Korzystając z poświątecznego i
ponoworocznego spowolnienia postanowiłem w kilku słowach podsumować pierwsze
chwile z „Transakcją”-;)
Dociera do mnie wiele sygnałów
dotyczących odbioru powieści i za wszystkie bardzo Wam dziękuję. Dostałem na
gorąco kreślone kilkuzdaniowe recenzje smsami, mailem, przez messengera, bezpośrednio,
dostawała je moja małżonka. Może wiecie lub nie (ja o tym trochę słyszałem,
a teraz testuję na sobie, że to prawda), autor zawsze z drżeniem czeka na
reakcje czytelników. Nawet jeśli jest to ósmy czy dziewiąty tom z serii o
dzielnym detektywnie lub sprytnym komisarzu, to mimo to jest niepewność. Czy
temat chwyci, czy wyjdzie na jaw, że ciężko było mu tworzyć niektóre fragmenty,
czy pomysły, które roił jako genialne, zostaną w ogóle zauważone? Pisarze nie
piszą do szuflady, dla potomnych. To mit. Pisarze piszą dla czytelników, nie
istnieją bez nich. Na szczęście ja jestem tylko autorem i od napisania do
wydania w moim przypadku upłynęło trochę czasu i tym długim wykańczaniem
powieści byłem już wykończony, więc niby powinienem być spokojniejszy…
Tym niemniej bardzo się cieszę,
że otrzymałem zapewnienia, iż książka pomogła żonom bardziej zrozumieć ciężko
pracujących mężów, mężom żony, dzieciom ojców, teściowym zięciów, studentom
prawa, że kariera prawnicza to nie sielanka rodem z serialu, rodzicom pchającym
dzieci na studia prawnicze, jaki szykują im los, że to nie dostojne zasiadanie
za mahoniowym biurkiem ale prawdziwa harówka, itd., itp. Czytają młodzi,
czytają dojrzali, czytają starsi. Teściowa jednego kolegi, odmówiła współpracy
przy przygotowywaniu niedzielnego obiadu, nie poszła na sumę, bo nie mogła
oderwać się od Transakcji, którą wyszperała z półki z nowościami. Pewien mecenas
przygotował sobie lekturę na Święta, nie dał rady, połknął w dwa wieczory
podczas przedświątecznej gorączki. Inny w trzy noce, jeszcze inny w drodze na
rozprawę i z powrotem na drugi koniec Polski. Prawnicy z pół tuzina czołowych
kancelarii odnaleźli w realiach pracy przedstawionych w powieści swoje realia,
kilkakrotnie usłyszałem od przedstawicieli także innych, róznorodnych zawodów, że dylematy
Maćka to też ich dylematy, że dużo o nich w tej powieści, że mogli utożsamić
się w pełni z głównym bohaterem, jakby narrator siedział w ich głowach.
Cóż, Maciej Rumicki to jeden z
nas. Człowiek, którego możemy spotkać w windzie, w sklepie z garniturami czy
pchającego wózek z żywnością w supermarkecie. Targany naszymi emocjami i
przeżywający nasze dylematy, narażony na „pułapki czyhające na współczesnych mężów,
ojców i prawników (pracowników) w jednym (choć przesłanie jest jak najbardziej
uniwersalne i to jest też siła książki”. (W cudzysłowie to oczywiście cytaty,
nie moje interpretacje-;)).
Wielu z Was treści w książce,
pewne fragmenty „poruszyły” czy „dotknęły” (szczególnie Panie, a może tylko Paniom
łatwiej się do tego przyznać-;)?). Pisaliście też, że „można się w niej
przejrzeć i identyfikować z wieloma wątkami” albo „Dla mnie ta książka jest
przede wszystkim dobrą historią o walczących ze zmaganiami dnia codziennego
(jak my wszyscy) kochających się ludziach!”. Niewątpliwie jest to też książka o
miłości, jej początkach i zagrożeniach, i pięknie życia rodzinnego. Są też
osoby, które powiedziały mi, że zawdzięczają salwy śmiechu niektórym fragmentom.
Kochani, niezmiernie za wszystko dziękuję!
