmach z czasów wiktoriańskich? Niewątpliwie może to być trudne, bo emocje podpowiadają, by walnąć ręką w stół, zakląć „a niech to jasna cholera”. I niektórzy tak robią. I czują się wtedy lepiej, jakby wykonali bohaterski czyn. I co? Poskandują i wracają do domów w poczuciu dobrze wykonanego obywatelskiego obowiązku, by zasiąść nad ogórkową i zagryzając pajdą chleba, odpalić telewizor, gdzie właśnie emitują nowy serial. Czy ten cytowany okrzyk nie przypomina jednak słynnej frazy Felicjana Dulskiego, która nic nie zmienia, nie odwraca biegu spraw, a jest tylko wyrazem bezsilności i zagraniem dla świętego spokoju? Krzyknęliśmy, więc o co chodzi. Daliśmy wyraz oburzenia, wykonaliśmy, co do nas należy.

Otóż, można i trzeba zająć się Mickiewiczem, a wcześniej Stanisławem Staszicem, Stanisławem Konarskim a potem pozostałymi wieszczami, i tymi, którzy Polskę przygotowali. Niepodległość nie wybuchła, ot tak sobie, oto nadszedł koniec wojny, jesień i nagle Polska wyskakuje jak królik z kapelusza, jak filip z konopi. Odzyskanie niepodległości zostało przygotowane, kilkudziesięcioletnim, świadomym, planowanym, systematycznym wysiłkiem tysięcy ludzi. Takich jak np. Kazimierz Łazarowicz, na zewnątrz znany w Warszawie jako skromny, cichy i sumienny urzędnik Towarzystwa Kredytowego Miejskiego. Niektórzy tylko wiedzieli, że cały swój czas poza godzinami biurowymi poświęcał działalności oświatowej. I tak przez ponad dwadzieścia lat.

A zatem trzeba zająć się Mickiewiczem i innymi, nawet wbrew sobie, właśnie w poczuciu obowiązku. By szukać odpowiedzi, by szukać podpowiedzi, co robić? By budować, by odbudowywać. W świadomości, że nie wypadliśmy sroce spod ogona.

Trzeba też zająć się Chestertonem, który wyrobił sobie sąd o Polakach na podstawie opinii i zachowań ich nieprzyjaciół: „Odkryłem niezawodną niemal prawdę, że wrogowie Polaków byli wrogami wielkoduszności i męstwa. Gdy ktoś miłował niewolnictwo, gdy ktoś lubował się w lichwiarstwie, gdy ktoś kochał terroryzm i wydeptane błoto materialistycznej polityki, przekonywałem się prawie zawsze, że z uczuciami tymi łączyła się namiętna nienawiść do Polski”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz