niedziela, 26 grudnia 2021

Być jak Steve Jobs

Drodzy,
parę dni minęło, niektórzy z Was przeczytali, skomentowali, zalajkowali. Dziękuję! Nie zawiedliście. Można na Was liczyć. A mamy już gorączkę przedświąteczną, nie jest łatwo znaleźć nawet kilka minut na czytanie długich wpisów na fejsbuku. Ale do kogo miałem się skierować jak nie do przyjaciół i znajomych? Do tych, z którymi wymieniamy się tutaj dobrymi chwilami, refleksjami, udostępniamy sobie to i owo i lajkujemy.
Część moich przyjaciół i znajomych to jednak ludzie cyfrowo wykluczeni-:( np. nie używają facebooka. O Instagramie tylko słyszeli, że istnieje, twittera nie widzieli na oczy. To nie jest oczywiście do zbawienia konieczne, a nawet do szczęścia na tym łez padole, jednak zaskakuje. Szczególnie nie jest potrzebne a nawet przeszkadza gdy ktoś ma małe dzieci i intensywną pracę. Jednak jak wtedy być z nimi w kontakcie, jak mam do nich dotrzeć? Owszem, jestem zwolennikiem, a wskutek pandemii, jeszcze większym, kontaktów bezpośrednich, w REALU. To dlatego ludzie z dwóch firm lecą przez pół świata na spotkanie, to dlatego płacimy słono za koncert, bo oznacza co innego niż słuchanie muzyki przez słuchawki, to dlatego warto chodzić do kina choć można by sobie obejrzeć w samotności na komórce. Może kiedyś zrobimy spotkanie w sali Expo, aby wszyscy się zmieścili. Może wynajmiemy salę kinową, co parę razy mi się zdarzyło w przeszłości, aby wszyscy znajomi wbili na oczekiwaną premierę. Może na wiosnę, jak liczba pozytywnych testów na dobę spadnie poniżej tysiąca. Tymczasem naprawdę nie wiem, jak do nich dotrzeć.
Podczas tych kilku ostatnich dni zupełnie niezwykłe sytuacje. Kilka żon podczas weekendu w trakcie różnych wydarzeń towarzyskich i społecznych, mrugało do mnie porozumiewawczo, że świetny wpis. Na to mruganie ich mężowie patrzyli lekko zaskoczeni, by nie powiedzieć zaniepokojeni. Dziewczyny, oni dla Was harują dzień i noc, nie mają czasu nawet na mecz w piłkę z kumplami a mieliby skrolować fejsbuka? Jeszcze Wam to potrzebne? To że nie skrolują to może być mój problem, ale nie Wasz! I nie Waszych dzieci! Niechaj im ojcowie dają każdą swoją wolną chwilę a nie poświęcają jej na Internet. A zatem niechaj tak zostanie, jeśli musi. Zawsze możecie im do poduszki coś przeczytać. Albo tylko spokojnie wyjaśnić, że nie ma powodu do niepokoju😉
W któryś z dni tego tygodnia natomiast zupełny hit (widzicie, jeszcze nie zacząłem na 100% w nowej firmie a już mi się dni zacierają, ależ tempo). W każdym razie: wpadam po lunch na wynos a tu impreza firmowa. Znajome twarze, świąteczna atmosfera, co za miły zbieg okoliczności. I te znajome twarze mi mówią, że dobry wpis był, motywujący, tylko do końca nie wiedzą co tam prawdą było a co fałszem…
No, Kochani, o to właśnie chodzi. Ja wiem ale nie powiem. Wiem też, że najbardziej wszystkich pobudziło to 100 pompek. I panów, i panie! Oczywiście panie - nie pod kątem własnych celów sportowych. Zostawmy jednak te pompki na chwilę.
Różne inne rzeczy Wam się podobały. Powiem tak, mnie też. Niestety doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny a godzina sześćdziesiąt minut. Nic na to nie poradzimy. Trzeba dokonywać wyborów. Ja naprawdę się starałem dużo ogarnąć w ostatnich miesiącach. W normalnym cyklu pracy większość z tego odpuszczam, nawet nie zbliżam się do takich pomysłów, na które porwałem się ostatnio. No bo ileż można od siebie wymagać po kilkunastu godzinach negocjacji? Nie pisałem tu nawet, ile książek napocząłem, ile kupiłem, bo uważam że warto byłoby je przeczytać. Nigdy się to nie uda, nie ma złudzeń. Ale przecież mało kto cokolwiek czyta. Na prezent ciężko coś sensownego kupić, uniwersalnego. Wolę w sumie abyśmy czytali jedną książkę, powoli, a może i kilka razy, jeśli to coś wnosi, rozświetla, daje satysfakcję, pocieszenie, zrozumienie, może nawet zmienia życie, niż tysiące innych.
