niedziela, 4 maja 2014

Solidarność ojców

Melchior Wańkowicz w książce „Ziele na kraterze” wspomina historię, jak to jego córki podczas podróży po Francji trafiły do Marsylii, a tam późną porą do portowej tawerny, gdyż myślały, że tata by im nie darował niezaliczenia takiej atrakcji lokalnej. Nieskalane złem tego świata, nie pomyślały, że miejsce pełne marynarzy i usługujących im „wyróżowanych dziewczyn w grubych pończochach” niezbyt nadaje się na kolację dla panien z dobrego domu. Pomyślał za nie o tym ktoś inny. A było to tak:
 

Od sąsiedniego stolika wstał stary robociarz ze zwisającym wąsem i podszedł do nich.

— Co tu panny robią?

— Zwiedzamy Marsylię — dosyć pokornie przyznały panny, oszołomione papierosami, dymem, wyziewami absyntu, czując w ustach cały piekielny pieprz zjełczałego kuskus (mielone mięso baranie opiekane na patyczkach).

— Proszę zaraz zapłacić rachunek — rozporządził się robociarz. — Odprowadzę was do domu. Gdzie mieszkacie?”

Wańkowicz podsumowuje nie bez cienia wdzięczności dla nieznajomego Francuza: „Okazuje się, że i klan tatusiów, rozsiany po różnych szerokościach globu, ma swoją solidarność.
 

Przypomniałem sobie ten fragment podczas ostatnich zakupów w supermarkecie. Młody chłopak przyklejony do dziewczyny, ile mogli mieć lat? Nawet nie chcę zgadywać. Czy on zachowywałby się tak wiedząc, że patrzy na to jego ojciec? Czy ona pozwoliłaby jemu na takie zachowanie w obecności swojego ojca? Pod warunkiem rzecz jasna, że ten ojciec nie jest Felicjanem Dulskim, który jedynie w bardzo, bardzo ekstremalnych sytuacjach jest w stanie wyrzucić z siebie bezradne słowo, ale i tak bez żadnej pretensji do tego, aby miało ono jakąkolwiek moc sprawczą. A tak w ogóle to mało co go interesuje. A ilu innych ojców widzi takie dziewczęta, takich chłopaków i wzrusza ramionami, nie zwraca uwagi, bo przecież nie wypada tak wtrącać się, a co ja mogę?, albo co to da? Pouczał ich będę, jak mają się zachowywać? Jeszcze mi oponę przebije smarkacz? A potrzebne mi to?

Nie ma w nas solidarności. Jesteśmy obojętni i tchórzliwi, jest nam z tym wygodnie, łatwo usprawiedliwiamy swoją bierność i brak reakcji. Czyż nie? Wyobraźmy sobie siebie w tej tawernie w Marsylii, wzruszamy ramionami przełykając kolejny kęs dobrze upieczonej baraniny czy proponujemy odprowadzenie młodym dziewczynom z Polski?

„Wtrącanie się” w życie innych ludzi może być trudne, czy dobra wola w zwróceniu uwagi zostanie tak właśnie zinterpretowana, jako troska o drugiego, czy przeciwnie jako niechciane wtykanie nosa w nie swoje sprawy, dla którego odpowiedzią jest agresja. Najczęściej niestety to drugie. Dziś nawet nie można zwrócić uwagi w tramwaju, gdy ktoś rozmawia zbyt głośno przez telefon, by nie otrzymać w zamian obelgi. Dlatego czasem nauczeni doświadczeniem – pasujemy, machamy ręką, „odpuszczamy”. Czy słusznie?

Papież Jan Paweł II podczas pamiętnej pielgrzymki do ojczyzny w 1991 roku został powitany z rezerwą, chłodem, by nie powiedzieć niechęcią. Przez rządzących i naród ogłupiony antykościelną propagandą mediów, z jednej strony dyrygowanych przez tych, którzy jeszcze przed chwilą byli ciemiężycielami a teraz szybko zapomniano o ich rodowodzie, a z drugiej przez domniemanych przyjaciół, jeszcze dwa lata wcześniej czule deklamujących w kościelnych salkach a teraz będących awangardą marszu ku nowoczesności, dla której Kościół był jakoby przeszkodą. Gazety najpierw okazywały konsternację nauczaniem papieża, tak jakby mówiąc o dekalogu, mówił jakieś rzeczy nowe, by przejść do jawnego krytykowania i wręcz agresji. Tak było, i nic tu nie zmyślamy.

Papież prorok, niezrozumiany i wyszydzony we własnej ojczyźnie, na którą tak liczył i którą tak kochał, musiał bardzo cierpieć w tych dniach. Nie ustępował jednak, nie machał ręką, nie „odpuszczał”, ryzykując niezrozumienie, odrzucenie, wyszydzenie. Był solidarny z nami. Nigdy nie zapomnę tych słów wykrzyczanych przez papieża w uniesieniu w Kielcach 3 czerwca 1991 roku:

„Nie można tutaj mówić o wolności człowieka, bo to jest wolność, która zniewala. Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności. Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej!
Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”

2 komentarze:

  1. Akela Grzegorz14 maja 2014 23:58

    Wczoraj zdębiałem słuchając polskiego radia ok południa... antyklerykalne plwociny, nie wierzyłem własnym uszom. Spot wyborczy jakiegoś tam ruchu płonących kotów... Wystarczyło kilka lat. Św. Janie Pawle II, módl się za nami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to nie jest nowość. To często ci sami co pluli w latach 80. i 90. albo ich duchowe dzieci. Słuszna konkluzja

    OdpowiedzUsuń