1. Marek Mucha opowiadał mi, że podczas uroczystości pogrzebowych pary prezydenckiej na Rynku w Krakowie w pewnym momencie skinieniem przywołał go starszy pan. Niezwłocznie przypadł do niego z ofertą pomocy, myśląc, że starszy jegomość źle się poczuł lub potrzebuje innej pomocy od harcerza w mundurze. Ten jednak energicznie schwycił dłoń Marka, potrząsnął nią i wyszeptał: „Dziękuję wam. Chciałem tylko uścisnąć panu dłoń. Dziękuję wam za wszystko”.
Nasza znajoma pani Halina po całym dniu pracy przestała całą noc w kolejce do Pałacu, ale mówi, że było warto, że nigdy nie przeżyła czegoś podobnego. W jej grupie stali ludzie z całej Polski, w różnym wieku, różnych zawodów, rozmawiali o wszystkim, o życiu, o Polsce. Twierdzi, że służby miejskie były bardzo nieporadne, dopiero jak pojawili się harcerze, zaprowadzili porządek w kolejce, donieśli wodę, byli mili i rzeczowi, przez tłum przeszedł szmer zachwytu.
Jarek Sroka z kolei opowiadał mi, jak wiele osób chciało zrobić zdjęcia harcerzy, zdjęcia z harcerzami, etc. To samo opowiadała mi moja córka, która cała sobotę 17 kwietnia na Placu Piłsudskiego pełniła służbę, choć jest jeszcze wilczkiem. I było to bardzo szczere ze strony ludzi, spontanicznie chcieli utrwalić młodych ludzi, którzy dla nich uosabiali nadzieję na dobrą przyszłość Polski.
Zdjęcia, już te robione przez profesjonalnych fotografów, mogliśmy zaś znaleźć wszędzie i codziennie. Nie było chyba gazety, w której nie znalazłoby się zdjęcie czy wypowiedź harcerki w błękitnym czy harcerza w piaskowym mundurze. To wszystko było naprawdę podnoszące na duchu dla wszystkich. Wśród ludzi w mundurach pod Pałacem byli tacy jak Jurek Żochowski, prosto z Katynia do Warszawy, tutaj tydzień służby przeplatanej pewnie w rzadka niezbędnymi zajęciami, potem Kraków, potem poniedziałek i pożegnanie prezydenta Kaczorowskiego. Dziewczyny, chłopaki! Za Waszą postawę Rzeczpospolita i naród mówią Wam: „respekt”.
Na pewno ta postawa wszystkich harcerek i harcerzy, ze wszystkich organizacji przecież, podczas tej wielkiej tragedii narodowej przywróciła harcerstwu społeczną renomę, przypomniała społeczeństwu o takim ruchu. O tym mówili wszyscy, harcerze stali się bohaterami tych dni. I teraz jest pytanie: jak to społeczne zaufanie, prestiż, przekuć na konkrety? Co zrobić, aby było nas więcej? Bo musi być nas więcej, to nasz obowiązek.
2. Jeszcze kilka refleksji po „narodowych rekolekcjach”. Czy nie pałały nasze serca, czy nie czuliśmy, że warto być Polakiem w tych dniach? Który naród tak by zareagował na tak niewyobrażalną tragedię, biegnąc do kościołów, starając się przez łzy spojrzeć na to co się wydarzyło z wiarą i nadzieją. Mimo tego, że to jest często „trudna Polska”, to jest po prostu nasze miejsce na ziemi. Kościół naucza, że narody są wspólnotami naturalnymi, chcianymi przez Boga, każda osoba przynależy do narodu i ma obowiązki wobec ojczyzny. Każdy naród ma jakąś misję, misję szczególną ma na pewno Polska. Czy obecność prawie wszystkich przywódców Europy środkowej na pogrzebie na Wawelu nie świadczy o tym? Zacytujmy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego: „Jeżeli mamy jakąś misję w jednoczącej się Europie - a mamy jak sądzę niejedną - to misja ukazywania wartości rodziny jest szczególnie ważna. Myślę, że Polska, a przede wszystkim Polki i Polacy, znajdą tyle siły, aby tej misji sprostać”. Całe przemówienie z Gniezna nt. rodziny jest tutaj.
Czy tę prawdę o naszym narodzie nie najtrafniej ujął cytowany na tym blogu już abp Józef Michalik: „Ta tragiczna śmierć ujawniła wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze naszego narodu, które może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce, tym bardziej cenne, że ten naród przez własnych swoich synów był przez ostatnie lata niejednokrotnie boleśnie wyszydzany, jako ten, który rzekomo nie potrafi skorzystać ani z nauczania Jana Pawła II, ani z ofiarowanej mu wolności, a co gorsza, stróżem majestatu Rzeczpospolitej uczynił człowieka, który nie pasował do ich kryteriów współczesności.
Jest jednak jakaś siła w tym narodzie. Jest wrażliwość i poczucie godności i jakaś mądrość w jego nauczycielach, którą dziś ujawniają ludzie szlachetni i dobrzy, ludzie prości i uczeni, profesorowie i młodzież przychodząca do kamer, albo niosąca swój znicz na ulicę, aby powiedzieć, że to był ich prezydent, że to byli ich przedstawiciele, ponieważ udawali się w podróż, aby oddać hołd pamięci ich i naszym bohaterom zamordowanym w Katyniu, Charkowie i Miednoje, przez dziesiątki lat wykreślanym z narodowej pamięci”.
Na koniec jeszcze Janusz Śniadek: „Nie jesteś sam w królewskiej drodze na Wawel. Przypomniałeś nam, co to znaczy być Polakiem. Wdzięczni przyszliśmy zaświadczyć, że bez solidarności nie zbudujemy lepszego świata. Nie ma dzisiaj Warszawy ani Krakowa, ani Gdańska. Jest jedna Polska zadumana w żałobie. Przykład twojego życia i dramatyczna śmierć na nowo rozpaliły w sercach Polaków ducha "Solidarności". W czasie tych swoistych rekolekcji uświadamiamy sobie, że rezygnując z wartości, tracimy poczucie wspólnoty, tracimy Polskę. Nie ma wolności bez wartości. Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i Ojczyźnie podnieśliśmy głowy. Zróbmy wszystko, aby rozpalony w sercach i umysłach płomień nie wygasł”. Całe przemówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz