Spotkanie w szkole „Strumienie” z opiekunem Marysi i Meli – jedna z najprzyjemniejszych chwil w życiu rodzica. Z tego powodu wracam do domu w towarzystwie pizzy i coca-coli. Dwie ogromne margeritty jak zawsze wywołują entuzjazm. Jemy i oglądamy Billa Cosby. Atmosfera jest radosna, mimo, że wróciłem sporo później niż zapowiadałem. Marysia opowiada jak wtargnąłem do jej klasy, w której właśnie odbywała się próba przed występem na koniec roku szkolnego. Włożywszy głowę przez drzwi zaśpiewałem z szóstoklasistkami refren „Ale to już było”. Taki sobie kiks, jakich setki popełniało się w cielęcym wieku podstawówki i liceum. Chwila deja vu. Reakcja córki pomiędzy pobłażliwym uśmiechem a lekkim zawstydzeniem, choć nawet z odrobiną zadowolenia. Opowiada jakby o dziwacznej sytuacji, za którą normalnie trzeba by być wściekłą i się wstydzić, ale skoro wywołała śmiech i aplauz koleżanek, to w sumie jest OK. Żegnamy się na dobranoc. Dzieciaki kładą się spać. Każdy ma dla mnie jeszcze komunikat na zakończenie dnia: „Tato, kiedy znowu będzie pizza?”, „Tato, prawda, że byłam grzeczna i następnym razem też dostanę pizzę”, „Tato, jak będziecie po spotkaniu z moim panem to prawda, że też będzie pizza”, „Tato, dzięki, ale nie idźcie jeszcze spać”. Piotrek uczy się chodzić, więc śpi już w najlepsze zmęczony wrażeniami dnia.
Tak, prawda. Następna pizza będzie po spotkaniu z opiekunem Stasia. Tak myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz