czwartek, 25 listopada 2010

Bioetyka

W ostatnią sobotę w naszej szkole miałem przyjemność prowadzić konferencję bioetyczną. Wystąpiła m.in. pani doktor z Lublina, ginekolog-położnik, która mówiła bardzo ciekawie o in vitro. Od praktycznej strony: że plemniki aby przetrwać bez śluzu hoduje się na szkiełku na pożywce, że selekcji plemnika „godnego” zapłodnienia komórki jajowej dokonuje laborant, że najczęściej mężczyzna co 3-5 dni dokonuje masturbacji a potem gdy już ma dojść do zapłodnienia para dowiaduje się, że najlepiej to i tak wziąć nasienie od dawcy, bo jest silniejsze. W końcu dochodzi do zapłodnienia np. 14 komórek jajowych wybranymi plemnikami. Po kilkudziesięciu godzinach eliminuje się wadliwe zarodki a „najlepsze” dwa lub trzy wszczepia się do macicy przyszłej matki. Czy takie działania nie nazywają się czasem eugeniką? Jak będzie się czuło dziecko tak poczęte, gdy się o tym dowie?

25% wszystkich poważnych powikłań w ciąży typu przodujące łożysko i podobne, gdzie konieczna jest długa hospitalizacja matki a zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka a nawet matki, więc nie są to problemy typu złe samopoczucie czy nudności – to powikłania ciąż z in vitro. A przecież jest ich mniej niż 1%.

1 komentarz:

  1. Również wieści z Lublina (zasłyszane, źródła nie pomnę): chłopak zakochuje się w dziewczynie, dziewczyna w chłopaku, oświadczyny przyjęte, przychodzi czas na poważne zwierzenia, okazuje się, że oboje są z in vitro. I oboje od tego samego "dawcy" nasienia, czyli brat i siostra. Cóż... czyżby trzeba było zacząć się przyzwyczajać?

    OdpowiedzUsuń