środa, 17 kwietnia 2013

Rozczarowujące skutki anginy

Jeszcze przez chwilę zatrzymując się na poprzednim poście o czytaniu i zachęcających do kontynuowania tematu komentarzach. Ponad tydzień temu przydarzyła mi się angina. Nie tak od razu. To znaczy nie od razu wiedziałem, że to angina, bo od początku to raczej była ona. Zaskoczony wyjątkowo ostrym bólem gardła w końcu trafiłem do lekarza. Dobrego lekarza w nowej przychodni w Józefowie na ul. Armii Krajowej, albowiem wystarczył rzut oka na mnie (ściśle rzecz biorąc na szyję) i usłyszenie chropowatego głosu, aby pani doktor orzekła: „angina”. Badanie tylko potwierdziło wstępną diagnozę. Zakatarzony, kaszlący i słaniając się na nogach poczułem się wystarczająco usprawiedliwiony, aby w pozycji wpół horyzontalnej oddać się lekturze łatwej i przyjemnej. Sięgnąłem po „Za grzechy ojca” Jeffrey’a Archera. Faktycznie czyta się łatwo, szybko, chcąc dowiedzieć się jak to się wreszcie skończy. Jak piszą na okładce krytycy: „Archer jest niesamowitym pisarzem, z powodzeniem zdaje u czytelnika najważniejszy egzamin – wzbudza w nim chęć przewrócenia kartki, by się dowiedzieć, co będzie dalej”. I przewracało się kartki, dowiadywało, co będzie dalej. I przeczytało się, i odłożyło, i zapomniało. Żeby chociaż autor zaskoczył jakąś frazą oryginalną w rodzaju „wiatr rozszarpywał duże krople deszczu” albo „uśmiechnął się kwaśno”. A tu nic. I co z tej lektury zostało? Nie za dużo. Szkoda tych kilku godzin…

Ma zatem rację pani Mufinka, gdy powiada w swoim komentarzu, że warto czytać klasykę, stare, długie powieści, w których da się odróżnić styl danego pisarza, jego leitmotivy, fobie, przekonania i misję, którą obrał albo która znalazła jego, powracającą z uporem w różnych odsłonach. Słyszeć echo jego przeżyć osobistych, upokorzeń i wzlotów. Naprawdę „detonowanie bomb w ostatnim akapicie”, zaskakiwanie czytelnika „gwałtownymi zwrotami akcji” stało się już do bólu przewidywalne. Współczesne zachodnie powieści tzw. czytadła produkowane są taśmowo, jak w fabryce.

Żadna angina nie skłoni mnie już w najbliższym czasie do sięgania po literaturę pociągowo-samolotową. Ja nie mam ani minuty na zabijanie czasu opowiastkami, z których nic nie wynika, a które nawet nie urzekają w ten czy inny sposób. A Wy macie na to czas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz