Byłem na Śląsku i było tam nadzwyczajnie.
Czy ktoś uwierzy, że to środowisko powstało niecałe 6 lat temu? A teraz to
ponad 250 umundurowanych dziewczyn i chłopców, w większości to wilczki, ale są
też prężne drużyny oraz krąg i ognisko. To środowiska, w których rodzice
założyli mundury i stworzyli jednostki dla swoich dzieci. A wszystko zaczęło
się od postanowienia pewnego mieszkańca ulicy Wolności w Ćwiklicach, który po
10 kwietnia roku pamiętnego postanowił „coś zrobić”. Pomyślał, że najważniejsze
jest wychowanie młodych. Słyszał gdzieś o Skautach Europy, zaintrygowała go ta
informacja. Wszedł w Internet, szybko znalazł stronę i napisał maila. Potem
pojawił się tam Paweł, wówczas macher od samodzielnych zastępów na południu
Polski. Ale szkoda było czekać. Las rośnie wolno. Dorośli założyli mundury i
zaczęli robotę.
Na spotkaniu z rodzicami ponad
setka ludzi. Atmosfera niemal rodzinna. Jarek, hufcowy, prowadzi spotkanie w
taki sposób, że sprawia wrażenie jakby wszyscy tu się znali od lat, chodzili do
tej samej podstawówki albo grzebali łopatkami w jednej piaskownicy. Może nazwa
ulicy, przy której mieszka ma na niego jakiś tajemniczy wpływ? Jest kawa,
ciastka i śmiech. Lekko, przyjemnie i konkretnie. A przecież mieszkają w kilku
odległych od siebie miastach. Na pewno wielu widzi się po raz pierwszy. Są
matki, i są ojcowie. Mówię o rzeczach przeróżnych, opowieść układa się
przedziwnie, właściwie jakbym rozmawiał z dawno niewidzianymi znajomymi i w
godzinę chciał streścić, co się wydarzyło od ostatniego spotkania kilka lat
temu.
Sięgamy do początków FSE w
Polsce, opowiadam jakieś stare historie, które mam nadzieję mówią nam coś o fenomenie
skautingu i przyjaźni. Mówimy o tym, czym jest przykład i autorytet. I dzielimy
się troskami rodzicielskimi. Bo rodzice są i pozostaną najważniejszymi
wychowawcami swoich dzieci, ich wpływ jest i będzie wielki. Mimo, że czasami
można w to zwątpić.
Jednak my nie jesteśmy po to,
aby zajmować się wątpieniem, obliczaniem ze szkiełkiem i okiem naszych
wysiłków, czasu, odbytych rozmów, włożonej energii, pomysłów. Jesteśmy po to,
aby nie skąpić wysiłków, pompować czas, odbywać rozmowy, wkładać energię, mieć
i realizować pomysły, najlepiej dobre. We wszystkich sferach swojego życia, a
szczególnie w pracy z ludźmi, zawodowej czy w wychowaniu, swoich dzieci i
cudzych. Ale też w relacjach z przyjaciółmi czy szerzej – z ludźmi po prostu.
Zrozummy, widzenie efektów, pozytywnych rezultatów swojej pracy to bonus,
premia, może się zdarzyć lub nie. Nie pracujemy dla takiej nagrody, nie to ma
nas motywować. „Nie szukać nagrody innej”. Ale pracujmy, działajmy, bądźmy
wspaniałomyślni wobec swoich pomysłów, zadawajmy zaskakujące pytania, ciągnijmy
do końca rozpoczęte wątki rozmowy. Przestańmy, na miłość Boską, dziubdziać,
odmierzać małą miareczką, bądźmy reżyserami a nie tylko statystami życia. Wszystko
się liczy, każdy dzień, każde słowo, gest i czyn. Czy chcemy tego czy nie,
wzajemnie na siebie oddziałujemy, ciągniemy innych w górę lub w dół. Ale to przecież
wspaniały aspekt życia, choć jednocześnie… przerażający.
Takie spotkania, takie relacje
są ogromną wartością. Gdy jesteśmy razem, siła jest w nas. W wielu podobnych
miejscach w Polsce spotkali się ludzie dobrej woli…
Nareszcie jakiś post i odrazu w klasycznym, mocnym i dobrym stylu! Tylko dlaczego tak rzadko piszesz!?! Czekać kilka miesięcy na post to prawdziwa męka -:)
OdpowiedzUsuńDzięki za reakcję! Piszę rzadko bo czytelnicy nie reagują, więc czy warto, gdy życie mnie trzyma w uścisku-;) Gdy taki jest odzew, od razu chce się żyć, tj. pisać-;)
OdpowiedzUsuń@ZK
OdpowiedzUsuńTo,że czytelnicy nie piszą zbyt często komentarzy,nie oznacza,że nie warto! Albo,że nie zaglądają tutaj. Może też życie trzyma ich w uścisku? Spójrz na statystyki odwiedziń! Napewno jest wierna "grupka" oddanych fanów. Dziękuję za nadzieję na kolejne posty -:)