Bardzo cenne są dla mnie Wasze głosy! Cieszę się, że wielu z Was odczytało
różne intencje autora ale przede wszystkim z tego, że książka „nadawała się do
przeczytania”, że „wciąga” a wielu pochłonęło ją jednym tchem, i nie
rozczarowała ich. Wierzcie mi, wiele mnie kosztowało jej skończenie. „Transakcja”
to jednak nie tylko powieść prawniczo-sensacyjna, pisałem już, że nie
aspirowałem do napisania prawdziwego thrillera prawniczego (tym razem-;)). A
nawet nie przede wszystkim taka. To powieść obyczajowa, o życiu ludzi
pędzących, koło których gdzieś obok dzieje się historia. Bo to książka również
o pewnym marzeniu o Polsce. Marzeniu, dodajmy, niespełnionym.
Jak pamiętacie albo i nie,
jeszcze przed wydaniem, prezentowałem Wam na tym blogu koncepcję na dystrybucję
tej książki. Jeśli spodoba się Wam
bardzo - bardzo ją polecajcie ludziom, co do których przypuszczacie, że
może ich zainteresować. Jeśli spodoba
Wam się tylko trochę - trochę tylko polecajcie tym lub innym znajomym. Nie
szczędźcie słów ani atramentu (tuszu, tonera, ekranu, strun głosowych). Jeśli
ani trochę – wymownie przemilczcie-;)
To piękna idea polecania sobie,
bezpośrednich rekomendacji, wręczania jako nieprzypadkowego prezentu. Idea
książek żyjących, pożyczanych, przekazywanych z rąk do rąk, a może i czasami wydzieranych
sobie przez domowników, taka idea na pewno jest mi bardzo bliska-;)
Tak jak obiecałem w poście z 27 grudnia 2016 roku, piszę krótką recenzję.
OdpowiedzUsuńPo wielu trudach udało mi się późnym wieczorem w piątek skończyć czytać. Co mi się bardzo podobało? Wartka i dynamiczna akcja, ciekawa intryga i co mnie najbardziej urzekło, to pasjonująca walka Maćka z samym sobą, ze swoimi słabościami, namiętnościami, ale i ambicjami oraz ciągłym zmęczeniem. Walka o rodzinę, w której znajdował zawsze ukojenie oraz oazę spokoju w najbardziej trudnych momentach swojej pracy zawodowej - to prawdziwy majstersztyk, choć myślę, że scenariusz dla tego wątku piszę samo życie i wielu z nas doświadcza tego samego każdego dnia.
Książka również pokazuje bardzo ciekawy „światek” warszawskich prawników z „topowych” kancelarii. Bardzo mi się podobała użyta w tekście piękna polszczyzna, trochę przypominająca styl z książki Antoniego Libery – Madame (ale to tylko moje skojarzenie). Kilka scen jest genialnych, zwłaszcza spowiedź w kościele, rozmowa z profesorem (wątek z Sienkiewiczem – genialny!) oraz wątek związany z Beatą. Myślę, że w zasadzie występują w niej autentyczne postacie, z którymi wielu z nas może się utożsamiać, a główny bohater może mieć częściowo odbicie w Szanownym autorze (wiem, że to odważna teza). Również wcale nie jest powiedziane, że główny temat książki (transakcja, bogate złoża naturalne występujące w Polsce) to tylko fikcja. Dlatego też sprawa pojawiających się służb specjalnych jest świetnie wkomponowana w całą intrygę i akcję. Co mi się nie podobało? To jednak samo zakończenie. Chociaż z czasem po paru dniach odnoszę inne wrażenie. Jest bardzo ciekawe, ale z początku czułem jednak niedosyt. Jak potoczyły się dalsze losy Maćka?!? Mogę sobie tylko wyobrażać i dopasowywać w wyobraźni różne wersje. Także suma summarum, ostatecznie uważam książkę za świetny debiut, a zakończenie to kolejny duży materiał na drugi tom (liczę bardzo na kontynuację dalszych losów Maćka)… Teraz książkę przekazałem żonie. Zobaczymy jakie wnioski wyciągnie płeć piękna. Już samo to, że w sobotę dyskutowaliśmy o książce i widziałem w oczach mojej żony ten zapał – MUSZĘ PRZECZYTAĆ! – uważam za Twój Szanowny autorze wielki sukces. Pozdrawiam serdecznie.