Jednak płyńmy do brzegu, moje dzisiejsze pytania do Was. Mogę być jak Steve Jobs, który wiedział co ludzie chcą, chociaż oni o tym nie mieli pojęcia. To jest historia smartfonów, ekranu dotykowego itd. I trochę tak musi być z piszącym na serio. Sienkiewicz, toutes proportions gardes, chociaż wszyscy wydawcy, ludzie dobrej woli wokół odwodzili go od pisania powieści historycznej, bo przecież Kraszewski napisał już wszystko i ludzie mają tego dość, brnął w pisanie „Ogniem i mieczem” bo takie miał przekonanie. Przeciwko wszystkim wypuścił tekst, który porwał tłumy, zmienił wszystko w jego życiu, pociągnął za sobą kolejne i zmianę społeczną, i wiele więcej. Jednak z drugiej strony podoba mi się to co powiedział Ratzinger, że nigdy nie udawał kogoś kim nie jest. Ja na pewno nie jestem Stevem Jobsem, jestem taki, że chciałbym wiedzieć czego chcecie😉 Może nie tonem drani z czarno-białych filmów gangsterskich cedzących przez zęby: what do you want? Ale chciałbym wiedzieć co wolelibyście najpierw, bo muszę położyć priorytety. Czasu będę miał coraz mniej. Już to widzę, a jeszcze nie wróciłem do pełni zawodowego kołowrotka. Bo napisałem sporo, obejrzałem sporo, bo wydarzyło się wiele. Com napisał, napisałem. Nie będę porywał się na nic więcej, materiału do podszlifowywania w weekendy, podczas urlopów i bezsennych nocy wystarczy na najbliższe dziesięć lat. Od czego zatem zacząć, co Wam udostępniać po wstępnym oszlifowaniu? Podczas stanu „flow” naprawdę nie zawracałem sobie tym głowy, teraz w Święta będzie chwila, taką mam nadzieję. Nie wiem, czy kiedykolwiek to będzie wydane, czy będę miał siłę cokolwiek zakończyć, lecz skoro już coś napisałem, spędziłem nad tym wiele godzin, to czy ma to się kurzyć w szufladzie (czy raczej przepaść w czeluściach twardego dysku)? Jeśli coś Wam się spodoba, zarezonuje, dostanę ciekawy feedback, może zmobilizuje mnie to do dalszego wysiłku? A może wspólnie napiszemy zakończenie jakiejś historii? Czasami wydawało mi się, że jestem dostatecznie zmotywowany, szybko pracujący, efektywny. Potem przekonywałem się, że wcale nie byłem w porównaniu z energią tydzień później w innych okolicznościach. Zawsze może być lepiej, ale może też być gorzej. Z nami, z naszą mobilizacją, wykorzystaniem czasu, różnymi trickami i sposobami można wycisnąć więcej cukru z cukru, wierzcie mi. To też jedna z moich fascynacji.
A zatem, może fragmenty dziennika? (Resztę, jak rodzina się zgodzi, poczytacie sobie gdy będę kiedyś po tamtej stronie). Wpisy o tematyce rodzinnej, ojcowskiej, społecznej czy może kulturalnej? Czy chcecie co nieco się dowiedzieć o tych moich lekturach przeróżnych? A może nie macie co obejrzeć w weekend z małżonką albo z dziećmi, i szukacie polecenia? Piszcie też na priv jeśli chcecie. A może chcielibyście abym poszedł po bandzie i udostępnił któreś z quasi opowiadanek z okresu tzw. transformacji ustrojowej i mojej młodości? Wspomnienia bolesnego dojrzewania… To jest teraz na fali, kilka filmów osadzonych w epoce. A może ta historia biograficzna Was zaintrygowała? Lub coś z podróży, przecież podkreślałem, że coś niecoś udało się jednak zrealizować z tych szalonych pomysłów?
A może zupełnie z innej beczki. Tak jak ja czujecie przypływ energii i chcielibyście zmienić trochę świat. Tak własnymi rękoma, pieniędzmi, czasem. Może też uważacie, że młodzież jest przyszłością narodu. Albo że więzi sąsiedzkie są wartością i można by rzucić parę pomysłów w Polskę. Nie mówię już o tematach małżeńskich, wychowawczych, edukacyjnych.
W każdym razie, dziękuję jeszcze raz za wszystkie zachęcające feedbacki, „zaczepki”, pytania. In public, oraz in person. Teraz mogę iść dalej, zmienić w poprzednim poście ustawienia na publiczne, wrzucić go na bloga, nie wiem właściwie jak jeszcze mógłbym dotrzeć do ludzi dobrej woli. I dalej coś od czasu do czasu zamieszczać, powiedzcie mi tylko czy na fejsie, czy na blogu, czy jeszcze inaczej?
A gdy nie będę miał zupełnie czasu, mogę polecić Wam tego lub owego blogera, o których wspominałem na końcu poprzedniego wpisu. Może przeczytacie tam coś, o czym mi opowiecie podczas wspólnej kawy lub przy innej miłej okazji.
Do usłyszenia i zobaczenia! Jeszcze przed Świętami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz