niedziela, 27 marca 2011

26 marca w Górze Kalwarii

Wczoraj bardzo dobra pielgrzymka do Góry Kalwarii z okazji Dnia Modlitw za FSE w związku ze świętem Zwiastowania NMP. Najpierw ogromny korek, wypadek poważny i zupełna blokada. Porzucamy samochód nieopodal drogi i ruszamy przez pola w kierunku białego kościoła na wzgórzu. Nawet jest to pewna przygoda, rozgniatamy butami glinę i śnieg, ojciec i syn, razi nas już wiosenne słońce. Potem przecinamy kanałek i wspinamy się po schodkach w górę, tłumaczę, że te zwały szkła to dzieło pijaczków. Autobus, który goniliśmy też ugrzązł i chłopcy z 1 Gromady Józefowskiej maszerowali tędy pewnie dwa kwadranse temu. Coraz wyraźniej słyszymy dźwięki rozpoczynającego się apelu. O, chłopaki mają tubę. Dobry pomysł. Gdy dochodzimy na plac, są już ogłoszenia. Przybijamy piątki, lewe oczywiście. Jest Arek Baghera, Szymon Balu, oczywiście Paweł Akela, jest i Andrzej, o już w chuście szczepu, jest i Marcin jeszcze w chuście brązowej ale wierny w pomocy gromadzie. Rozglądam się, masa ludzi. Są obie hufcowe, dobiega Franek na plac, nieskazitelnie wyprasowany mundur, ale szyk. Widzę Bartka Klęczara z wilczkami po drugiej stronie placu, obok drużyna falenicka z Krzyśkiem na czele. Kończymy apel, teraz dopiero jest zamieszanie. Piotrek Ka z jakimiś innymi wilczkami, aha to jego nowa służba, Dziekanów. Widzę i oczom nie wierzę, tak to on, Marcin pierwszy hufcowy Warszawy, małżeństwo służy i jemu. Błażej zaprasza na przyrzeczenie jednego z ojców. Idziemy. Słynne Ząbki. Nowi chłopcy mają przysięgi wierności, widać, że przeżywają. To dobrze, tak ma być. Potem widzę ich tuż po Mszy, fajnie skupiają się wokół zastępowego, są już zastępem. Pedagogika skautowa jak na dłoni.

Po apelu i obrzędach, wykład Pawła o tym, że skauting to sprawa rodzinna. Mówi z przekonaniem, jest autentyczny. Ten wykład jest po prostu bardzo dobry. Potem przerwa i słuchamy drugiego, młodszego Pawła o wpływie ojca na tożsamość dziecka. Ciekawe przykłady. Postanawiam, że płynę wreszcie na choć kilkugodzinną wyprawę z synem kajakiem, jak tylko zrobi się prawdziwa wiosna. A co na to żona i córki? Trzeba będzie coś wymyślić. W kuluarach rozmowy rodzicielskie, Paweł stary druh, fotograf Eurojamu w 1994 r., teraz dzieci u wilczków.

Jeszcze obiad, burmistrz je z nami. Wyraża zadowolenie, że Skauci Europy wybrali w tym roku Górę Kalwarię na miejsce swojej pielgrzymki. Panie Burmistrzu, to świetne miejsce i gościnne, i z jaką symboliką i historią. Dziękujemy. I to jest to! Tak właśnie, miasta podwarszawskie rywalizujące o to, gdzie skauci zrobią swoje wielkie spotkanie. Jest Magda hufcowa praska, studentka prawa, i Szymon, anestezjolog w Międzylesiu, taki mały desant z Lubelszczyzny. Rozmawiamy o różnicach w podejściu rodziców z Lublina i Warszawy, nie tylko harcerzy ale i pacjentów. Jest i naczelnik, jest i szef Puszczy warszawskiej, są i księża. Sympatycznie jest. Serdecznie. Radośnie. Dużo rozmów. Miło widzieć te twarze znajome i te nowe.

Przygotowanie do Mszy Św., kościół pęcznieje. Stoję z tyłu, co chwila tylko uśmiecham się gdy wchodzą następni ludzie. Wchodzi nasza gromada, Stasiek oczywiście nie widzi mnie. Przeciskają się chłopacy za totemem gromady, pięknie wykonanym przez Franka z tatą Markiem (znamy się pewnie 15 lat). Chłopaki po lewo, z Puszczy, rozmawiają jeszcze ale zastępowy ich ucisza, po prawo dawne Dęby Bartka, rozpoznaję po chustach, wreszcie u nas. Przede mną wiele osób w mundurach, świeżych, młodych, to wspaniały znak. Od drzwi bocznych przepychają się dziewczyny, całe wesołe, wśród nich moja córka, jej koleżanki Ola, Martyna. W czerwonej kurtce widzę byłego naczelnika Piotra, już nie przepchnie się dalej, nie da się. Kościół zaczyna pękać w szwach, przybiega Leon, on tu steruje wszystkim. Nakazuje rozryglować wrota, udaje się. Pozostaną już tak otwarte przez całą Eucharystię, na zewnątrz dobija jeszcze sporo ludzi. Bartek szef biura ma gdzie pojeździć wózkiem aby uśpić malucha. Kazanie głosi ks. Bogusław, duszpasterz federalny. Nagle co widzę. Przede mną ojciec z pomarańczowych spodniach, suprise, suprise, stary nick „Pomarańcz”. Kolega z bloku, jeszcze z podstawówki. Rozmawiamy po, okazuje się, że córka jest harcerką na Siekierkach. O jak fajnie. Potem są jagodzianki i program artystyczny. Nie jem jagodzianek, przeszkadzałoby to w rozmawianiu. Kajtek mówi mi, że ma 20 wędrowników i o planach na Santiago i Madryt. To będzie czad. Potem droga krzyżowa i autokary. Jest wieczór. Pora wracać. Ilu przyjedzie nas za rok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz