Lubię bo, co oczywiste
w naszym środowisku szkolnym, to okazja aby znowu zobaczyć mnóstwo fajnych
ludzi, przyjaciół, znajomych, rodziców z klas moich dzieci, rodziców poznanych
podczas zajęć sportowych, wycieczek ojców z synami, wypraw kajakowych ojców z
córkami, pikników szkolnych, urodzin, imienin itp. Choć muszę powiedzieć, że
atmosfera szaleństwa weekendowego towarzyskiego przygasła, może przez
pandemiczne czasy, a może jakaś inna faza w życiu. Kiedyś to się działo,
wychodził człowiek z domu i zaraz spotykał ludzi na spacerze sąsiadów z ludźmi nowymi,
i zaraz całe towarzystwo wbijało na taras na kawę. Potem jeszcze ktoś
przechodził, dołączał i spotkanie się znaczne robiło. Albo rozwoził człowiek
całą sobotę dzieciarnię po różnych zajęciach, zbiórkach, urodzinach, meczach.
Tu się zagadało, tam przyżartowało, tu wdepnęło na kawę i torcik. I reset od
pracy tygodniowej był murowany. Energia czerpana od innych ludzi. Radość z
relacji. Entuzjazm z życia, z jego najprostszych przejawów, z rozmowy,
wspólnego wypicia kawy, nawet średniej jakości anegdoty. Gdzie to się podziało?
Co się z nami dzieje? Pochowaliśmy się w jaskiniach zastraszeni przez telewizję
i statystyki?
Tak, uważam że
pandemia za bardzo wpłynęła na relacje międzyludzkie, oczywiście negatywnie. Zamiast
się uściskać ludzie coś bąkają pod nosem na powitanie, zamiast zrobić „niedźwiadka”
na pożegnanie stukają się pięściami. Jednak to są drobiazgi w porównaniu z
wyrwą w życiu wielu nastolatków, dzieci i młodzieży. Dla nas rok to jedna
któraś tam życia, dla nich to epoka. Ile przeżyć ich ominęło, rozmów, wydarzeń,
przygód? Ile wiedzy, wysiłku, który procentowałby w przyszłym życiu, ile
skupienia, ile motywacji wewnętrznej. Zamiast tego ile obejrzeli seriali,
których nie powinni, ile czasu pochłonęły gry komputerowe, ile zaburzeń snu,
zarwanych nocy na czatowanie przez komórkę (żeby tylko), ile nawdychali się
kurzu z klawiatur komputerów, jak opalili sobie buźki niebieskim światełkiem
monitorów? Ile słów padło na Snapchatach i Messengerach, które nigdy by im nie
przeszły przez gardło w sytuacji bezpośredniej rozmowy z drugą osobą?
Nic to. Spieszmy
się cieszyć powrotem do szkoły, tak szybko może odejść.
Lubię powroty do szkoły z jeszcze jednego powodu. Wzrusza mnie widok nauczycieli moich dzieci. Ludzi, którzy przez cały sierpień na sucho harowali w szkole aby przygotować to co najlepsze na cały rok. Szkolili się, przygotowywali materiały, szlifowali formę. Nie zazdroszczę im, ale podziwiam. Zawód nauczyciela jest jednym z najważniejszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz